Rodzina

Miłość… po prostu…

W naszym kraju jesteśmy już rodziną wielodzietną. Mamy trójkę dzieci i kartę dużej rodziny. Już na porodówce usłyszałam kilkakrotnie w związku z faktem, że miałam trzecie cesarskie cięcie od kilku (!) położnych: to już chyba ostatnie? Później jeszcze na USG bioderek wysłuchałam monologu o niebezpieczeństwie związanym z cesarką… w rodzinie… Wszyscy są mądrzejsi od lekarzy ginekologów, którzy zapewniali mnie, że spokojnie mogę myśleć o większej gromadce.

Słyszę nieraz także słowa wyrażające podziw i to mnie martwi… Podziw za 3 dzieci? Troje? Nie, nie, nie mam przed trójką jedynki. Nie 13, a 3… Jakbym była jakąś kosmitką. „Macie fajnie, stać was”. Mówią tak do mnie ludzie, którzy pracują tam gdzie mój mąż i nie mają kredytów. Tak stać nas. I was też stać. Czego się ludzie boicie? Miłości?

Wiele razy w życiu zastanawiałam się, jaki jest ten Bóg. Ileż to razy nie mogłam pojąć połączenia sprawiedliwości i miłosierdzia. Nieustannego wybaczania naszych grzechów i kochania mimo wszystko. Jakie to wszystko staje się jasne w rodzinie. Kocham, więc wymagam. Kocham mimo wszystko, bezwarunkowo, choć czasem ukrywam swą czułość ( np. w nieposłuszeństwie). Wybaczam nieustannie te same przewinienia. Pozwalam się skaleczyć, poczuć smak porażki i zwycięstwa. Jasno przekazuję wartość spraw materialnych. Wymagam miłości wobec rodziny i akceptacji wobec słabości drugiego człowieka. Proszę o pomoc, każę po sobie sprzątać. Tak zwyczajnie, z miłości. Na ile potrafię chcę wychować dzieci do świętości.

Taki jest nasz cel i o to proszę Boga w każdej modlitwie. Czyż Bóg nie jest właśnie takim rodzicem? Wybacza i wcale się już nie gniewa. Sprawiedliwie osądza, ale zawsze ma otwarte ramiona do przytulenia. Tak, Bóg kocha każdego człowieka jak my kochamy swoje dzieci. KAŻDEGO. Nawet tego zbuntowanego, który żyje Jemu na przekór. Bo czy my przestaniemy kochać nasze dziecko, gdy się zbuntuje przeciwko nam? Będziemy na nie źli, ale nasza miłość nigdy się nie skończy. To jakże Bóg mógłby się odwrócić od swojego dziecięcia?! Rodzina, to podstawowa komórka budująca społeczeństwo. Rodzina pełna miłości  i wiary to rodzina odbijająca jak w lustrze Bożą miłość ku nam. Dlatego tak bardzo rodzinę atakują, próbują zniszczyć. Szatan nienawidzi szczęśliwych rodzin i kieruje ku nim całą swoją złość. Ale my musimy oślepić go niczym bazyliszka. Warunek jest tylko jeden. Aby w naszym lustrze odbijała się nie nasz blask, ale Światło Boga.

Ludzie patrzą na nas i widzą, jak ciężko ogarnąć nam trzech chłopaków podczas mszy, że czasem na ulicy mój zbuntowany trzylatek zrobi awanturę, że jestem uwiązana karmieniem piersią. Ja patrzę na swoją rodzinę i widzę przybiegające co rano małe stópki wkradające się pod kołdrę. Ja widzę setki pocałunków dziennie i nieustanne „Mamo, kocham cię”. Widzę błysk w oczach syna, który uwielbia lekcje pływania. Lubię radość wspólnych gier. Lubię śmiech łaskotanego niemowlaka i braci, którzy próbują go rozśmieszyć. Uwielbiam podsłuchiwać ich poważne rozmowy i patrzeć jak sobie pomagają. I jak szaleją za swoim tatą. Za swoim bohaterem.

O autorze

Agnieszka Gozdek

Absolwentka Politechniki Śląskiej, która niedawno postanowiła schować do szuflady dyplom, aby całkowicie poświęcić się wychowywaniu i nauczaniu swoich dzieci. Mama potrójna, jedyna kobieta w rodzinie. Nieco nakręcona na ekożycie w wolnych chwilach miksuje domowe kosmetyki.

1 Komentarz

  • Podziwiam-
    3 chłopców w domu+mąż…Nie wiem,czy dałabym radę być w takiej mniejszości.

Leave a Reply

%d bloggers like this: