Piękno bowiem rodzi się w bólu i trudzie, i może właśnie dlatego potem tak cieszy i daje wiele satysfakcji.
Historia brzydkiego kaczątka jest kolejną, ulubioną bajką nie tylko mojego dzieciństwa, obok Kopciuszka. Bajki te spełniają marzenia wszystkich brzydkich kaczątek i skrzywdzonych, ubogich królewienek, bo dają nadzieję na szczęśliwą odmianę losu.
A jak to było naprawdę – posłuchajmy.
Brzydkie kaczątko przyszło na świat w licznej rodzinie kaczątek. Można by nawet powiedzieć że w rodzinie wielokaczątkowej. Mama wysiadywała kaczątka samotnie, gdyż jej koleżanki wolały sobie swobodnie pływać, niż ją odwiedzać. Ale ona miała dobre serce i nie gniewała się na nikogo. Uważała swoje nowonarodzone dzieci za piękne i łudząco podobne do ich taty – nicponia, który też często zapominał o swojej rodzince.
Pewnym zgrzytem w tej radosnej ferajnie było najmłodsze kaczątko. Ale mama pocieszała się, że też jest ładne, gdy mu się dokładnie przyjrzeć. Niestety wszyscy dokoła widzieli to zupełnie inaczej. Inne kaczki przeganiały nawet bezbronne maleństwo, dziobały je i poszturchiwały, wyśmiewały i odtrącały. Mama wprawdzie zapewniała, że choć może nie jest takie ładne jak pozostałe, to jednak ma dobre serce i umie świetnie pływać, może nawet lepiej niż inne, ale nikt się nie liczył z jej zdaniem.
Biedne kaczątko martwiło się że jest takie brzydkie, i że stało się pośmiewiskiem całego podwórka. Wszyscy prześladowali je i i nawet rodzeństwo go nie akceptowało. Wreszcie w tym udręczeniu, i jego własna matka przyznała, że byłoby lepiej, aby poszło sobie gdzieś daleko. A wtedy nie było jeszcze domów Dziecka ani rodzin zastępczych żeby je oddać. No i pewnego dnia kaczątko po prostu samo uciekło.
Nie będę opisywać całej gehenny, jaką przeszło małe kaczątko, zanim wyrosło na dużego i pięknego łabędzia. Piękno bowiem rodzi się w bólu i trudzie, i może właśnie dlatego potem tak cieszy i daje wiele satysfakcji. Brzydkie kaczątko, gdy ujrzało po raz pierwszy swoje nowe, cudowne odbicie w wodzie, też samo nie wiedziało jak to się stało i co się z nim dzieje. Było zbyt szczęśliwe, ale wcale nie dumne ze swojego wspaniałego, nowego wyglądu. Bo dobre serce nigdy nie bywa pyszne. Jak napisał Pan Andersen, autor tej bajki: ”Słysząc jak mówiono że jest najpiękniejszym ze wszystkich pięknych ptaków, zawołało z głębi serca: nawet nie marzyłem o takim szczęściu wówczas, kiedy byłem tylko brzydkim kaczątkiem!”
Wiele współczesnych dziewcząt, a coraz częściej i chłopców, spoglądając w lusterko wzdycha: „Ach, gdybym był/była piękna!”. W celu poprawy swojego wyglądu idą do chirurga plastycznego, korygują twarz i figurę. Potem niektórzy z nich grają w filmach, mieszkają z innymi, zmieniającymi się co jakiś czas księciem lub księżniczką. Czy to są prawdziwe „brzydkie kaczątka”?
Istotą kaczątka z bajki była przemiana naturalna. Nagrodą – cudowny efekt wcale nie spodziewany czy oczekiwany, ale będący jakby wynagrodzeniem za czas niepowodzeń i niełaski losu. Taką przemianę może też przeżyć człowiek, w sensie duchowym. Poprzez pokorę i poddanie się ciężkim życiowym doświadczeniom hartuje swą wolę i ducha, i nagle pochylona dotąd głowa unosi się, oczy napełnia dziwny blask, i człowiek zaczyna mieć nadzieję. „Bóg mnie kocha takim, jakim jestem!” – mówi do siebie pewnego dnia i takie ludzkie „brzydkie kaczątko” odtąd staje się cudownym białym łabędziem.
Jak w larwie kryje się motyl, tak w ciele ludzkim uwięziona dusza wyrywa się do światła. Czasem duch dobra i piękna długo skrywa się w głębi człowieka, nim dojrzeje do ukazania się światu w pełni swojego rozkwitu.
Brzydkie Kaczątko jeszcze nie wiedząc o swojej przemianie, po ujrzeniu pięknych łabędzi westchnęło tęsknie: „Chcę popłynąć do nich, do tych królewskich ptaków! Choć pewnie mnie zadziobią na śmierć gdy ja, taki brzydal, odważę się do nich zbliżyć…”.
Śmiało ulatujmy ze swojego podwórka, na którym nas dziobią i poszturchują. Nie bójmy się podążać na poszukiwanie dobra i piękna.
Foto: Cloudtail / Foter.com / CC BY-NC-SA
Leave a Reply