Za każdym razem gdy rozpoczynają się Święta, Wielkanoc lub Boże Narodzenie, to pierwszą refleksją jest: ile ich już przeżyliśmy? I natychmiast powstaje panorama minionych świąt i rozliczanie, ile było ich w domu, a ile – poza domem. I dlaczego nie zawsze mogliśmy być wtedy z najbliższymi.
Ale zaraz też rodzi się pytanie następne – ile tych świąt, będzie jeszcze? A będzie przecież wiele, bo aż do końca świata. Więc sens tego pytania jest głębszy – ile JA jeszcze będę ich miała? A mówiąc jeszcze prościej – jak długo jeszcze będzie mi dane cieszyć się życiem? Dlatego pewnie starsze osoby tak lubią chwalić się, ile lat już przeżyły, i że wciąż są w dobrej formie. Znają to państwo?
A wracając do stołu, tym razem Wielkanocnego, to różne są przeżycia i oczekiwania ludzi siedzących przy nim. Dzieci czekają na deser i atrakcje w postaci prezentów; młodzież garnie się do siebie, bo nikt ich przecież nie rozumie; a dorośli starają się, by wszystko było jak należy. I tylko najstarsi patrzą na to już z małym dystansem, z rozczuleniem i nostalgią, zanim za niedługą chwilę znów pozostaną sami z sobą i swoimi myślami, w swoich czterech ścianach, sami nawet gdy nie samotni….
Pewnie i ja jestem w tej ostatniej grupie. Ale z cichą nadzieją i z radością wspominam poniedziałkową katechezę Ojca Michała Legana z internetu (polecam!), który – mówiąc tym razem z Ziemi Świętej, a konkretnie z okolicy gdzie znajduje się grób Łazarza, zapewnił słuchaczy, że kiedyś – wszystkie groby przecież będą puste!
Leave a Reply