Wiara

Proza życia. Epilog.

Naprawdę mało brakowało, żebym nie pojechała na tamtą mszę. I naprawdę miałam nie jechać. Trudny dzień i dużo spraw, wszystkie z etykietą: Pilne.

Ale się uparłam. Pojechałam – z obawami, bo nie wiem, co będzie; ze świadomością ryzyka – bo przecież czas spędzony TAM był czasem nie wykorzystanym na pracę TU… Teorię miałam opracowaną w najdrobniejszych szczegółach, gorzej z praktyką…

Pojechałam, bo uznałam, że to będzie jedyne rozsądne rozwiązanie moich rozterek, czy zostać, czy jechać. Pojechałam, bo tak naprawdę bardzo, ale to bardzo potrzebowałam tej modlitwy, tego wyciszenia, tej Adoracji Sanctissimum…

Na miejscu byłam godzinę przed czasem. Zazwyczaj jestem wcześniej, ale …nie  tak dużo. I pierwsze zaskoczenie: dobrze mi było z tym, że mam czas na osobistą modlitwę.

Wchodzę do świątyni. Klękam. Wyciągam różaniec… I słyszę tupot małych nóżek. I radosny śmiech małego dziecka. Na zewnątrz. A za chwilę tuż obok mnie. Wychodzę na chwilę…

A potem to już się potoczyło „z górki”. Kilka słów zamienionych z mamą przeuroczej właścicielki małych nóżek, którą okazała się moja dawno nie widziana znajoma (która na dodatek poprosiła mnie o zrobienie trzech różańców); potem drugie spotkanie (wciąż przed świątynią) ze znajomą, która mieszka całkiem niedaleko, ale poznałyśmy się prawie 300 km od naszych domów; a potem jeszcze jedno spotkanie z moją Panią Profesor z czasów studiów…

Powie ktoś: co w tym takiego niezwykłego, że aż trzeba było o tym pisać?

W sumie nic. Taka tam… proza życia. Może tylko to, że nie tak często spotykam ludzi, na widok których uśmiech nie schodzi z twarzy. A tutaj, w ten jeden dzień w jednym miejscu… trzy takie osoby.

Byłam na tej mszy, modliłam się – dziękując za Bożą dobroć. Naprawdę przepełniała mnie wdzięczność…

Umieć zauważyć, że życie czasem przynosi serdeczne chwile, miłe niespodzianki i dobre spotkania – uczę się tego. Tak jak i tego, żeby za każde z takich chwil, niespodzianek i spotkań dziękować dobremu Panu Bogu.

Trywialnie zabrzmi, ale to naprawdę pomaga. Wierzyć, mimo wszystko. Mieć nadzieję. Kochać. Uczyć się być dobrym dla innych.

Photo credit: svenwerk via Foter.com / CC BY-NC-ND

O autorze

Dorota Szczepańska

Z wykształcenia i zamiłowania polonistka i pedagog, z pasją teatralną. Pracuje z dziećmi i młodzieżą, ale bardzo lubi też pracować dla niepełnosprawnych. W wolnych chwilach zajmuje się quillingiem i decoupage`em. Robi różańce z nasion łzawicy i kłokoczki. Bardzo dużo czyta. Coraz więcej pisze. Wolontariusz biblioteczny. Prowadzi bloga w-zaciszu-slow.blogspot.com

Leave a Reply

%d bloggers like this: