Pro-life

Święta Anna i panny feministki

Kiedy w Warszawie działaczka LGBT, może wydzierać się u św. Anny, jej bardziej doświadczone siostry z organizacji Femen latają już w Paryżu po katedrze nago. Nie powinniśmy zatem przesypiać tego rodzaju prowokacji, ponieważ one pozostawione same sobie tylko przybierają na bezczelności.

Niedziela Miłosierdzia Bożego. Na mszach w całej Polsce odczytywany jest list pasterski dotyczący ochrony życia człowieka, wyczekiwany szczególnie mocno po ostatnim haniebnym zajściu z pozostawieniem bez pomocy maleńkiej, żywej ofiary aborcji. Biskupi opowiadają się po stronie pełnej prawnej opieki wobec życia. Każdego. Także tego słabego, tego niechcianego, tego nie do końca zdrowego lub podejrzewanego zaledwie o chorobę. Aż dziw, że o takie rzeczy trzeba walczyć w XXI w., w dobie praw, tolerancji i humanizmu dla każdego. Tyle, że definicja pojęcia „każdy” jakoś wybiórczo jest rozumiana przez współczesną tolerancję i humanizm.

W internecie pojawia się film zamieszczony przez Gazetę Wyborczą dokumentujący, rzekomo spontaniczną, reakcję wyjścia wiernych podczas odczytywania ww. listu pasterskiego w Kościele św. Anny w Warszawie. Myślę: katolicy wyszli podczas mszy z kościoła, jakby byli w kinie? Mało prawdopodobne, żeby ktoś, kto wierzy, że uczestniczy w Najświętszej Ofierze Chrystusa wyszedł z kościoła przed końcem mszy, jak obrażony dzieciak. Gdyby było coś wartego dyskusji, to wierni mieliby pretensje później. Tak mógł zachować się jedynie ktoś, kto nie ma świadomości liturgicznej. Zatem sprawa podejrzana. Oglądam materiał ponownie. Wychodzą głównie młode kobiety, które siedziały na brzegach ławek. Hmmm. Krzycząca osoba z serduszkiem namalowanym na wygolonej głowie toczy wokół wściekłym wzrokiem, robi awanturę, po czym urządza przepychankę. Plebejskie maniery, wrzaski godne straganiarki z rybnego targu, widoczna agresja etc. także mało kojarzą się z duszą przepełnioną obecnością Bożą. Kolejna sprawa, skąd tu nagle kamera HD, taki zbieg okoliczności? Wszystko razem stanowi dość ponury, ale banalny do przejrzenia obraz tandetnej akcji słynącej z „dziennikarskiej rzetelności” Gazety Wyborczej i słynących z „kobiecej wrażliwości” pań wojujących o prawa pań wojujących do wojowania.

Sprawa ustawki wywołuje mój głęboki niesmak, nie tylko wobec samej akcji, ale też niekompetencji sabotażystów. Przeglądam źródła i zaczynam pisać ten artykuł, kiedy wchodzi jeden z domowników i mówi: „wiesz, że na grupie, na której robimy zakupy eko jedzenia jakaś osoba reklamuje społeczność proaborcyjną?”. Przełączam się na fejsa, faktycznie kobieta pisze manifest do członkin grupy i reklamuje stronę: „Dziewuchy dziewuchom” z malowniczą macicą, jako ilustracją. Widzę, że ktoś protestuje przeciw takim postom na grupie, było nie było, zrzeszającej ludzi kupujących razem większe ilości eko warzyw, pieczywa czy nabiału, dołączam do protestu, za mną kolejne osoby. Adminki popierają autorkę posta, mnie zarzucają brak szacunku dla swobody wypowiedzi innych. Ponieważ rozmowa jednak nie toczy się po linii proaborcyjnej rychło blokują możliwość dodawania komentarzy pod postem. Tyle w kwestii swobody wypowiedzi i szacunku. Dlaczego wspominam o tej mało istotnej sprawie? Otóż, ma ona swój ciąg dalszy…

Wracam do pisania i widzę, że kobieta, która awanturowała się w kościele to znana działaczka LGBT startująca do Europarlamentu, członkini Partii Kobiet. Myślę: otóż to, ikona prawdziwie gorliwej parafianki. Chwilę później znajduję na internecie print screen z fejsowego wydarzenia, na którym aktywistki organizacji feministycznej umawiały się na zakłócanie mszy w Kościele św. Anny. Patrzę na organizatora i oczom nie wierzę: „Dziewuchy dziewuchom”. Grupa przewija się w kontekście aborcji drugi raz w ciagu godziny. Świat jest mały i faktycznie, raczej ciężko byłoby nazwać wrzeszczącą jejmość pełną godności damą, dziewucha brzmi bardziej adekwatnie do poziomu jej zachowania. Z łatwością można byłoby wykpić kwestię miernej organizacji tego sabotażu i jego merytoryczną miałkość, jednak tego typu sprawa to przekroczenie pewnej granicy, która w Polsce do tej pory obowiązywała, mianowicie poszanowania czasu i miejsca przeznaczonego na kult Boży. Kiedy w Warszawie p. Jolanta Anna Zawadzka, bo tak nazywa się owa działaczka, może wydzierać się u św. Anny, jej bardziej doświadczone siostry z organizacji Femen latają już w Paryżu po katedrze nago, w ramach protestu wobec sobie wiadomych występków świata tradycyjnych wartości. Nie powinniśmy zatem przesypiać tego rodzaju prowokacji, ponieważ one pozostawione same sobie tylko przybierają na bezczelności. Czy nie ma na to rady? Jest, bardzo krótka i skuteczna. Brzmi ona: ” Art. 195 § 1 KK. Kto złośliwie przeszkadza publicznemu wykonywaniu aktu religijnego kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.”
Tylko ostrzegam, że stosując się do tej wskazówki, możemy narazić się na oskarżenia o brak szacunku wobec swobody wypowiedzi.

Photo credit: cathredfern via Foter.com / CC BY-NC

O autorze

Ola Jakubiak

Kompulsywna obserwatorka zajęta nieustanną analizą rzeczywistości, być może nie do końca bezstronna wobec rozmaitych ideologicznych i politycznych nurtów, bowiem nierozerwalnie związana z kulturą chrześcijańską. Fascynatka filozofii, teologii, polityki i publicystyki a nade wszystko miłośniczka i obrończyni życia w każdym wymiarze.
Uwielbia naturalną dietę, baśnie i spacery po plaży.

Leave a Reply

%d bloggers like this: