Kilka lat temu dowiedziałam się od znajomej, że jej syn przystąpił w wieku 7 lat do wczesnej I Komunii Świętej. Od tego czasu myślałam o tym, by i nasze dzieci mogły jak najwcześniej w pełni przeżyć Eucharystię. Dwa lata temu podjęliśmy decyzję, że w tym roku nasz najstarszy blisko ośmioletni syn przystąpi do I Komunii. Jednak w miarę upływu czasu, coraz częściej pukała do mnie myśl, czemu nie posłać rónież dwójki młodszych naszych dzieci. Początkowo wydawało mi się to szaleństwem, bowiem córka dopiero za 3 miesiące kończy 6 lat. Jak na logiczny umysł przystało zaczęłam wgłębiać się w temat, rozmawiać ze znajomymi, czytać dokumenty kościelne i wypowiedzi papieży. Mimo wewnętrznego rozdarcia wszystkie informacje, na jakie natrafiałam, oraz pragnienie I Komunii u dzieci, utwierdzały mnie w tym, że będziemy przygotowywać całą trójkę do tego wydarzenia.
Bardzo pomogła mi ta strona, oraz książka nt. wczesnej Komunii świętej, tam polecana. Ze zdumieniem stwierdziłam, że żyjąc w rodzinie katolickiej, w sposób naturalny przerobiliśmy praktycznie całość proponowanego tam materiału przygotowującego do tego sakramentu. Również wypowiedzi papieży i przepisy Kodeksu Prawa Kanonicznego kierowały nas w stronę decyzji.
Mimo racjonalnej wiedzy jednak wątpliwości nadal były silne. Próbując jakby utwierdzić się w wątpliwościach (ach ta kobieca przewrotność) przeprowadziłam rozmowy z kilkoma księżmi i żaden nie poddał w najmniejszą wątpliwość naszych planów, a co więcej, uważali, że to jest dobry pomysł.
Czas biegł, odbyliśmy z dziećmi wiele godzin rozmów, niejako przy okazji, przekazując im najważniejsze kwestie związane z sakramentem pojednania, I Komunią Święta, dziesięcioma przykazaniami, prawdami i wiary i innymi rzeczami. Dzieci zadawały także wiele pytań. Odkurzyłam jedną z moich ulubionych książek z dzieciństwa pt. Piotr i Urszula, o przygodach dwójki sześcioletnich bliźniaków przygotowujących się do wczesnej Komunii świętej*.
Nadszedł wrzesień ubiegłego roku i udaliśmy się do naszego księdza proboszcza, zapytać czy wyrazi zgodę. Ksiądz początkowo zaoponował, mówiąc, że to byłby precedens w parafii i że nie ma takiej praktyki, ale po krótkiej rozmowie poprosił by wrócić do niego za tydzień. Szliśmy z pewnym niepokojem, zupełnie niepotrzebnie! Okazało się, że nie ma najmniejszego problemu, wystarczy napisać pismo do kurii i uzyskać zgodę. Proboszcz w kurii w czasie tego tygodnia już rozmawiał więc wiedzieliśmy, że jest to tylko formalność. Jak dzieci się dowiedziały, że za kilka miesięcy przyjmą Pana Jezusa, ogromnie się ucieszyły. Zostaliśmy skontaktowani z siostrą katechetką, która miała nam pomóc w przygotowaniach. Ku mojej radości stwierdziła, że mamy się przygotowywać w rodzinie a z nią spotkamy się już na sam koniec. Siostra doskonale czuła temat wczesnej i rodzinnej Komunii Świętej! To było po prostu niesamowite.
Nadeszła wiosna, nadal targały mną wątpliwości i w ogóle dużo ciężkich spraw działo się w naszej rodzinie, jak nigdy dotąd. Ktoś powiedział, że będzie z tego wielkie dobro skoro takie trudności mamy. Codziennie modliliśmy się o dobrze przygotowanie i dobre przeżycie sakramentów przez nasze dzieci. W zasadzie do ostatnich tygodni miałam w sobie lęk i niepokój, zupełnie irracjonalny. Dopiero gdzieś na tydzień przed pierwszą spowiedzią, kiedy robiłam z dziećmi w domu próby i sprawdzałam czy mają odpowiednią wiedzę, gdy zrobiłam z nimi rachunek sumienia, zaczął przychodzić spokój. Byłam zaskoczona, niektórymi sprawami jakie wymieniały w rachunku sumienia.
Dzień pierwszej spowiedzi był szczególny – uroczystość Najświętszego Serca Jezusa i I piątek miesiąca. Mieliśmy możliwość przyjąć sakrament w ciszy i skupieniu, bez pierwszopiątkowych kolejek i Mszy w tle. My rodzice na kolanach, a dzieci po kolei przy konfesjonale, na końcu my dorośli. Można by rzec rodzinna spowiedź. Wyjątkowa.
Uniknęliśmy też szału prezentowego, jaki zwykle towarzyszy I Komunii. Dzieci dostały drobne upominki związane z uroczystością, Pisma Święte i inne drobiazgi. W ogóle nie czekały na prezenty, nie to było istotą tego dnia. To było piękne.
Patrząc na to jak nasze dzieci przeżywały ten czas, spowiedź i I Komunię, nie mam wątpliwości, że była to dobra decyzja. Cieszę, się, że ją podjęliśmy i wiem, że wszystkie podszepty i wątpliwości były po to by mi zamącić ocenę sytuacji a może nawet odwieść mnie od doprowadzenia dzieci do Najlepszego Lekarza. Co ciekawe, zwykle wydaje mi się, że mam dobre rozeznanie różnych sytuacji i je „czuję”. Tu był chyba pierwszy raz kiedy przeszłam na tryb rozumowo-logiczny w kwestii, jakby nie było, duchowej. Jak ważna to musiała być sprawa skoro musiałam w swoim sercu stoczyć o nią taki bój! Chwała Panu!
*obecne wydanie dostępne jest pod innym tytułem np TU
Photo credit: Aleteia Image Partners via Foter.com / CC BY-SA
Leave a Reply