Społeczeństwo

Kawa – wino islamu!

W zamierzchłych latach PRL kawą „po turecku” nazywano najprostszy sposób przygotowania tego napoju. Do filiżanki wsypywano dwie lub trzy łyżeczki zmielonej kawy a następnie zalewano wrzątkiem. Napój słodzono i pito cedząc fusy przez zęby. Turcy gdyby zobaczyli takie barbarzyństwo najpierw umarli by ze zgryzoty a następnie ogłosili dżihad.

Kawa rośnie dziko w Abisynii, jej owoce są jedzone przez zwierzęta i ludzi. Etiopczycy zauważyli, że jagody a jeszcze bardziej nasiona działają pobudzająco. Nie wiadomo dokładnie, w jakich okolicznościach ludzie nauczyli się przepalać ziarno kawowe i sporządzać z niego napój. Przypuszcza się, że było to około roku 1000. Od Abisyńczyków kawę przejęli kupcy arabscy, rozpowszechniając ją wszędzie tam, gdzie głoszone było słowo Mahometa. Nie od razu zresztą muzułmanie zaakceptowali powszechnie nową używkę. O ile wino i ogólnie alkohol zostały przez Mahometa potępione, to kawa niewymieniona w Koranie wzbudzała wątpliwości wśród autorytetów religijnych. Znane są teksty potępiające ją, jako napój diabelski. Od połowy XVI wieku kawa staje się jednak używką powszechną w całym islamie, pełniąc funkcje islamskiego „wina”, co jest o tyle ciekawe, że arabskie słowo kahva oznacza zarówno kawę jak i wino. Napój ten, o czym mogłem się przekonać podczas wędrówek po Turcji, pełni niezwykle ważną rolę w relacjach międzyludzkich.

Do Polski kawa zaczęła docierać z Turcji w XVII wieku, jej smakoszem był nasz król – sarmata Jan III Sobieski herbu Janina. Ogromną popularność napój zdobył w wieku XVIII. Przyrządzany był po turecku, czyli najstarszą i najzdrowszą zarazem metodą, poprzez podgrzewanie sproszkowanej kawy, cukru i wody w tygielku aż do kilkakrotnego wrzenia. Polakom przypisuje się zwyczaj dodawania do kawy mleka lub śmietanki.

Oto jeden do z wielu wariantów przygotowania kawy prawdziwie po turecku:

Do miedzianego, cynowanego tygielka wsypujemy

– dwie łyżeczki świeżo zmielonej kawy

– dwie łyżeczki cukru trzcinowego

– kilka kryształków soli kamiennej

– kilka kawałków kardamonu

– wlewamy nieco więcej niż filiżankę zimnej wody

Tygielek z ingrediencjami stawiamy na ogniu lekko zamieszawszy całość. Pilnujemy kawy, bo ma ona tendencję do kipienia. Czekamy aż piana zacznie się podnosić i zdejmujemy z ognia mieszając łyżeczką. Tak sześć razy, aż przestanie się podnosić „kożuch”. Odstawiamy tygielek na kilka minut a następnie wlewamy kawę do filiżanki zlewając wywar znad fusów.

Foto: Marta Dzbeńska-Karpińska

O autorze

Marcin Bąk

Historyk, dziennikarz, wykładowca uniwersytecki. Autor licznych audycji radiowych popularyzujących historię w Radiu Józef, tworzył cykl audycji dla Radia PLUS, współpracował z TV Misericordia. Aktualnie prowadzi programy w TV Republika. Autor tekstów popularyzujących Europejskie Sztuki Walki między innymi w miesięcznikach: "Mówią Wieki" i "Wiadomości Historyczne". Instruktor szermierki sportowej, zajmuje się też szermierką historyczną i choreograficzną oraz boksem francuskim - savate. Żonaty, ojciec Marysi i Tymoteusza, dziadek Aleksandra.

1 Komentarz

  • W naszym domu przepis na gotowaną kawę wygląda tak:
    Do niewielkiego garnka wsypuję: 1 czubatą łyżeczkę kawy, 1/2 łyżeczki cynamonu, szczyptę kardamonu. Zalewam 1,5 szklanki wody i dodaję 1 łyżeczkę miodu. Powoli doprowadzam do wrzenia i gotuję przez 2,5 minuty na wolnym ogniu. Cedzę przez sitko do kubeczka. Pyszna i zdrowa dla żołądka kawa – polecam 🙂

Leave a Reply

%d bloggers like this: