Edukacja

Klasyczny model kształcenia

Pomagałam moim  dzieciom w wieku wczesnoszkolnym wejść w tryby samodzielnego uczenia się. To, co zauważam jest dla mnie wyjątkowo niepokojące. Dzieci nie uczą się prawie niczego na pamięć. Nie ma wierszyków, nie przyswajają pojęć i definicji. Co gorsze, nie rozumieją tego, co czytają. Widzę opór w zapamiętywaniu i rozumowym podejściu u dzieci. Problemy z pojemnością pamięci związane są z jej kiepskim wytrenowaniem.

Tyle mówi się, że od jakiegoś czasu poziom wiedzy u uczniów spada z pokolenia na pokolenie. Spada, ponieważ spada poziom nauczania u samych nauczycieli. Kończą studia coraz młodsi ludzie, którzy zdobywali wiedzę w nowym systemie, więc trudno się dziwić… Ponadto nauczyciele są zmęczeni i niedowartościowani. Brakuje im często umiejętności interpersonalnych i motywacji do pracy. Studia pedagogiczne nie budują prestiżu. Nauczyciel, który kończy studia jest przygotowany do zawodu merytorycznie, ale niejednokrotnie brakuje mu kompetencji psychologicznych, co prowadzi do szybkiego wypalenia i bezradności w kontaktach z wychowankami.

Jestem zwolennikiem powrotu do szkół klasycznej metody nauczania. Przeczytałam szereg artykułów, aby sprawdzić, co myślą ludzie lepiej zorientowani ode mnie w tym względzie i co się okazuje?
Znakiem rozpoznawczym tradycyjnego podejścia jest z jednej strony solidne wykształcenie i merytoryczna wiedza. Drugą stroną tego podejścia jest formowanie młodego człowieka, jego ludzkiej „natury” tak, aby umiał opanować podstawowe popędy i ukształtował swój charakter.
Dopełnieniem szkoły klasycznej jest chrześcijańskie spojrzenie na teorie cnót. F.W. Foerster zauważył, że „chrześcijaństwo jest (… ) największym zdarzeniem w pedagogice”.
Ideałem wychowawczym starożytnych Greków był człowiek moralnie piękny, a chrześcijańska perspektywa wieczności sprawia, że życie ludzkie odnajduje sens. Odtąd usprawniamy ciało i ducha, nie tylko na te krótkie, ziemskie chwile, ale przede wszystkim by być uzdolnionym do zdobywania wieczności.

Obok teoretycznych dyspozycji umysłu, filozofowie opisywali jego praktyczne umiejętności zwane sztukami. Już w ramach sztuk wyzwolo­nych wyróżniano umiejętności mówienia i argumentowania (retoryka), pisania, czytania, logicznego rozumowania i wnioskowania (gramatyka, dialektyka), liczenia (arytmetyka), rysowania, wykreślania (geometria), grania na instrumentach muzycznych (muzyka). Powiedzcie mi, które dziecko w obecnych czasach uczone jest rzeczowej argumentacji i logicznego wysuwania wniosków? Mają się nauczyć i wypełnić test sprawdzający.

Obecne programy nauczania preferują umiejętności praktyczne – kosztem mądrości, a nawet wiedzy.
Klasyczna pedagogika akcentowała wyższość sprawności umysłowych, ogólnorozwojowych, które służyły poszerzaniu horyzontów człowieka, analizowaniu. Szkoły klasyczne uczyły umiejętności liczenia, pisania, przemawiania, logicznego wnioskowania, czyli rozwijały ogólne predyspozycje intelektualne człowieka. Umiejętności praktyczne natomiast były tzw. sztukami niewolniczymi, stricte zawodowymi, „bezrozumnymi”. Obecne szkolnictwo skupiło się na tych ostatnich.
Co nam to dało w efekcie? Przestawienie tej kolejności, to znaczy preferowanie przedmiotów o charakterze praktycznym i użytecznym, owocuje obecnie obniżeniem poziomu intelektualnego społeczeństwa, a tym samym, brakiem samodzielnego logicznego myślenia i większą podatnością na ma­nipulacje polityczne. Co więcej – w przypadku utraty pracy, takie osoby mają problemy z przebranżowieniem się.
Warto wspomnieć, że wielkim, w pełni świadomym, krytykiem klasycznej metody nauczania był Lenin, którego duch jeszcze krąży w polskich szkołach.
Polityka oświ­atowa powinna być tak organizowana, aby wszechstronne wykształcenie ogólne zawsze wyprzedzało kształcenie użyteczne (zawodowe). Najpierw trzeba ogólnie usprawnić człowieka, wyzwolić jego horyzonty w ramach indywidualnych potencjałów (talentów i możliwości), a dopiero później kształcić w kierunku sprawności użytecznych (zawodowo-rzemieślniczych).

W całym tym skupieniu na rozwoju umysłowym starożytni nie zapominali o sprawności fizycznej. Ćwiczenia cielesne poprawiały hart ducha, dlatego i współczesny sport powinien odrywać od telewizorów, komputerów, smartfonów, pomagać walczyć z gnuśnością, lenistwem i ospałością.

W tradycji klasycznej dominował schemat kształcenia sprawności umysłu oparty niejako na dwóch stałych filarach. Najpierw przekazy­wano uczniowi konkretne wiadomości – bezpośrednio przez nauczyciela. W drugiej fazie, po tym wstępnym zaznajomieniu się z zagadnieniem, następowała jego krytyczna analiza z udziałem ucznia. Ważne przy tym są powtórzenia, które utrwalają zdobytą wiedzę.

Współczesne tzw. „metody aktywizujące” polegają na większym lub mniejszym odejściu od tego schematu, a odbywa się to na dwa sposoby. Pierwszy opiera się na swoistym uskrajnieniu zasady poglądowości, gdzie panuje subiektywizm pozn­awczym i relatywizm moralny. W takiej atmosferze uczeń zaczyna wierzyć, że każdy ma własną „prawdę” i własne „dobro”, a „zewnętrzne” narzucanie nawet obiektywnej wiedzy zaczyna być inter­pretowane jako forma totalitaryzmu. W konsekwencji zachęcany do „aktywności” młody człowiek czuje się uprawniony do wypowiadania własnego zdania, zanim jeszcze zdobędzie podstawowe wiadomości na dany temat.

Obecnie proponowana reforma szkolnictwa niewiele pomoże. Potrzebne jest ponowne zbudowanie autorytetu nauczycieli w społeczeństwie, gruntowne ich wyksztalcenie i przygotowanie do zawodu w różnych obszarach funkcjonowania w szkole. Niezbędne jest indywidualne podejście do ucznia, jego umiejętności uczenia się, ale i jego ograniczeń, które stanowią przeszkodę w zdobywaniu wiedzy. Powrót do działalności pozalekcyjnej w ramach szkoły – inspirowanie uczniów, zachęcanie do inicjatyw. A przede wszystkim powrót do dobrej szkoły klasycznej.

Opierałam się, kreśląc tych parę słów i tylko dotykając temat, na przemyśleniach doświadczonego pedagoga, miłośnika i popularyzatora pedagogiki klasycznej pana Dariusza Zalewskiego. Zainteresowanych odsyłam na stronkę: www.edukacja-klasyczna.pl , którą prowadzi. 

Foto: Aldbourne Village Gallery/Flickr/CC BY-SA 2.0

O autorze

Krystyna Łobos

Żona, matka dwóch synów i córki. Z wykształcenia filolog i piarowiec. Rzecznik Orszaku Trzech Króli w Rzeszowie. Perfekcjonistka na odwyku. Woli pisać niż mówić. Lubi włóczyć się po górach, słuchać ludzi, czytać powieści fantasy oraz dobre komiksy. Uwielbia rodzinne seanse filmowe i długie rozmowy z mężem.
Na Facebooku prowadzi stronę Siemamama

Leave a Reply

%d bloggers like this: