Kochamy swoje dzieci, to oczywista oczywistość. 🙂 Pragniemy dla nich dobra, żywimy, biegamy po lekarzach, terapeutach, fundujemy zajęcia pozaszkolne i finansujemy pasje. Zależy nam na ich rozwoju i cieszą nas sukcesy, jakie odnoszą.
W domu dbamy o dobre jedzonko, chcemy, aby zdrowo się odżywiały. Kupujemy często drogie, ekologiczne produkty, żeby nie jadło „samej chemii”. Czasem na przygotowaniu posiłków dla dzieci spędzamy dużo czasu. Ważne, żeby było smaczne, świeże, ciepłe. Nie zadowalamy się byle czym, bo przecież chodzi o zdrowie i dobry, zoptymalizowany rozwój młodych organizmów.
Wiadomo, jak to mówią, w zdrowym ciele – zdrowy duch.
Jest jeszcze inny pokarm, jaki dostarczamy w domu naszym dzieciom. To pokarm niematerialny, mający wymiar duchowy.
Wynoszą go z domu. Z nim idą w świat, między ludzi. Nim kierują się w relacjach i kontaktach z innymi i wreszcie – na tym modelu bazują, kształtując swoje dorosłe życie i poważne wybory.
Dziecko jest bacznym obserwatorem tego, jak rodzice się zachowują względem siebie, względem sąsiadów, członków bliższej i dalszej rodziny oraz całego otoczenia. Słuchają jakim tonem mówimy, kiedy podnosimy głos, kiedy się śmiejemy. To wszystko kształtuje nasze dzieci. Formuje ich charaktery jak niewidzialne ręce miękką plastelinę.
A interesuje je dosłownie wszystko. Nasze poglądy polityczne, reakcje na afery, doniesienia medialne. Słuchają naszych komentarzy wiadomości telewizyjnych. Ciekawi je, co sądzimy na temat kościoła, księży, nauczycieli, pandemii. Będą nosić maseczki tak, jak my lub nie nosić ich, jeśli nam się to nie podoba. Szczególnie ciekawe są informacje, które mówimy ściszonym głosem. Moje dzieci byłyby w stanie zrozumieć o czym rozmawiamy z mężem przez podwójne drzwi i najgrubszą ścianę. 😉
Chłoną wszystko jak gąbka, a potem idą z tym w świat. Gesty, mimika, ton głosu, akcentowanie, niecenzuralne słowa – oddają na zewnątrz jak piec kaflowy ciepło.
Warto zastanowić się, co przy dzieciach mówimy, jak komentujemy otaczający świat. Czy zawsze wszystko nam się nie podoba i dostrzegamy same negatywy u innych, czy raczej wyrażamy się pozytywnie o ludziach i nosimy w sercu nadzieję na przyszłość.
Dziecko nie będzie chodzić do kościoła, ani mieć zaufania do duchownych, jeśli nasłucha się od nas samych złych rzeczy na ich temat. Nic nie da zmuszanie i namawianie.
Młodzież nie będzie upatrywać autorytetu w nauczycielu czy wychowawcy, jeśli będziemy krytykować i podważać zasadność formy nauczania i ocen przy swoich pociechach.
I na koniec to, co najważniejsze – dziecko z domu wynosi wszyty w sercu i głowie model rodziny. Jeśli rodzice się kochają, okazują sobie tę miłość i szczerze wyjaśniają w duchu cierpliwości i pokoju swoim dzieciom cały świat, jeśli przyznają się do pomyłek, umieją przeprosić i pogodzić się po waśni, a nade wszystko, jeśli wieczorem klękają do wspólnej rodzinnej modlitwy, a po niej błogosławią swoje dzieci, to żeby nie wiem co się stało w życiu dzieci – będą wracać do tego modelu, jako to czegoś dobrego, pierwotnego i ugruntowanego. Tu, w tej dobrej i mądrej wizji świata będą czuć się stabilnie i bezpiecznie.
Leave a Reply