Rozbawiły mnie życzenia, które całkiem niedawno – okazji Dnia Dziecka – składano dzieciom. No bo czegóż można życzyć dzieciakom? Uśmiechu i dobrej zabawy. To takie… uniwersalne. Młodzieży też powinniśmy życzyć uśmiechu i dobrej zabawy. Podobnie dorosłym. I nawet w Domach Spokojnej Starości niechaj panuje uśmiech i dobra zabawa. Rozbawiły mnie te życzenia, a potem zasmuciły, bowiem wskazują na swoistą poprawność polityczną: złóżmy życzenia w taki sposób, żeby nikomu się nie narazić. Typowa światowa gadanina (por. 2 Tm 2, 16), w której należy wiele powiedzieć, żeby tak naprawdę niczego nie powiedzieć.
Dzieciom wypada bowiem życzyć szczęśliwej rodziny. I dlatego Pan Premier, zamiast uśmiechu i dobrej zabawy, powinien powiedzieć: „Rodzina jest najpiękniejszym miejscem na świecie. Życzę zatem: prawdziwie szczęśliwej rodziny”. Rodziny Plus. Amen.
Zostawmy jednak Pana Premiera w spokoju. Zajmijmy się tytułowym spotkaniem TA z PK. Tęczowy aktywista spotyka postępowego katolika. Jeden i drugi mógłby z „uśmiechu i dobrej zabawy” uczynić swoją dewizę życiową. Ponieważ o postępowym katoliku pisałem w nocie Kościół jako Mona Lisa, więc… w roli głównej wystąpi dzisiaj tęczowy aktywista.
W tekstach biblijnych, albo lepiej: w Piśmie świętym, zapisano potępienie postaw homoseksualnych. Przeciwko tęczowej herezji występuje Stary Testament, Nowy Testament również wypowiada się o homoseksualistach bez większego entuzjazmu. Tak piszę dość eufemistycznie. Wszak eufemizmy w modzie: zamiast nazywać kogoś kłamcą, powiemy, że „mija się w prawdą”. Postawy homoseksualne to grzech, obrzydliwość i prosta droga ku potępieniu. Tak uczy Biblia. Skoro Pan Bóg podaje nam taką antropologię, więc nie dajmy się omamić tym, którzy głoszą swoje ewangelie niemoralności i perwersji. Zło jest złem, a dewiacja dewiacją. Tęczowi aktywiści nie mogą ścierpieć tej nauki? No tak, dla nich Pan Bóg jest homofobicznym staruszkiem, który nigdy się nie uśmiecha i nie znosi dobrej zabawy.
Żeby w tej kwestii była jasność: Bóg nie jest homofobiczny, bowiem umiłował każdego z nas i pragnie zbawienia wszystkich ludzi. Bóg nie jest homofobiczny – On jest Bogiem zakochanym w rodzinie. To dlatego Jego Syn przychodzi na świat w ludzkiej rodzinie, Świętej Rodzinie z Nazaretu. Tej prawdy o rodzinie należy strzec, należy ją głosić i według niej żyć, bo ostateczna walka o przyszłość świata to walka o rodzinę. Naprawdę, szatan chce zniszczyć rodzinę, bowiem to najświętsze sanktuarium ludzkości. I dlatego zły duch sieje kłamstwo. W jego opinii istnieje tradycyjny model rodziny (rodem ze średniowiecza, archaiczny i nieatrakcyjny, nie gwarantujący „dobrej zabawy”) oraz nowoczesny model rodziny (tutaj wszelkie odmiany LGBT), który jest przyszłością świata. Rodem z piekła, dodajmy. Problem w tym, że w nowoczesnym modelu rodziny – rodzina nie jest rodziną! Staje się karykaturą wspólnoty i obłudnym kłamstwem, które służy zniszczeniu prawdziwych wartości. Homoterror nie pozwala jednak na jakiekolwiek protesty wobec własnych bezbożnych teorii. I zyskuje ciągle nowych sojuszników. Zmienia sposób myślenia i sposób życia milionów ludzi, mieszkańców „nowoczesnego” świata, w którym prawdę skazano na banicję. Przypomina się cytat z Orwella: „Im dalej społeczeństwo dryfuje od prawdy, tym bardziej nienawidzi tych, co ją głoszą. Prawda jest nową mową nienawiści. Mówienie prawdy w epoce zakłamania jest rewolucyjnym czynem”.
W świętej księdze chrześcijan postawy homoseksualne to grzech, obrzydliwość i prosta droga ku potępieniu. W świętej księdze Żydów też (warto o tym pamiętać, bowiem dzisiaj lekceważenie Biblii chrześcijan jest trendy, jednak wyśmiewanie księgi Żydów już nie, wszak można otrzymać łatkę „antysemity”). Aktywista z tęczową flagą idzie drogą grzechu i sieje miłość „inaczej”. Z nienawiści do tradycyjnej rodziny rodzi się w nim nienawiść do Boga. Nienawiść do Tego, który pragnie zbawić świat.
Niedawno spotkałem opinię, iż deizm jest najkrótszą drogą do ateizmu. To znaczy: dzisiejszy deista stanie się jutro ateistą. Czy podobnie jest w naszym społeczeństwie? Tęczowy aktywista spotyka postępowego katolika – i co dalej? Nic. Ot, takie sobie spotkanko dwóch ateistów. Typowa światowa gadanina, o której Paweł apostoł pisał do Tymoteusza.
Leave a Reply