W swoich felietonach nie mam wybujałych ambicji by pouczać, czy cokolwiek nakazywać. Chciałabym tylko tym czy owym podzielić się z Państwem, zastanowić się nad absurdami naszego świata, pokontemplować jego urodę. Tym razem proponuję chwilę zastanowienia nad zdaniem: „Mnie to nie dotyczy”. A temat ten wywołał głośny ostatnio kolejny już przypadek z pozostawionym w nagrzanym aucie dzieckiem, co skończyło się tragedią. Ale zaraz niemal następnego dnia znowu jakieś dzieci zostały w podobny sposób same w aucie. U ich opiekunów pewnie zadziałało właśnie to przekonanie, że „mnie to nie dotyczy”.
I natychmiast przypomniałam sobie jakże liczne tak zwane „drobne przewinienia” kierowców, z których usług czasem korzystałam. A były to: rozmawianie w czasie jazdy przez telefon komórkowy, popijanie płynów z butelki. Ba, nawet odbieranie i nadawanie sms-sów! Nie mówię tu o jechaniu po alkoholu lub choćby po piwku, bo do takiego auta po prostu bym nie wsiadła. Ale wydaje się człowiekowi, że jedzie z odpowiedzialnym kierowcą, a ten w tracie podróży wycina takie numery. Wtedy doprawdy nie wiadomo jak się zachować. Bo uwaga zrobiona kierowcy może go tylko jeszcze bardziej zdenerwować lub wytrącić z równowagi, a to też nie jest bezpieczne. Siedzę więc cicho i najwyżej w duchu odmawiam różaniec.
A potem, już po podróży, w jakiejś stosownej chwili, staram się przedstawić swoje stanowisko. Na co otrzymuję spokojną odpowiedź: „Oj tam, oj tam. Nic się nie stało. Panuję nad wszystkim. W ogólności to mnie nie dotyczy”.
No właśnie. „Mnie to nie dotyczy”. Ale ja, jako osoba doświadczona, wiem dokładnie, że Pan Bóg nie lubi takich pewnych siebie osób i w pewnym momencie będzie chciał je pouczyć. I może to być bardzo bolesne. A wtedy taka skarcona osoba na pewno będzie się skarżyć – dlaczego złe rzeczy zdarzają się dobrym ludziom? Dlaczego? No – dla-cze-go???
Photo by Alexandre Boucher on Unsplash
Leave a Reply