Jesteśmy małżeństwem od ponad 20 lat, mamy dwoje dzieci: 20-letnią córkę i 13-letniego syna, nasze trzecie, nienarodzone dziecko miałoby dziś 7 lat.
Co staramy się dać jako rodzice naszym dzieciom? Naszym życiowym „odkryciem” jest hierarchia, której staramy się przestrzegać. Na pierwszym miejscu stoi Pan Bóg i nasza z Nim relacja. Na drugim – współmałżonek, na trzecim dzieci, a po nich nasi rodzice, rodzeństwo, dalsza rodzina, przyjaciele. Kolejne miejsce zajmuje praca zawodowa – podstawa naszego materialnego utrzymania, a dalej szeroko pojęte zaangażowanie społeczne (w naszym przypadku przede wszystkim w życie Domowego Kościoła – wspólnoty, do której należymy od 17 lat) i wreszcie – nasze zainteresowania, pasje, rozrywki. Powyższa hierarchia wprowadziła w nasze życie porządek i znakomicie sprawdza się w wielu praktycznych sytuacjach.
Szczególnie owocne okazało się jasne określenie, kto zajmuje pierwsze miejsce w tej hierarchii. Oboje mieliśmy to szczęście i odkryliśmy, że Bóg to Ktoś, kto stoi blisko nas, bardzo nas kocha, działa realnie w naszym życiu, a żywa więź z Nim stwarza widoki na nieograniczoną czasowo przyszłość. Jak pisze św. Paweł, „nasza ojczyzna jest w niebie”. Wierzymy gorąco, że jesteśmy wpisani w Boży plan zbawienia przewidujący dla nas życie wieczne.
Beata o Tomku
Gdybym musiała odpowiedzieć jednym zdaniem na pytanie, co Tomek dał (i nadal daje) naszym dzieciom, to wymieniłabym przede wszystkim: miłość, wiarę, odpowiedzialność, dyscyplinę i poczucie bezpieczeństwa. Na ile tylko potrafi, chce ukazać im wzorzec mężczyzny jako głowy rodziny. Mężczyzny, który jest odpowiedzialny za byt, zabezpieczenie materialne swojej rodziny, ale przede wszystkim za jej rozwój duchowy. To sprawia, że Tomek ukazuje dzieciom, jak żyć na co dzień Słowem Bożym, jak wcielać Ewangelię w życie i dążyć do… świętości. Starał się zawsze (i nadal się stara), aby córka czuła się dowartościowana z jego strony, nie szczędził jej komplementów i z humorem wypowiedzianych dobrych rad. Dzięki temu, już jako niemal dorosłej kobiecie, będzie jej o wiele łatwiej oddzielić ziarno od plew w kontaktach z kolegami, w zawiązujących się przyjaźniach czy głębszych relacjach. Syn-nastolatek bardzo szuka codziennego kontaktu z tatą, więc Tomek, choćby się waliło i paliło, musi – i chce! – znaleźć czas na rozmowę z nim, grę w piłkę czy zwyczajne chłopięce „wygłupy”. Podziwiam Tomka, gdy po powrocie do domu z pracy, często dość późno, znajduje w sobie siły i szczere chęci na bycie z Jasiem, na czytanie mu do snu ciekawych książek, na cierpliwe wysłuchanie zwierzeń, na… obecność. Tomek jest dla naszych dzieci autorytetem moralnym, ale także intelektualnym. Z wielką mądrością przekazuje im swoją wiedzę i to, co w życiu osiągnął i czego doświadczył. Najważniejsze dla niego jest jednak to, aby zobaczyły i zrozumiały, że kimkolwiek w życiu będą i cokolwiek osiągną, zawsze i przede wszystkim mają pozostać przyzwoitymi ludźmi.
Artykuł ukazał się w magazynie „Tak Rodzinie”
Autor: Beata Strużanowska
Wpis naprawdę wartościowy. Nie miałam pojęcia czego uczy tata. Z chęcią zostanę dłużej na tym blogu.