Edukacja

Kult czerwonego paska

-Nie rozumiem mojej koleżanki – wrócił synek i od progu zarzucił mnie słowami. – Strasznie spina się o oceny. Płacze, jak złapie coś gorszego. A przecież jej rodzice są tacy mega melanżowi.

Podniosłam głowę znad garnka z zupą pieczarkową.

-Jacy? – zapytałam z rozbawieniem.

– No wiesz, nie trują jej, żeby się super uczyła, raczej wyluzowani. To ona tak siedzi i ryje.

Melanżowi…. Ciekawe określenia ma dzisiejsza młodzież. Melanż kojarzy mi się zupełnie z czymś innym. 🙂

– A jakimi rodzicami my jesteśmy? – zapytałam z zainteresowaniem.

– Wy? Wy to raczej lajtowi. – odparł.

– Aha, a co to znaczy? – wolałam doprecyzować.

– Nie wkurzacie się tak bardzo o oceny, jak coś nie wyjdzie, ani nie jesteście tacy restrykcyjni.

– No … w sumie… Ale nieraz bywa różnie i potrafimy się zdenerwować – skomentowałam.

– Taaak, tylko jak już jest w domu dym, to macie stuprocentową rację.

Miło to usłyszeć od własnego nastolatka w końcowym stadium buntu młodzieńczego.

Parę dni temu byłam mimowolnym  świadkiem rozmowy. Siedzę sobie na korytarzu i czekam z rozbawioną córką na egzamin z instrumentu. Egzamin nie spędzał jej snu z powiek,a w domu ćwiczyła na swojej gitarze, jak przypomniałam jej o tym po raz piąty z rzędu. Teraz biegała i wariowała. Obok mnie przycupnęły nastoletnia dziewczyna z mamą i od razu rozpoczęły rozmowę o … ocenach. Mama pytała o wyniki końcowe ze szkoły, a córka wymieniała oceny: polski – 6, matematyka – 5, biologia – 5, chemia – 6. W pewnym momencie miałam ochotę dorzucić od siebie : „7! I kto da więcej?”. Średnia końcowa wyszła grubo ponad 5. Mama wyspowiadała córkę także z popraw ocen. Przypuszczam, że z 5-tek na 6-tki, bo jakże inaczej… W tym momencie otworzyły się drzwi i przyszła kolej na następnego kandydata do egzaminu. Jula podniosła się niepewnie, jakby miała się przewrócić, spojrzała na swoją mamę i, zachęcona przez panią egzaminator, weszła do środka. Rozległy się dźwięki muzyki. Po paru minutach Jula wyszła, a raczej wybiegła i uciekła w najdalszy kąt korytarza, uderzając w szloch. Za nią poszła mama, która zaczęła ją pocieszać.

-Mamo, co się Julce stało? – zapytało moje dziecię, przerywając skakanie na jednej nodze przez płytki podłogowe. Wzruszyłam ramionami zakłopotana. Podeszła do mnie i szeptem powiedziała: „Pewnie źle jej poszło. Pójdę ją pocieszyć”.

-Mamo, ja chyba też powinnam się trochę denerwować.- wróciła po chwili i popatrzyła mi w oczy.

-Ależ skąd – odparłam -to tylko szkoła muzyczna. Nie ma się czym przejmować.

Gdy przyszła nasza kolej, mąż przyklejony do drzwi pokoju wsłuchiwał się w dźwięk gitary.

Za chwilę drzwi się otworzyły, młoda podeszła do mnie i powiedziała:

– Czwóreczka. Też dobra ocena.

– No jasne – odparliśmy chóralnie z mężem. – Byłaś bardzo dzielna.

Dzieci powinny mieć stworzony bufor, który pozwala im na funkcjonowanie we własnej przestrzeni. Powinny umieć podejmować decyzje, brać odpowiedzialność za swoje czyny, za lenistwo i brak zaangażowania także. Powinny również móc czuć się samodzielnymi, aby mogli świętować radość z własnych zwycięstw i celebrować sukcesy. Jednak nie może się to obyć bez naszej bacznej obserwacji, w którą stronę to zmierza, i korygowania złych zachowań, tak jak koryguje się jazdę po torze.

Mama, która z córką podejmuje tematy średniej ocen w momencie, gdy ta ledwo żyje z powodu stresu przed egzaminem chyba jest ślepa i zapatrzona w swoje oczekiwania. Natomiast córka, która za wszelką cenę zakuwa, by średnia była jak najlepsza nawet nie poczuje, jak ucieka jej najpiękniejszy etap życia – młodość i beztroska. Nie dajmy się zwariować…

Photo on Foter.com

O autorze

Krystyna Łobos

Żona, matka dwóch synów i córki. Z wykształcenia filolog i piarowiec. Rzecznik Orszaku Trzech Króli w Rzeszowie. Perfekcjonistka na odwyku. Woli pisać niż mówić. Lubi włóczyć się po górach, słuchać ludzi, czytać powieści fantasy oraz dobre komiksy. Uwielbia rodzinne seanse filmowe i długie rozmowy z mężem.
Na Facebooku prowadzi stronę Siemamama

2 komentarze

  • Widzę, że w tej kwestii niewiele sie zmieniło. Nadal jest ten sam kult, właśnie czerwonego paska. Takich paskowiczów znałem…. przyszło liceum… potem przyszły studia i to cięższe i uwierzcie mi to był dopiero dla nich cios. Myśleli, ze tutaj tez będą mieć 5-tki, ale niestety, politechnika to nie szkółka niedzielna. Wracając do tej dziewczynki i tej matki.. podsumowując- biedne dziecko..

Leave a Reply

%d bloggers like this: