Świadectwa

Podróż pełna cudów

Chciałbym opisać Wam naszą pełną „cudów” podróż na wakacyjny wypoczynek w góry.
Rzecz działa się w zeszłym roku. Początkowo podróż odbywała się bez żadnych problemów. Jednak po przejechaniu ponad stu kilometrów samochód nagle odmówił posłuszeństwa. Dosłownie. Silnik zamilkł i koniec. Na szczęście auto udało się naprawić i jeszcze tego samego dnia dotrzeć do celu podróży.
A gdzie te cuda? Ano, było ich w tej przygodzie sporo.

Pierwszy to fakt, że po nagłym wyłączeniu się silnika siłą rozpędu udało nam się wjechać i jeszcze elegancko zaparkować na parkingu stacji benzynowej. Jako, że jechaliśmy trasą szybkiego ruchu, tzw. gierkówką, nawet nie chcę myśleć jak sprawy by się potoczyły, gdyby awaria auta spotkała nas chwile dalej.Moglibyśmy być na odludziu, w lesie, gdzie była tylko i wyłącznie owa droga. Gdyby to się zdarzyło chwilę wcześniej – przejeżdżaliśmy przez zakorkowane, remontowane duże miasto.
Dodatkowo, okoliczności samego manewru przymusowego – nagłego parkowania, także były niespotykane. Mianowicie, w chwili gdy nastąpiła awaria jechaliśmy lewym pasem trasy szybkiego ruchu i akurat przypadkiem 🙂 innymi pasami nikt nie jechał. Dzięki temu nasz nagły skręt nie stanowił dla nikogo przeszkody. Nie jestem mechanikiem, na samochodach od tej strony znam się mało, ale pierwsze co zrobiłem po zaparkowaniu to otworzyłem maskę, by sprawdzić czy nie zauważę tam niczego niepokojącego. Nic takiego nie rzuciło mi się w oczy, ale widząc że zauważył nas pewien młody człowiek, z pytaniem co się stało. To także, w świecie gdzie obecnie panuje wszechobecna znieczulica, było niesamowite.

Okazało się, że mężczyzna ten jest miejscowym, sam niewiele mógł pomóc, ale podał namiar na najbliższego mechanika. Dodatkowo podał swoje imię i nazwisko byśmy mogli się na niego powołać. Mechanikiem był jego znajomy. Niestety okazało się, że mechanik był kilkaset kilometrów dalej na wyjeździe. Jednak sam, nieproszony, obdzwonił swoich znajomych i podał nam namiary na kolejnego fachowca. W międzyczasie dotarli do nas moi rodzice, z którymi mieliśmy wypoczywać. Dzięki temu mieliśmy możliwość odholowania samochodu do warsztatu. Dodam, że podróżowaliśmy z trójką naszych maluchów na pokładzie.
Na szczęście serwisie okazało się, że czeka na nas altanka, gdzie mogliśmy jako tako odpocząć, a wręcz miło spędzić czas, posilić się i odświeżyć. By było ciekawiej warsztat był czynny do godziny 17:00, a samochód do dalszej podróży gotowy był o 16.55.
Na zakończenie dodam, to co naszym zdaniem w tej sytuacji bardzo ważne,  całe zdarzenie miało miejsce przy wyjeździe z duchowej stolicy Polski, Częstochowy.
Matka Jasnogórska pięknie o nas zadbała.

O autorze

Jarosław Marszałek

Szczęśliwy mąż i tata trójki dzieci. Od lat osiemdziesiątych związany z Ruchem Światło-Życie. Uwielbia spędzać czas z rodziną, rodzinne podróże, gry czy wieczorne seanse filmowe. Fan dobrej muzyki (U2) i dobrych książek. Prowadzimy blog www.cudaBoga.blogspot.com pisze o tym co Bóg czyni w życiu różnych osób które podsyłają nam swoje świadectwa na adres - cudaBoga@gmail.com

Leave a Reply

%d bloggers like this: