Wiara

By miał gdzie głowę złożyć, czyli o miejscu dla Boga

„O come, o come Emmanuel,
To free your captive Israel.
That mourns in lonely exile here,
Until the Son of God appear.

Veni, veni, Emanuel!
Captivum solve Israel!
Qui gemit in exilio,
Privatus Dei Filio.

Przyjdź,o przyjdź Emanuel(u)!
Uwolnić zniewolony Izrael!
Co lamentuje w samotnym wygnaniu,
Póki Syn Boży nie objawi się mu.”

Słuchałam wczoraj załączonej tu pieśni rozmyślając o przyjściu Chrystusa, kiedy ze słodkiej zadumy wyrwała mnie myśl, która w świecie myślowych tworów była tym, czym w kontemplacji utworu muzycznego nagłe przejechanie igłą gramofonową po wirującej płycie: zrób dla Mnie miejsce.

Każdy chrześcijan wie, oczywiście, o potrzebie oczyszczania duszy z rozmaitych śmieci przeszkadzających nam na codzień we wsłuchaniu się w Bożą obecność. Przynajmniej teoretycznie wie. Słyszy także po wielokroć, że temu służyć ma okres oczekiwania lub postu, wyciszaniu tego, co zbędne, wtórne a głośne, by nareszcie, jak powiada jeden ze znanych mi duszpasterzy, człowiek- swoisty odbiornik, miał szansę pochwycić i dostroić się do fal, którymi posługuje się w kontakcie z nim Stwórca. Jednak w moim poruszeniu chodziło o coś jeszcze. O globalne tworzenie wspólnej przestrzeni.

Jak zachowywałabym się, gdyby miał mnie odwiedzić w domu bliski przyjaciel? Jak, gdy członek rodziny? Jak, gdy ukochany? Jak, gdyby ktoś przychodził z wizytą, jak, gdyby miał się wprowadzić na stałe? Trzeba zadać sobie pytanie, kim dla mnie jest Jezus i jak daleko planuję Go gościć? A może pragnę, by stał się domownikiem? Od tych odpowiedzi zależeć będą bowiem moje działania związane z robieniem Mu przestrzeni do bycia w moim domu, czy wydaję na Jego cześć odświętną kolekcję, czy może chcę, by mieszkał ze mną pod jednym dachem, miał swoją półkę, ulubione miejsce, by łączyły nas sposoby patrzenia na siebie nawzajem, zwracania się do siebie.

Jako hiperbałaganiarz, dla którego słowo „porządki” plasuje się w skali doznań gdzieś w połowie pomiędzy wyrafinowanymi chińskimi torturami, a znojem skazańca w kamieniołomach, z dużą dozą przerażenia muszę stwierdzić, że w każdym z wypadków oczekiwania na Jezusa w obecnym czasie, zacząć należy od zaprowadzenia ładu wokół. Bóg, w swej miłości do grzesznika, przychodzi często do brudu i smrodu, jakim są dla Niego ludzka bieda i grzech, ale może niekoniecznie musimy Go narażać na te doznania także w wymiarze materialnym, we wnętrzu naszej izdebki.

Druga rzecz, to osobne miejsce. Kiedy ktoś ukochany ma u nas zamieszkać, chcemy, by miał gdzie usiąść, położyć swoje rzeczy, by było mu wygodnie, by mógł stwierdzić, że tu jest u siebie. Przyszło mi do głowy, żeby w swoich wyjątkowo ograniczonych metrażem warunkach lokalowych znaleźć osobne miejsce dla Pisma Świętego, słów żywej obecności Boga w moim pokoiku. Nie na wspólnym stosiku książek koło łóżka, nie na półce z literaturą, niech będzie to poletko niewielkie, ale tylko dla Niego.

Kolejna kwestia, to nawyki w koegzystencji, czyli miejsce i postawy na rozmowie. Mogę pomarzyć o osobnym pomieszczeniu, czy choćby wydzielonej przestrzeni do modlitwy, ale ale… mam przecież mały, kupiony na Allegro, klęcznik wielkości niskiego taboretu, który daje się wsuwać za łóżko. Mogę przecież, choć raz dziennie, wyjąć go i modlitwa wieczorna będzie, poza oczywistą symboliką i wartością postawy klęczącej, mieć także charakter rytuału podobnego temu, gdy najbliżsi siadają w swoich ulubionych fotelach  z kubkiem herbaty w ręku, by cieszyć się po prostu przebywaniem we własnej obecności.

I wreszcie ostatnia sprawa, upiększanie przestrzeni. Czy będą to bożonarodzeniowe ozdoby, wiosenne lub letnie kwiaty i lampiony, remont, czy zakup jakichś figurek, obrazów etc., niech stanowi to przelewanie się radości i pokoju, których źródło tkwi w atmosferze miłości panującej w tym pomieszczeniu, miłości pomiędzy tobą i Tym, który czyni ci zaszczyt przebywania pod twym dachem. To zupełnie inna jakość piękna.

Mam silne poczucie, że czas oczekiwania w duchu słów: „pragnę miłości, nie krwawej ofiary” owocujący tworzeniem przestrzeni dla Najbliższego wewnątrz i na zewnątrz mnie z namaszczoną uwagą, może bardzo zaskoczyć i wzruszyć głęboko dwa serca, których spotkanie jest sensem życia każdego z nas.

źródło: YT/PTXofficial
Photo credit: lets.book via Foter.com / CC BY-NC-ND

O autorze

Ola Jakubiak

Kompulsywna obserwatorka zajęta nieustanną analizą rzeczywistości, być może nie do końca bezstronna wobec rozmaitych ideologicznych i politycznych nurtów, bowiem nierozerwalnie związana z kulturą chrześcijańską. Fascynatka filozofii, teologii, polityki i publicystyki a nade wszystko miłośniczka i obrończyni życia w każdym wymiarze.
Uwielbia naturalną dietę, baśnie i spacery po plaży.

Leave a Reply

%d bloggers like this: