Wraz z zachłyśnięciem się kulturą rodem z USA i Europy zachodniej wstąpiła już parę lat temu pod polskie strzechy nowoczesność. Tak oto między innymi pojawiła się nowa postać urozmaicająca życie dzieci, wprowadzona ku uciesze rodziców, zachłystujących się wszelkiego rodzaju „dobrodziejstwami” przywleczonymi z Wielkiej Brytanii i USA. Zębowa Wróżka (ang. Tooth fairy), bo o niej mowa, prowadzi nocne życie. Pojawia się u dzieci, które wymieniają uzębienie mleczne na stałe. Wdziera się sobie znanymi sposobami do domu, zabiera zęba spod poduszki dziecka i zostawia kasę. Takie ma zajęcie.
Ja paręnaście lat temu podążyłam za tą modą nie widząc w tym nic zdrożnego. Starszemu synowi wypadł pierwszy mleczak. Święto w rodzinie, wszyscy celebrują wydarzenie. Obwieściłam chłopcom, że tak, jak u innych dzieci, dziś w nocy pojawi się u nich w pokoju wróżka zębuszka – cud natury. Jak znajdzie ząbka pod poduszką, zabierze go i zostawi w zamian pieniążek. Lekkie zdziwienie u chłopaków, ale przyjęli tę wiadomość z zainteresowaniem. Tak też zrobiliśmy. Chłopcy zostali ułożeni do snu na swoim piętrowym łóżku. Poszeptali do siebie jak zwykle na dobranoc. Poszliśmy spać. Nagle, tuż po zgaszeniu światła na równe nogi zerwał nas ryk dochodzący z ich pokoju. Pobiegliśmy czym prędzej. Zapłakani chłopcy nie dawali się uspokoić. Jak trochę im przeszło, poznałam przyczynę płaczu. Zgodnie oświadczyli, że oni sobie wypraszają! Nie życzą sobie żadnej zębatej wróżki w domu. Nie chcą pieniędzy. Nie będzie im tu w nocy po pokoju łaziło jakieś dziwadło.
Ile ja się wtedy naodkręcałam, natłumaczyłam, że to bajkowa, nie prawdziwa postać i nikt tu nie przyjdzie, że to rodzice dla zabawy podmieniają ząbka na pieniążek, że to taki żarcik. Nie pomogło. Tej nocy cisnęliśmy się jak śledzie we czwórkę w jednym łóżku. Następnego dnia ustaliliśmy oficjalną stawkę: 5 zł za zęba wyrwanego u dentysty, 6 zł za zęba, który wypadł w domu. Dla nich sprawa stała się oczywista i klarowna.
To zdarzenie nauczyło mnie jednego: Nie mieszajmy dzieciom świata realnego z fantastycznym. Nie wprowadzajmy, my dorośli, do ich życia dziwnych stworów. Niech świat realny pozostanie realnym, a bajkowy w świecie bajek, do których mogą sięgnąć, kiedy się chce, czytając książkę, albo oglądając film. Małym dzieciom i tak te światy się zazębiają, lubią fantazjować i wymyślać niestworzone historie. My jesteśmy od tego, aby uczyć je odróżniać rzeczywistość od fantazji. Możemy uczestniczyć w tych fantazjach, bawić się z dziećmi wcielając się w postacie bajkowe, ale nie urealniać wzmacniając autorytetem rodzica. Dzieci mają różną wrażliwość. Jedne będą zachwycać się fajnym wydarzeniem, innym napędzimy strachu.
Zaprotestujecie może: „hola, hola, a co ze świętym Mikołajem?”. Przede wszystkim święty Mikołaj to nie błaznowaty krasnal, tylko pełen majestatu i dobroci biskup, postać historyczna, która obecnie mieszka w niebie u boku samego Boga. Też przerabiałam ten temat w domu, ale o tym napiszę bliżej grudnia.
Photo credit: Julie70 / Foter / CC BY-NC-SA
Leave a Reply