Wielu kaznodziejów mówi nam, że to nie ilość odklepanych różańców jest nam potrzebna, ale jakość modlitwy spontanicznej.
A tymczasem Maryja podsuwa nam pompejanke…
Wielu ludzi udowadnia, że stare babki w kościele, przysypiające na odklepywanych modlitwach są żałosne, bo to elokwencja wyrafinowanych słów jest czymś godnym Bożego Ucha.
A tymczasem tradycja kościoła podsuwa nam godzinki do Najświętszej Panienki, które nota bene zawsze mnie wzruszają.
W czym, moim skromnym zdaniem, tkwi siła modlitwy? Nie w wyszukanych własnych słowach uwielbienia, ale w szczerości i wytrwałości modlącego się.
Czy modlitwa staruszka przeplatana drzemką nie jest wysłuchana? Czy pacierz, zmęczonego całodzienną pracą, człowieka nie jest wartościowy?
Wszak do modlitwy klęka wraz z nim jego Anioł Stroz, a nawet (jak uczy Pismo św) sam Duch św wstawia się za nim u Boga.
Wytrwałość, trwanie, wola modlitwy to środowisko, w którym Bóg lubi przebywać.
Image by congerdesign from Pixabay
Zatem może ani jakość ani ilość, tylko po prostu wierność modlitwie?