– Proszę pani, ja jestem już w sześciolatkach – mówi do mnie dziewczynka na placu przedszkolnym.
– Tak? I jak ci się podoba? – pytam.
– Jest super. Bo wie pani, do pięciolatków to nie lubiłam chodzić. Ale w sześciolatkach mamy książeczki i będziemy się uczyć czytać i pisać – odpowiada rezolutnie dziewczynka.
– Pewnie już nie możesz się doczekać, gdy za rok pójdziesz do szkoły – kontynuuję rozmowę.
– Nie bardzo, ale najważniejsze jest to, że będę umiała czytać i pisać – mówi dziewczynka.
– To ważna umiejętność – mówię.
– Tak, dla mnie ważna, bo wreszcie będę mogła pisać na moim telefonie – tłumaczy mi sześciolatka.
– To ty masz swój telefon? – pytam zaskoczona – a po co ci on?
– Bo wie pani, tam są gry i takie śmieszne rzeczy. W internecie są „jaja” – wyjaśnia i biegnie na huśtawkę.
Taką rozmowę miałam wczoraj na placu zabaw przed przedszkolem. W tym roku nasza najmłodsza córeczka zaczęła swoją edukację przedszkolną. Ową dziewczynkę z mojej powyższej rozmowy pamiętam jeszcze z grupy trzylatków, gdy z płaczem zostawała w przedszkolu przyprowadzana przez mamę. Teraz wyrosła i stała się bardzo rozmowna. Jest otwarta i dzieli się swoimi przemyśleniami.
Potem w domu długo zastanawiałam się nad tym, co usłyszałam.
Po pierwsze – po co sześcioletniemu dziecku telefon.
Po drugie – do kogo ono dzwoni.
Po trzecie – skoro zagląda do internetu, to po co tak małemu dziecku dostęp do sieci.
Po czwarte – przecież tak małe dziecko nie jest w stanie ocenić czy dana wiadomość jest przeznaczona dla niego lub nie.
Po piąte – co to są te „jaja”.
Prawdopodobnie chodzi o jakieś zabawne filmiki.
Jak to wszystko pogodzić z potrzebną w przedszkolu, a potem szkole uwagą, skupieniem, nie rozpraszaniem się na lekcjach.
Dlaczego dzieci dostają takie narzędzie do ręki? Zwykły telefon nie budziłby w niej takiego zainteresowania. Bo do kogo może zadzwonić? Do babci? Dziadka? Rodziców? Ale telefon z dostępem do internetu do dopiero zabawka!
Po południu wrócił ze szkoły nasz drugi syn, uczeń piątej klasy. Opowiada wrażenia z pierwszego dnia w klasie.
– A wiesz, że A. został youtuberem? – mówi.
– A wiesz co to znaczy? -pytam.
– Tak, robi filmiki i wrzuca do sieci. Upublicznia je – wyjaśnia mój jedenastolatek.
– I po co to robi – dociekam.
– Chce być popularny.
Rośnie nam pokolenie, którego nie jesteśmy w stanie zrozumieć. Oni myślą obrazami. Ważne żeby zaistnieć. Ważne są „lajki”. Pewnie ciężko będą znosić krytykę. Pokolenie elektroniczne, które żyje w wirtualnym świecie.
Nowe pokolenie jest inne!!!!!
Wszyscy tu zginiemy!
Krytyku idiotów łącze się z tobą w bólu i ma pan całkowitą rację, że pani Joanna Jakubowska myśli, że świat jest nadal w 19 wieku, ale jednak żyjemy w czasach 21 wieku, gdzie prawie każde dziecko posiada telefon i to normalne, że przegląda internet, ponieważ telefon w 21 wieku nie służy tylko do dzwonienia i pisania sms-ów jak pani myśli.