To chyba pomyłka! Powinno być „Maryja i jej fiat”. Przecież to właśnie Niepokalana wypowiedziała to słowo i dzięki jej zgodzie niedawno świętowaliśmy narodziny Zbawiciela. Tak rzeczywiście było, ale… to nie pomyłka. I już spieszę wyjaśnić dlaczego.
NASZ „FIAT”, CZYLI CO?
Otóż „fiat” w tytule to…marka samochodu. No ale skoro to marka samochodu, to co wspólnego ma z Maryją? Otóż dla naszej rodziny ma i to bardzo dużo.
POSZUKIWANIA
Ale od początku. W 2015 roku wczesną wiosną zaczęliśmy poszukiwania rodzinnego auta, które oprócz naszej 6-tki mogłoby pomieścić jeszcze trochę bagażu. Nasze rodzinne wakacje przynajmniej co 2 lata pragniemy spędzać w Domu Świętej Rodziny w Wisełce, więc jest sporo do zabrania (do ubrania, do plażowania, na dziecięce wyprawy, gry i zabawy, trochę prowiantu itp.). Wybór padł na samochód typu Citroen Jumpy, Fiat Scudo lub Peugeot Expert – wszystkie oparte na tej samej karoserii. Zależało nam na wersji krótkiej (bo jest i tzw. „long”), ponieważ w naszym odczuciu i „zgrabniejszy” i wystarczający, i do garażu się mieścił. Koniecznie z drzwiami przesuwanymi z lewej i prawej strony. Jak wspomniałem wcześniej, poszukiwania ruszyły na wiosnę. Naszym marzeniem było, abyśmy mogli już tym autem pojechać na wakacje. I zaczęło się … Wersji „krótkich” jak na lekarstwo. Jak już były, to tylko z przesuwanymi drzwiami z prawej strony i przebiegami rzędu 200 – 300 tyś. km. To nas zdecydowanie nie urządzało. Minął marzec, minął kwiecień i nic… Godziny spędzane na grzebanie w ogłoszeniach stawały się coraz bardziej męczące. Aż wreszcie coś się trafiło. Peugeot w komisie w Częstochowie. Niedaleko, więc pojechałem zobaczyć. Cena odstraszała, ale sądziłem, że coś uda się obniżyć. Auto było dobrze wyposażone, 6 miejsc (brakowało tylnego rzędu siedzeń), nawigacja, klimatyzacja, drzwi przesuwne z obu stron – no po prostu taki, jakiego szukaliśmy. Podjąłem więc próbę negocjacji i … natrafiłem na beton. Właściciel obniżył cenę o 1000 zł i zakończył rozmowę. Takiej kwoty nie chcieliśmy i nie mogliśmy wydać.
ZA GOTÓWKĘ, CZY NA KREDYT?
Tutaj muszę dodać informację o bardzo ważnej sprawie. Otóż nie mieliśmy całej gotówki, aby zakup sfinansować samodzielnie. Opcja kredytu w banku odpychała odsetkami. Postanowiliśmy z Asią, że jeżeli nie uda nam się pozyskać pieniędzy w inny sposób, niż pożyczka w banku, to zrezygnujemy z zakupu. W sumie to niewychowawcze, o czym teraz piszę, bo powinniśmy te pieniądze odłożyć i dopiero wtedy decydować się na zakup wymarzonego auta. Postąpiliśmy jednak inaczej i dzięki Bogu nie skończyło się to dla nas źle. O pożyczenie pieniędzy poprosiliśmy znajome nam osoby. Na nasza prośbę odpowiedział jeden ze znanych nam przedsiębiorców. W porównaniu z ofertą z banku ta opcja wypadała zdecydowanie korzystniej nawet wliczając koszty obsługi notariusza (spisaliśmy umowę, opłaciliśmy stosowne podatki). Pożyczoną kwotę mieliśmy oddać w przeciągu kolejnych trzech lat.
MARYJO, TY SIĘ TYM ZAJMIJ
Ale póki co wróćmy do auta. Do transakcji zakupu Peugeota nie doszło. Szukaliśmy dalej – niestety nic… Wspólnie z Asią stwierdziliśmy, że to dla nas coraz bardziej męczące i frustrujące. Jak mówią „mądry Polak po szkodzie”, więc jak się już natrudziliśmy tak „po ludzku”, to nagle nas tchnęło, że przecież przygotowujemy się do aktu oddania Matce Najświętszej w macierzyńską niewolę miłości (w Instytucie Świętej Rodziny) i najprostsze, i zarazem najlepsze w tej sytuacji co mogliśmy zrobić, to pomodlić się słowami „Maryjo, Ty się tym zajmij”. Po wypowiedzeniu tych słów w naszych sercach zagościł pokój. Wierzyliśmy, że Maryja zajmie się tą sprawą, tym bardziej, że do uroczystego aktu oddania miało dojść właśnie we wspomnianej wcześniej Wisełce podczas wakacyjnego wypoczynku w Domu Świętej Rodziny.
POMOC PRZYJACIELA
I zaczęło się. Jak dotąd poszukiwałem auta głównie na otomoto oraz lokalnych portalach. Tymczasem „nie wiedzieć czemu” moje poszukiwawcze kroki skierowałem na nieodwiedzany dotąd serwis olx. Wpisałem fiat scudo i … nie mogłem uwierzyć oczom. Znalazłem krótkiego, z dwoma rozsuwanymi drzwiami, 9-cio miejscowego, z relingami, kamerą cofania, klimatyzacją, aluminiowymi felgami + komplet kół z oponami zimowymi i na dodatek miał przejechane 47 tyś. km. Po prostu nie mogliśmy uwierzyć. Jedyny kłopot to to, że właściciel był z Mrągowa, a więc ponad 500 km od nas. Wiecie, jak to czasem bywa: w opisie wszystko OK, na zdjęciach bez zarzutu, a jak się pojedzie zobaczyć, to się okazuje, że kupa złomu. I ten przebieg coś podejrzanie mały nam się wydawał. Zacząłem się zastanawiać, jak to zrobić, żeby nie zmarnować czasu i pieniędzy i sprawdzić to auto. Nadeszło kolejne olśnienie – w Giżycku, ~40 km od Mrągowa, mieszka nasz przyjaciel Artur (Arturze, masz u nas dozgonną wdzięczność, jeszcze raz dziękuję Ci za pomoc). Zadzwoniłem więc do niego i zapytałem, czy dałby radę umówić się ze sprzedającym i ocenić samochód. Artur zgodził się bez problemu. I nie zgadniecie, co powiedział. Okazało się, że jego dobrzy znajomi prowadzą w Giżycku salon i serwis fiata i mogą zrobić wszelkie możliwe testy i sprawdzenia! Zadzwoniłem więc do właściciela auta, umówiłem z Arturem i czekałem na wieści w napięciu. Jakaż była nasza radość, kiedy Artur do nas zadzwonił i powiedział: „wyście sobie chyba to auto wymodlili – oryginalny przebieg, super stan, super wyposażenie; kupujcie!”
NUMER REJESTRACYJNY NMR
Podjąłem zatem negocjacje ze sprzedającym – był zdecydowanie bardziej elastyczny, niż ten w Częstochowie. Umówiłem się na odbiór i ruszyłem do Mrągowa (pociągiem do Katowic, autokarem do Olsztyna i PKS-em do Mrągowa). To był piękny czerwcowy dzień. Na miejscu czekał już na mnie Artur, a także właściciel. Spojrzałem na samochód i emocje sięgnęły zenitu. A jak zobaczyłem nr rejestracyjny, to wierzcie mi – nie miałem wątpliwości, Kto za tym wszystkim stoi. Po pierwsze to „fiat”, a ten nr rozpoczynał się od liter NMR… Dla kogoś innego to może bez znaczenia, ale ja od razu miałem w głowie rozwinięcie tego skrótu: Najświętsza Maryja! Dodam, że teraz, po zmianie tablic, mamy na końcu literę N.
MAMY GO OD MARYI
8-go sierpnia, w czasie pobytu w Wisełce, do której dotarliśmy naszym nowym fiatem, oddaliśmy się Matce Najświętszej. Znajomy mechanik, który przed wyjazdem zrobił nam przegląd, po zakończeniu prac stwierdził: „ten samochód, to chyba sobie wymodliliście”. A ja mu odpowiedziałem: „tak, mamy go od Maryi!”.
JESTEŚMY W DRODZE
To, o czym dla Was piszę, jest dla mnie (dla całej naszej rodziny i dla naszego budżetu domowego) ważne jeszcze z jednego powodu. Otóż pod koniec grudnia 2018r. spłaciliśmy do końca pożyczoną na samochód kwotę. Drogi czytelniku, my też jesteśmy w drodze i chcę Ci powiedzieć, że z Bożą pomocą kroczenie nią jest możliwe. Właśnie osiągnęliśmy Cel nr 3 i podążamy do Celu nr 4 (zobacz na mapę Compass’a).
Idziemy dalej, a Ty, czy wejdziesz? Odwagi, podejmij decyzję, Bóg pobłogosławi Twój wysiłek!
Leave a Reply