Wiara

No bo co to za modlitwa?

Jak ja nie znosiłam różańca… To naprawdę nie była moja ulubiona forma modlitwy… Delikatnie rzecz ujmując!

Tak się złożyło, że wychowywałam się w domu, w którym różaniec odmawiało (i odmawia) się codziennie – całą rodziną. Zazwyczaj mama wybierała najmniej dogodny czas (przynajmniej tak mi się zawsze wydawało), więc szczególnej radości we mnie nie było – a gdy jeszcze postanowiła dołożyć kilka modlitw na koniec, to już mi się po prostu wszystko gotowało od środka. I żadne argumenty, że to przecież najskuteczniejsza broń przeciw złemu, że wyprosić nim można zdroje łask, że Maryja chce abyśmy modlili się właśnie w ten sposób, zupełnie do mnie nie trafiały. Wręcz przeciwnie- dolewały oliwy do ognia. Myślałam: „Hmm…jeśli jej się wydaje się, że tym sposobem wychowa nas w ‘duchu katolickim’ to się myli! Jedyny cel jaki może osiągnąć to całkowite zniechęcenie nas do Pana Boga i modlitwy- z różańcem na czele!”
Ale wiecie co? Myliłam się! Naprawdę się myliłam…

Ani mnie to do Pana Boga nie zniechęciło, ani nie zraziło do modlitwy. Wręcz przeciwnie- zaszczepiło to we mnie jakaś podświadomą pewność, że w różańcu moja siła, że w sytuacjach kryzysowych muszę za niego chwycić i przesuwając paciorki powierzyć Maryi wszystkie moje problemy. Prosić o pomoc… Szukać ratunku… Właśnie u niej- no bo u kogo jak nie u ‘mamusi’?

Niektórzy mówią, że różaniec to trudna modlitwa – monotonna, nudna, bez głębi.

Ale to chyba nie tak.. Najlepiej wyjaśnił to Jan Paweł II: Różaniec to skarb, który trzeba odkryć! Czasem chwilkę to zajmuje, ale warto…Tak przynajmniej twierdzi większość świętych.
Ojciec Pio, Święty Jan Bosco, jak i  Jan Maria Vianney twierdzili, że #Różaniec jest przedłużeniem Zdrowaś Maryjo, którym można uderzyć, zwyciężyć i zniszczyć wszystkie piekielne moce. Św. Łucja Santos przekonywała, że dzięki tej modlitwie można wszystko wyprosić, zaś  według św. Escriva: Święty różaniec jest potężną bronią. Używaj jej z ufnością, a zadziwią cię wyniki”.

I mogłabym tak przytoczyć jeszcze wiele przykładów, ale nie do tego zmierzam. Na mnie kiedyś kompletnie nie działały tego typu argumenty – a przynajmniej tak mi się długo wydawało. No właśnie – znów mi się coś wydawało!
Niby nie buntowałam i nie znosiłam różańca, ale zawsze miałam go przy sobie. Ten różaniec ze zdjęcia kupiłam wieki temu (miałam może z trzynaście lat) i od tamtej pory towarzyszył mi we wszystkich trudnych momentach- zaczynając od klasówek poprzez maturę, studia, wyjazd za granicę czy poród. Jak to fajnie mówią w Anglii: ’You name it’, a różaniec tam ze mną był…

Jaki z tego wszystkiego morał?

Może następnym razem zamiast trzymać za coś kciuki, warto sięgnąć po różaniec…

Photo credit: Ondřej P. Vaněček via Foter.com / CC BY-SA

O autorze

Aneta Wrzosek

Aneta Wrzosek – przede wszystkim szczęśliwa żona oraz mama bliźniaków- Franka i Filipa. Poza tym także absolwentka University of West London i aktywna zawodowo specjalistka od marketingu. Autorka bloga: Katoliczka na Wyspach . W wolnych chwilach pasjonatka dekorowania wnętrz, mol książkowy, uzależniona od tańca, kosmetyków, mody, zdrowego stylu życia i domowych wypieków. Codziennie od nowa próbuje żyć maksymalnie i zarażać innych chrześcijańską radością.

Leave a Reply

%d bloggers like this: