Wiara

Jan Paweł II nie onieśmielał

Marta Dzbeńska-Karpińska: Jakie były Księdza obowiązki u boku Jana Pawła II?

ks. Paweł Ptasznik: Pracowałem dla Ojca Świętego prawie 10 lat. Od 2 stycznia 1996 roku do jego śmierci. Od pierwszych dni jednym z moich głównych zadań była codzienna, bezpośrednia praca z Janem Pawłem, tzn. spisywanie tego, co dyktował. W 1994 roku, gdy upadając złamał rękę i nie mógł pisać swoich tekstów, poradzono mu żeby je dyktował. Ojcu Świętemu spodobał się ten sposób pracy, stwierdził, że może pisać więcej niż ręcznie. Więc nawet po zakończeniu leczenia każdego dnia godzinę, półtorej poświęcał na dyktowanie. Od samego początku Ojciec Święty starał się mnie zaangażować w twórczą pracę. Zazwyczaj po podyktowaniu jakiegoś fragmentu prosił, żeby mu przeczytać ten tekst, uzupełniał go, nanosił poprawki i pytał, co ja o tym sądzę. Na początku było to dość krępujące, bo cóż ja – młody człowiek, dopiero po doktoracie, miałem powiedzieć. Ale widziałem, że to nie było pytanie pro forma – papież rzeczywiście oczekiwał ode mnie mojego zdania, refleksji na dany temat. To była praca, którą bardzo żywo i bardzo mile wspominam.

Praca z papieżem była wspólnym tworzeniem.

Niesamowite było doświadczenie, kiedy mogłem uczestniczyć w celebracjach papieskich, zwłaszcza podczas pielgrzymek międzynarodowych, słuchać tekstów, które razem tworzyliśmy i widzieć jak ludzie je odbierają. Czasami przy pisaniu wydawało się, że to taki zwykły tekst, ale kiedy papież go wygłosił ludzie reagowali w sposób, którego nigdy bym wcześniej nie przewidział. Miejsca, które wydawały się nieważne, w kontekście, w którym się znajdowaliśmy, nagle nabierały swojej treści.

Czy Ojciec Święty przewidywał taką reakcję ludzi?

Ojciec Święty przygotowywał teksty z dużym wyprzedzeniem. Przed podróżami apostolskimi to były przynajmniej 3 miesiące. Zawsze starał się umieścić je w kontekście danego kraju, społeczności, Kościoła. On bardzo dobrze znał Kościół i doskonale się orientował w tym, jak żyje Kościół lokalny, więc pewne reakcje mógł przewidywać, ale na pewno nie wszystkie.

Czym była dla Księdza wieloletnia praca u boku człowieka świętego?

Zawsze podchodziłem do Jana Pawła II z wielkim szacunkiem. Dlatego, że to papież, ale i dlatego, że to wielki człowiek. On nie onieśmielał. Był zawsze serdeczny, otwarty, ciepły, prosty, nie robił dystansu. Od obiadu, podczas którego się spotkaliśmy po raz pierwszy, miałem odczucie takiej bliskości, serdeczności. Ale równocześnie poczucie wielkości, osobowości, wyjątkowości, bo o świętości nie myślałem wtedy. Być może to był mój błąd i mógłbym o wiele więcej skorzystać przez te 10 lat, gdybym patrzył przez pryzmat świętości, a nie tylko wielkości człowieka. Gdy zbliżał się moment odejścia Ojca Świętego bardziej starałem się o tej świętości myśleć. Śmierć była uwolnieniem od wielkiego cierpienia, a z drugiej łagodnym przejściem ze świętości tu do świętości tam. Nigdy nie było we mnie żadnej wątpliwości, że od samego początku Jan Paweł II jest z Chrystusem, z którym był blisko za życia. Beatyfikacja i kanonizacja to były proste konsekwencje.

Czy Jan Paweł II był mistykiem?

Można było obserwować jego głębokie zanurzenie w modlitwę, choćby to były krótkie chwile, na przykład podczas pielgrzymek. Ale z drugiej strony nie tracił kontaktu z rzeczywistością. Potrafił popatrzeć na zegarek i wiedział, że trzeba iść. W każdej sytuacji dawało się odczuć jego zjednoczenie z Chrystusem, z Ewangelią. Pytanie, które często zadawał na głos: „Co w takiej sytuacji zrobiłby Jezus? Co mówi o tym Ewangelia?” stale mu towarzyszyło w odniesieniu do wielkich spraw świata i Kościoła i w odniesieniu do konkretnych ludzi, konkretnych sytuacji. W tym sensie był mistykiem, ale to był mistycyzm chodzący twardo po ziemi.

Jaki wpływ na Księdza życie ma dziś doświadczenie pracy z Janem Pawłem II?

To doświadczenie owocuje w moim życiu osobistym i kapłańskim. Nie można przejść obojętnie nad tymi wspomnieniami, obrazami, spotkaniami, słowami. One zostały w sercu. Wciąż uczę się tego, żeby być otwartym na drugiego człowieka, usiłować go zrozumieć, w różnych trudnych sytuacjach umieć zaakceptować to, że coś jest nie po mojej myśli. Oczywiście, to nie zawsze się udaje, ale jest we mnie chęć, żeby do tego dorastać. To samo dotyczy modlitwy, przeżywania Eucharystii, czy sakramentu pokuty. Jan Paweł II, człowiek święty, który nawet zewnętrznie rzecz biorąc nie miał okazji do grzechu, regularnie się spowiadał. Papież traktował spowiedź nie tylko jako oczyszczenie sumienia, duszy, ale jako spotkanie z miłosiernym Chrystusem. Zawsze mówił, że bez spowiedzi, bez rachunku sumienia, bez prośby o przebaczenie trudno mówić o wewnętrznym wzroście. To wszystko jest dla mnie wzorem na miarę moich możliwości.

Czy Jan Paweł II po swoim odejściu robi teraz więcej dla ludzi niż robił za życia?

Za życia setki tysięcy osób zwracały się do Ojca Świętego z prośbą o modlitwę i on rzeczywiście poświęcał dużo czasu na modlitwę za konkretnych ludzi. Nie jest tajemnicą, że prosił, aby wypisywać mu intencje. Trzymał je w kaplicy. Myśmy informowali, że Ojciec Święty się modli i zdarzało się, że przychodziły potem listy z podziękowaniem za otrzymane łaski. Czasem to nie był efekt taki, o jaki ludzie prosili, ale odczytywali go jako odpowiedź na modlitwę.

Czy jakaś historia szczególnie utknęła w Księdza pamięci?

Pamiętam taką sytuację: rodzice prosili o modlitwę za ich umierającą na raka córeczkę. Odpisaliśmy rutynowy list, a Ojciec Święty się modlił. Po jakimś czasie przyszła odpowiedź od ojca dziewczynki. Napisał, że ich córeczka zmarła, ale tego samego dnia, kiedy odeszła dotarł do nich nasz list. Ojciec pisał, że dzięki tej informacji i modlitwie potrafił zaakceptować jej śmierć i przyjąć ją jako zrządzenie Boże, dzięki któremu córeczka jest szczęśliwa. Ten list pokazał mi sens naszego pisania.
Wracając do poprzedniego pytania, to myślę, że dzisiaj robi więcej, bo dzisiaj ludzie nie potrzebują pisać. Sami się modlą i wiem, że modlą się na całym świecie.

Czy jest jakaś grupa osób, która jest pod szczególną opieką Jana Pawła II?

Rodziny. Największa ilość spraw przedstawianych Janowi Pawłowi, czy to pisanych i zostawianych przy grobie, czy przychodzących w listach, dotyczy kryzysów rodzinnych, na różnych poziomach – małżeńskim oraz między rodzicami a dzieckiem. Zawsze szczególne wrażenie robią na mnie świadectwa o pojednaniu małżeństw dzięki jego wstawiennictwu. To się zdarza dość często.
Wiele małżeństw, które nie mogą mieć dzieci, prosi o modlitwę za wstawiennictwem Jana Pawła o potomstwo. Tak było już za jego życia. Sam wiele razy prosiłem go o modlitwę za moich krewnych czy znajomych, i wiem, że ta jego modlitwa była skuteczna. Tak też jest dziś.

Czy poza Polską są na świecie kraje, gdzie kult Jana Pawła II jest szczególnie żywy?

Nie podróżuję zbyt wiele, więc nie znam sytuacji w świecie. Miałem okazję uczestniczyć w międzynarodowych konferencjach w Kolumbii i w Meksyku, i mogłem przekonać się, że w Ameryce Łacińskiej jest żywy kult Jana Pawła II. Wiem z doświadczenia, że we Włoszech ludzie są bardzo do niego przywiązani. Mam wrażenie, że każdego spotkanego Polaka kojarzą od razu z Janem Pawłem.
Ciekawym fenomenem jest to, że w Bazylice Świętego Piotra jedyne miejsce, poza Kaplicą Najświętszego Sakramentu, w którym ludzie zawsze się modlą, jest ołtarz Jana Pawła II. Codziennie rano są tam odprawiane trzy Msze święte i na długi czas naprzód nie ma wolnego miejsca. I to nie są tylko grupy z Polski, ale z całego świata.
Zauważyłem, że po audiencji środowej biskupi, którzy mają okazję spotkać się z obecnym papieżem na placu, zaraz potem idą do Bazyliki i zawsze zatrzymują się przy grobie Jana Pawła.

Powiedział mi Ksiądz kiedyś, w kontekście naszego spotkania, że „Jan Paweł II łączy ludzi”.

W każdej sekcji Sekretariatu Stanu mam kolegów, którzy pracowali tam za Jana Pawła II. Nie wiem jak Ojciec Święty potrafił to sprawić, ale wszyscy wspominają, że atmosfera pracy była jak w rodzinie. Robiło się coś wspólnie z takim oddaniem, że nikt nie liczył czasu. Wiele było sytuacji nieprzewidzianych – audiencji, spotkań, wydarzeń w świecie – w których trzeba było reagować na bieżąco, często poza godzinami pracy biurowej. Nigdy nie słyszałem narzekania. Wszyscy w poszczególnych sekcjach odpowiadali gotowością i widziałem z jaką chęcią robili coś, co było ponad ich obowiązki. Ponieważ to dotyczyło Jana Pawła. Dziś, z tymi, którzy jeszcze pozostali, łączą nas dobre wspomnienia, do których często wracamy.
W ciągu tych lat od śmierci Ojca Świętego dopiero zacząłem poznawać Włochów. Dowiadywali się z różnych źródeł, że współpracowałem z Janem Pawłem II i zaczęto mnie zapraszać na spotkania. Poznałem różne środowiska włoskie od Północy aż po Sycylię. Jeśli tylko jest taka możliwość i pozwalają mi na to obowiązki to staram się nie odmawiać prośbom, żeby dać świadectwo o Janie Pawle II. To nie tak, że przyjeżdżam, mówię coś o papieżu i odjeżdżam. Od razu pojawiają się ludzie, którzy chcą porozmawiać, przedstawić swoją sytuację, proszą o modlitwę. Czasami to jest krępujące, bo chcą przyjść i choćby podać rękę komuś kto był blisko papieża. W jakiś sposób uczestniczę w historii konkretnych ludzi i rodzin. Te związki trwają i właściwie moje życie we Włoszech funkcjonuje wokół Jana Pawła II.

Ks. Paweł Ptasznik (55 l), prałat, doktor teologii. Kierownik Sekcji Polskiej/Słowiańskiej watykańskiego Sekretariatu Stanu. Rektor kościoła Św. Stanisława Biskupa Męczennika w Rzymie i duszpasterz polskiej emigracji. Redaktor m.in. serii „Dzieła zebrane Jana Pawła II” oraz konsultant filmów „Jan Paweł II” oraz „Karol. Człowiek, który został papieżem”. Współscenarzysta filmu „Świadectwo”.
Interesuje się muzyką i literaturą. Bardzo ceni sobie kontakt z ludźmi. Ma siostrę i brata.

Fragmenty wywiadu ukazały się w miesięczniku Tak Rodzinie.

Foto: archiwum prywatne ks. Pawła Ptasznika

O autorze

Marta Dzbeńska-Karpińska

Z wykształcenia politolog i manager, z wyboru fotograf i dziennikarz. Autorka książki i wystawy „Matki: mężne czy szalone?” Żona i mama trójki dzieci. Fanka czarno-białej fotografii analogowej. Bardzo lubi ludzi, spacery i muzykę, a niekiedy także gotowanie.

Leave a Reply

%d bloggers like this: