Rodzina

Nie jestem najważniejsza?!

Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. (Mt 18,3n)

Jakiś czas temu podczas kazania nasz emerytowany proboszcz wyjaśniał co oznacza postawa dziecięctwa. Tylekroć w ciągu swojego życia słyszałam, że mam stać się jak dziecko, aby mieć udział w królestwie niebieskim. Ale co to znaczy?
Ksiądz skupił się na jednym z aspektów dziecięctwa – być jak dziecko oznacza, że nie jest się najważniejszym. Nigdzie. Ani w pracy, ani w sąsiedztwie, ani w rodzinie. Szczególnie podkreślił aspekt rodzinny popatrując na zebranych w kościele ludzi z lekkim uśmiechem.

Dla mnie było to jak grom z jasnego nieba. Przede wszystkim dlatego, że właśnie w tym momencie uzmysłowiłam sobie, że gdzieś podświadomie często uważałam się za najważniejszą osobę w mojej rodzinie. Było to tyleż zaskakujące co oczywiste. Stanęły mi przed oczyma liczne sytuacje, w których forsowałam swoje rozwiązania i pomysły, wiadomo – najlepsze. Przypomniały mi się chwile zawodu i gniewu, kiedy nie byłam doceniona, albo doceniona należycie – po prostu skandal. Przywędrowały wspomnienia, kiedy usprawiedliwiałam sama przed sobą swoje lenistwo, albo zaniechania – w końcu MI wolno… Ojej, dlaczego nie widziałam tego wszystkiego tak wyraźnie wcześniej? Czy to dlatego, że najciemniej jest pod latarnią i to co oczywiste najtrudniej dostrzec? Czy też wraz z uśmiechem starszego księdza dostałam łaskę zrozumienia?

Nie wiem jak było, ale od czasu tego pamiętnego kazania żyje mi się zdecydowanie prościej i przyjemniej. Omija mnie cała masa frustracji związanych z dziesiątkami, jak nie setkami sytuacji, w których okazuje się, że nie jestem i nie muszę być najważniejsza. To działa i wewnątrz naszej małej rodziny – ja, mąż, dzieci jak i w szerszym rodzinnym kole – w relacjach z rodzicami, teściami, rodzeństwem. Boże, co za ulga… Dziękuję!
I z serca polecam Wam wszystkim.

O autorze

Marta Dzbeńska-Karpińska

Z wykształcenia politolog i manager, z wyboru fotograf i dziennikarz. Autorka książki i wystawy „Matki: mężne czy szalone?” Żona i mama trójki dzieci. Fanka czarno-białej fotografii analogowej. Bardzo lubi ludzi, spacery i muzykę, a niekiedy także gotowanie.

1 Komentarz

  • Faktycznie tak jest. No i z drugiej strony skoro nie boję się już spaść ze szczytu, nie boję się też siegnąć w pokorze dna. A w końcu może nie jest znów tak daleko jednemu do drugiego.
    Z resztą Pascha to jest właśnie to:
    „Choć poległ Wódz życia, króluje dziś żywy…”

    Wracając do dzieci, to kto, choć jest przecież najważniejszy i dla mamy i dla taty, bardziej prostodusznie wziałby za dobrą monetę i zabrał się za smakowanie „odkrytego w wielkim świecie” kapcia ojca 😀

Leave a Reply

%d bloggers like this: