Rodzina

Stereotypy

Dookoła nas trwa walka ze stereotypami, prześladowaniami i za małym znaczeniem mniejszości.
Postanowiłam i ja trochę dołożyć do tego tematu zwłaszcza, że mam wrażenie iż nie wszystkie stereotypy są równie tępione.
Mamą wielodzietną jestem od wielu lat. Wszak trójka moich najstarszych dzieci jest już dorosła w majestacie prawa a jedno całkiem samodzielne, prowadzi osobne życie. Jesteśmy wykształceni (lekarz i informatyk) i z dużego miasta, a jednak od początku naszej wielodzietnej drogi towarzyszyło nam hasło: wielodzietność = patologia.
W odpowiedzi na zdziwienie, i nie ukrywam ,czasami chamskie pytania, mogliśmy powiewać sztandarem naszego wykształcenia. Zostawiano nas w spokoju, niekiedy dając wyraz jedynie lekkiej dezaprobacie lub współczuciu. Co mają zrobić jednak rodzice, którzy są z mniejszych miejscowości, mniej wykształceni? Czy w jakikolwiek sposób świadczy to o tym, że gorzej wychowują dzieci, mniej je kochają? Mniej o nie dbają? Co ma zrobić matka wielodzietna, nie-lekarz w przypadku bezczelnych pytań przy kolejnym porodzie? Albo uwłaczających godności komentarzy?
Dzisiaj odwiedziła mnie koleżanka, mama pięciu chłopaków i dwóch córek. Dzieci mądre, elokwentne, utalentowane, do tego ciekawe świata i towarzyskie. Jednemu z nich przydarzyła się taka przygoda. Odprowadzał na autobus kolegę i jak to nastolatki śmiali się głośno i wygłupiali. Jeden z powodów do śmiechu to wskazywanie w mijanych ogródkach sprzętów do zabawy dla maluchów (typu rowerek, hulajnoga, wiaderko) i stwierdzanie:
-O, to zabawka dla Ciebie!
Następnego dnia podczas zabawy we własnym ogródku zaczepiła go pewna pani, która zapytała czy to jego dom. Następnie stwierdziła, że jeżeli z jej ogródka zginie cokolwiek, to go poszczuje psem. Zszokowany młodzian opowiedział o wszystkim mamie, która obecnie dąży do spotkania z nieznajomą. Ciężar na sercu jednak czuje ogromny, wtłoczona w złodziejskie ramy. Smaczku całej sytuacji dodaje fakt, że cała rodzina to zapaleni cykliści, zaopatrzeni w świetny sprzęt. Jak dodała moja koleżanka z rozgoryczeniem:
-Pewno kradziony!
No i proszę, mamy uciskaną mniejszość potrzebująca wsparcia. Prawdziwą mniejszość, ważną dla społeczeństwa. Jak wskazują dane rodziny wielodzietne (takie 3 +) stanowią 6% wszystkich rodzin, a wychowuje się w nich (według różnych szacunków) ok. 80% wszystkich dzieci.
Kolejny stereotyp to „kura domowa”.
Niedawno triumfy popularności pobijał filmik o rekrutowaniu do pracy. Rekrutacja prowadzona bardzo profesjonalnie, nie budziła podejrzeń aż do chwili przedstawienia warunków pracy. 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, bez urlopów i wynagrodzenia. Praca matki w domu. Jeśli komuś zależałoby na silnym państwie to wspierane byłyby silne rodziny, promowany model wychowywania dzieci przez rodziców, a nie przez instytucje. Nie hodowla. Przez 20 lat od rezygnacji z pracy i decyzji, że będę wychowywać swoje dzieci nie otrzymałam nigdy od państwa żadnego wynagrodzenia, nie potrzebuję dyplomów i medali. Swoją nagrodę odbieram codziennie. Ale protestuję przeciwko byciu kura domową. Piszę, czytam, myślę, organizuję, tworzę. A znam mnóstwo mam, które robią jeszcze tysiące innych rzeczy. Wolę włoskie określenie „ Regina casa”- królowa domu.
I tak to niechcący znalazłam się wśród uciskanych mniejszości.

Photo: ** RCB ** / Foter / CC BY

O autorze

Justyna Walczak

Z wykształcenia lekarz, mama 10 dzieci. Pisze ciągle (na blogu), czasami publikuje we Frondzie. Ma na swoim koncie książkę "Dom pełen kosmitów". Czasami towarzyszy przy porodach domowych.

1 Komentarz

  • Nie mogę skomentować tego na blogu, więc komentuję tutaj – ma Pani rację! Stereotypy to takie myślenie „na skróty”, często krzywdzące. Mam dwoje malutkich dzieci, zdecydowałam się opiekować nimi w domu i zrezygnować z pracy dziennikarza, a bardzo często ludzie dziwią się, że chcę „siedzieć w domu” – tak jakbym siedziała i pleśniała, a przecież wykonuję ważną pracę! Moje plany na posiadanie większej ilości potomstwa wszystkich zadziwiają, bo „nic nie będę miała z życia”, Kiedy znajomi pytają, czy mam chociaż płatny urlop macierzyński i słyszą, że nie, to zaczynają mi współczuć. Nasz świat stał się konsumpcyjny i egoistyczny, liczą się tylko dobra materialne i moje własne potrzeby. Dlatego rodziny wielodzietne, które przecież nierzadko w Polsce rzeczywiście ledwo wiążą koniec z końcem, są postrzegane jak patologia.

Leave a Reply

%d bloggers like this: