[nerw kultury]
63 lata temu Gombrowicz wydał „Trans-Atlantyk”, a w nim przedstawił swoiste relacje między ojcem i synem. W pewnym sensie układają się w scenę piety (rzeźby kojarzonej z męką Jezusa i kolanami Maryi). Dramat: ojciec – syn. Niektórzy uznali to za bluźnierstwo, niektórzy za pozę, niektórzy za diagnozę rozpadu i zmian. Sam później komentował w „Dziennikach” mówiąc o młodości poddającej sobie starość oraz „przekora powinna stać się dominantą naszego rozwoju” ( Kraków 1997, t.1, s.211 i 173). Ileż czekać trzeba było na realne spełnianie takiego rozwoju w rodzinach i tym, co z nich zostało?
[nerw rodziny]
Jesienią Anno Domino 2016 pojawia się dopełnienie owej kreacji. Trochę jako dowód spełnionej prognozy, trochę jako uaktualnione rozwinięcie, trochę jako biografia (ale z dołożoną interpretacją, źródłem kontrowersji). Faktycznie formą groteski wyostrzono ekscentryczność ojca i syna. Równocześnie można odnieść wrażenie, że to film o trzech matkach. Nie siliłbym się na decydowanie co ważniejsze, wszakże w życiu to naczynia połączone. Nie ukrywam, iż Aleksandra Konieczna jako matka w pewien sposób podbija serce staraniem jednoczenia „niespokrewnionych krewnych” (D. Masłowska). To biegun naprzeciw osobowości ojca – Zdzisława (A. Seweryn) wychowującego zasadą obojętności łamanej strzępami fascynacji. I „potem wszystko w człowieku zostaje, a czasem jeszcze muzealnie za nim idzie” – jak rzekł o tym jeden ze znajomych.
Czy takie parametry domu są przepisem na obsesję śmierci i zapalczywe poszukiwanie swej tożsamości, czy tylko receptą na obsesyjność i zapalczywość? Życie chyba bogatsze, aczkolwiek coś jest na rzeczy.
[i co dalej?]
„Ostatnia rodzina” jak wykrzywiony obrazek tego, co zostaje współcześnie z „Ostatniej Wieczerzy”, bo i taką scenę wigilijną tu znajdziemy. A jeśli dodać, że D. Ogrodnik w kreacji ukazał bardziej współczesnego nastolatka niż faktycznego Tomasza B., to (w połączeniu z wizją Gombrowicza) mamy obraz przykrego procesu, którego jednak warto być świadomym.
Osobiście zaliczam ten film do oglądanych uważnie, ale tylko raz w życiu (podobnie „Plac Zbawiciela”). Jednak warto.
I ostatnie pięć groszy, coby smutek złamać, a zawdzięczyć się do filmowej pani Beksińskiej, jeszcze jedna myśl z „Dzienników” Gombrowicza: „Kobieta jest kluczem do mężczyzny. Klucz ten może otworzyć bardzo wiele, teraz właśnie, w dobie obecnej. I komu? Polakom.” (t.1, s.190). Reszta jest milczeniem jak przy obrazach ojca B., jak wobec historii syna B.
„Ostatnia rodzina”, reżyseria – Jan P. Matuszyński, Polska 2016
kadr z filmu, fot. Hubert Komerski
Leave a Reply