Chciałoby się zawołać – ludzie, gdzie jesteście? Wracajcie do domu Ojca!
Paradoksalnie czas pandemii był dla nas bardzo dobrym rodzinnym czasem. Zniknęły zajęcia dodatkowe i okazało się, ile czasu one zajmują. Ile czasu odzyskaliśmy dla rodziny. Być może tak właśnie kiedyś funkcjonowały rodziny, większość czasu razem, w swoim gronie, bez zbyt wielu bodźców z zewnątrz. Nagle okazało się, że mamy wiele czasu na wspólną modlitwę, a dzieci się o nią wręcz upominają.
Czas fizycznego oddalenia od kościołów był ciężki, dość abstrakcyjny i mimo wszystko niezrozumiały. Teraz, po pierwszej niedzieli, kiedy można było iść bez ograniczeń do kościołów, myślę sobie, patrząc na nadal półpuste ławki, czy nie przyzwyczajamy się do wygody. Bo po co chodzić jak można obejrzeć? W kościele było około połowy ludzi w porównaniu do czasów przedpandemicznych. Część pewnie jest chora, część starsza ale nadal, ubytek jest przygniatający. Chciałoby się zawołać – ludzie, gdzie jesteście? Wracajcie do domu Ojca!
Zdałam sobie sprawę, że tak niewiele w tym życiu zależy od nas. I, że jak mówił mi wiele razy x Piotr Pawlukiewicz, jesteśmy tu tylko na chwilę. Perspektywa wieczności w tym zwariowanym świecie początkowo była dla mnie dość przerażająca, ale potem to okazała się być jedyną pewną rzeczą, która nas dotyczy. I najważniejszą, o którą tu i teraz trzeba się zatroszczyć. Świat tak kusi wygodą i komfortem, że staroświeckie klęczenie w ławce raczej nie pociąga. No właśnie. Tylko czy my wiemy po co do tego kościoła chodzimy? Picie wody przez internet, podczas gdy szklanka stoi na wyciągnięcie ręki nikogo przy życiu nie utrzyma. Tym najważniejszym Życiu.
Mówiłam już, że lubię Twoje teksty? To mówię. Bardzo dziękuję za odważne mówienie o tym, co ważne..
PS. Leżę w szpitalu. Trafiłam tu wczoraj, w Boże Ciało. Na 13 pacjentów na oddziale – tylko ja poprosiłam o Komunię Świętą. Nie mogłam być na mszy. Ale nie wyobrażam sobie, żeby można było dobrowolnie pozbawić się Chleba Życia.
Och, bardzo dziękuję za tak miłe słowa :-)! Bardzo dziękuję!