Społeczeństwo

Na marginesie 1050-tej… (2)

Jak rocznica, to trzeba też o tożsamości, w sumie będzie o okruchach tożsamości. Oczywiste, że na pierwszy rzut musi pójść zdanie o biegunach patosu i wygody.
Tysiącletnim dłutkiem ukuto wzniosłą opowieść o wierności, niezależności, sile, intelekcie, etc.
Tak samo silnie ukuto historię podłą o samolubności, zawiści, lekkomyślności, zdradach, etc.

Koniec XX w., Koszalin, Jan Paweł II przemawiał: „Proszę was, abyście nie pozwolili rozbić tego naczynia, które zawiera Bożą prawdę… abyście je chronili… abyście je sklejali, jeśli popękało”. Cóż więcej dodawać na poparcie wielkich trudnych dziejów. Ponadto obecnie wszystkie próby budowania pomnika polskości jakoś do świętego Polaka nawiązują. (Ośmielę się jednak utrzymywać, że z cokołu pomników On zmykał w zwykłe człowieczeństwo.)
Ten sam koniec XX w., bard Jacek Kaczmarski świetnie wyśpiewał i tę drugą prawdę.
„Z tej mąki nie będzie chleba,
Z tych prac nie będzie korzyści,
Z tych świątyń nie widać nieba,
Z tych snów już nic się nie ziści.” („Antylitania na czasy przejściowe”)

Niby pięknie brzmi, bo tragedia w czystej postaci, ale z takiej diagnozy (niestety i Gombrowicz podobnie o przyszłości przewidywał) trzeba się otrząsnąć. „I tu rzeczywiście można się niepokoić – gdyż jeśli nie przestaniemy, pochyleni nad naszą przepaścią, wywoływać z nicości demona, wypełni on wszystkie zakątki naszego bytu!” (W. Gombrowicz, „Dzienniki” t.1, s.70) Cóż dodawać?

Jakiś czas temu (na szczęście nie umiem malować) wyobrażałem sobie, że można by namalować obraz w klimacie Beksińskiego. Na dwóch brzegach przepaści zamontowane ambony. W każdej mówca wrzeszczy z zaangażowaniem. Oczy zamknięte w natchnieniu. A w dole przepaścią sunie mnóstwo ludzi, sam wśród nich człapię.

I trzeci okruch tożsamości. XIX wiek, Cyprian Kamil Norwid, „W pracowni Guyskiego”:
„Ten, lwiego coś mający w obliczu, mąż prawy,
To nie jest syn dzisiejszej zalotnicy sławy, […]
Zawsze tak samo będzie on prosty i cały.”
Może zbyt marzycielsko, ale tak by się chciało zobaczyć nas: twardo stąpających po ziemi a jednak lekko z głową w niebie. I tu gdzieś naprawdę drzemie w nas Chrystus. Myślę, że pokiwa mi na to głową ulubiony Żyd poeta:
„Głęboko
w szczelinie czasów,
przy
lodzie plastrowym,
czeka kryształ oddechu,
twoje niepodważalne
świadectwo.” (P. Celan, „Wytrawiona”)

Czytaj też: Na marginesie 1050-tej…

Photo: ChrisK4u via Foter.com / CC BY-ND

O autorze

ks. Grzegorz Stachura

Urodzony w rocznicę ślubu dobrych ludzi; poetycko: „płaskowyż cienia” 1998; „błękit zzieleniały” 2008; „niedożegnani” 2012; teologicznie: wspólnie z ks. Adamem Wilczyńskim „Przypatrzcie się Królowi” 2006; „Ojcze nasz. Rekolekcje” 2015; rozważania do Nocnej Drogi Krzyżowej z Kielc na Święty Krzyż 6.3.2015; w 2013 otrzymał nagrodę im. Ks. J. Pasierba.

Leave a Reply

%d bloggers like this: