„Ja mogę państwu powiedzieć, że zawsze to święto przeżywam jak święto moich bliskich. Naprawdę, gdyby nie determinacja tych pokoleń i ich ofiara, i ogromna odpowiedzialność, to tego święta by nie było…”
Te słowa usłyszałam od mojej Pani Profesor na ostatnim wykładzie z historii literatury. Czy mnie one zdziwiły? Nie. Nie wiedziałam, że je usłyszę, ale poczułam, jakbym się ich spodziewała.
Moi bliscy…
Kiedy mówimy o bliskich, o swoich bliskich – o świętach, jakie kojarzą się z naszymi bliskimi – to oprócz oczywistych imienin czy urodzin, od razu na myśl przychodzą listopadowe święta: Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny. Kto z nas pomyślał o 11. listopada jak o święcie naszych bliskich? Ci, którzy walczyli, byli żołnierzami – to byli również ojcowie, synowie, ale – czy myślimy o nich – nasi bliscy? Nie znajomi. Bliscy.
Wystarczy?
Można byłoby pomyśleć: ot, kolejna okazja. Można pójść na mszę w tym dniu. Złożyć kwiaty pod pomnikiem. Wysłuchać przemówienia prezydenta. Wywiesić flagę. A następnego dnia „żyć wystarczy jak się żyło”*, robić to, co zwykle, iść do pracy, do szkoły, na zakupy, na spacer… Naprawdę, wystarczy?
Ile w nas zostanie po takiej „kolejnej okazji”? Czy drgnie coś w sercu na myśl o cenie niepodległości… ba! Czy taka myśl w ogóle się pojawi? Usłyszałam ostatnio, w kontekście sytuacji na wschodniej granicy kraju, że w takich sytuacjach docenia się pokój. A czy w ogóle się o tym myśli, kiedy sytuacja jest stabilna i nic nam nie grozi?
Zadanie
Nie lubię określenia: dzień niepodległości. Bo to trochę tak, jakby to był jeden dzień w roku, kiedy trzeba o tym pamiętać. A przecież – trzeba każdego dnia. I codziennie za to dziękować.
Wolność nie jest dana raz na zawsze. To truizm, choć przy takiej okazji jak Święto Niepodległości warty przypominania. Nie jest dana. Została okupiona krwią i walką, bólem i łzami, cierpieniem i ofiarą. Jest zadana i – jest zadaniem. Takim do codziennego odrabiania i do codziennej powtórki. Takim, z którego trzeba będzie napisać sprawdzian. Każdy na swoją miarę i każdy w swoim czasie.
*Jacek Kaczmarski „Dzień gniewu II”
fot. pixabay
Leave a Reply