Pewnego razu znajoma spytała mnie czy chcę jechać na dni skupienia dla matek, organizowany przez siostry szensztackie pod Warszawą.. Bardzo mnie tym zaskoczyła, gdyż nawet nie miałam pojęcia, że coś takiego istnieje i to dedykowane specjalnie matkom. Poza tym dwa dni w ciszy, bez domowego zgiełku wydawało mi się wręcz nierealne. Omówiłam sprawę z mężem i zapisałam się nawet nie znając tematu tych dni skupienia.
Dzień przed wyjazdem bunt podniosły dzieci, bo jak to?? wyjeżdżasz?? sama? Będziemy tęsknić, nie zostaniemy tu sami i w ogóle nas nie porzucaj 😉 Już miałam się wycofać ale mąż stwierdził, że bez dwóch zdań mam jechać. Dzieci zostały nieco udobruchane tym, że przywiozę im po małym upominku, a tata zamówi pizzę i zrobią sobie wieczór filmowy.
Wsiadłam w auto i ruszyłam przed siebie, nie wiedząc czego się spodziewać. Jadąc nie wiedziałam nawet jaki będzie temat tego weekendu. Był o uczuciach i emocjach i ich wychowywaniu (uczuć, nie dzieci;-). Powitała mnie przeurocza i zawsze uśmiechnięta s. Olga i od razu poczułam się jak w domu. To był bardzo dobry czas, refleksji, zadumy, ale też nieustających pogawędek i wymiany doświadczeń z innymi matkami.
Okazało się, że istnieją specjalne grupy formacyjne dla matek bazujące na duchowości szensztackiej, opracowanej przez ojca Kentenicha założyciela Szensztatu. Sam Szensztat wydał mi się dość fascynujący, nie za wiele o nim słyszałam wcześniej, a tu się okazuje, że tworzą nieco „po cichu i bez wielkiego rozgłosu” wiele dzieł ewangelizacyjnych dla rodzin, ojców, matek, dziewczynek i chłopców. Aż by się chciało, żeby taki Szensztat był co najmniej w każdym powiecie.
Mąż i czwórka dzieci przeżyli fajny weekend w domu. Wprawdzie jedno dziecko bawiło się we fryzjera i skończyło się na tym, że aktualnie wygląda jak wiezień kolonii karnej, ale przecież to tylko włosy, odrosną:-). Ja zdecydowanie odpoczęłam i zrobiłam w głowie miejsce na nowe plany i zadania. W domu przywitał mnie pyszny chleb bananowy zrobiony przez córkę i świeczki do zdmuchnięcia, chociaż moje urodziny były dopiero za 5 miesięcy. Przytulaskom i całusom nie było końca. To był naprawdę dobry czas. Wszyscy przeżyli, matka się zregenerowała i poznała fantastyczne dziewczyny, też żony i mamy. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze uda mi się taki wypad do Szensztatu powtórzyć.
Zdjęcie ze strony szensztat.pl
Leave a Reply