Społeczeństwo

Towarzyszu Ernesto, tobie już dziękujemy!

W ostatnim tylko tygodniu na warszawskich ulicach widziałem ludzi w koszulkach Red is Bad oraz Surge – z nadrukami „Bóg Honor Ojczyzna”, „Inka”, „Rotmistrz Pilecki” , „Husaria”, „Poland first to fight”, kotwica Polski Walczącej… nie jestem nawet w stanie wymienić wszystkich.

W latach 60 w środowiskach lewicującej inteligencji na Zachodzie niezwykle popularna postacią został Ernesto Guevara posługujący się pseudonimem Che. Argentyński „zawodowy rewolucjonista”, lekarz, który nie przepracował w swoim zawodzie zbyt wiele czasu, marksista przemierzający Amerykę południową na motocyklu w końcu jeden z towarzyszy Fidela Castro w jego komunistycznym przewrocie na Kubie. Ponieważ dwa słońca to stanowczo za dużo, na Kubie zrobiło się trochę zbyt ciasno dla gwiazd rewolucji i el comendante wysłał Guevarę z misją niesienia rewolucji do krajów III świata. Wszystkie wyprawy skończyły się kompletnym fiaskiem a ostatnią, z roku 1967do Boliwii Guevara przypłacił życiem.

Był marnym przywódca partyzanckim, kiepskim organizatorem a na jego reputacji ciążą poważne sprawki z czasów sprawowania funkcji urzędowych na Kubie. Miał jednak przystojna twarz a słynne zdjęcie gdzie stoi upozowany trochę na Jezusa obiegło cały świat. Człowiek, który nigdy nie powinien być żadnym idolem został nim jednak – koszulki z podobizna Che można oglądać w różnych miejscach.

Także polska lewica próbowała w ciągu ostatnich 25 lat uczynić z Guevary idola dla młodzieży. Koszulki z nim można nabyć w sklepach internetowych. Jak jednak wygląda recepcją tego „świeckiego świętego” wśród młodzieży? Owszem, podobizny Che możemy czasem zobaczyć na „Manifie” „Marszu Wolnych Konopi”, „Marszu Szmat” i tym podobnych wydarzeniach kontrkulturowych, które gromadzą po kilkaset osób. Czasami koszulka z argentyńskim rewolucjonistą mignie na Przystanku Woodstock, wśród kilkudziesięciu tysięcy innych T-shirtów. Generalnie jednak, kult tego latynoskiego gwiazdora rewolucji w naszym kraju się nie przyjął.

Nie dysponuję wprawdzie danymi statystycznymi ale nawet codzienna obserwacja młodych ludzi oraz odzieży jaką noszą wskazuję na to, jacy bohaterowie są w większej cenie.

W ostatnim tylko tygodniu na warszawskich ulicach widziałem ludzi w koszulkach Red is Bad oraz Surge – z nadrukami „Bóg Honor Ojczyzna”, „Inka”, „Rotmistrz Pilecki” , „Husaria”, „Poland first to fight”, kotwica Polski Walczącej… nie jestem nawet w stanie wymienić wszystkich. Nie widziałem natomiast żadnej koszulki z podobizną ustylizowanego na Jezusa argentyńskiego rewolucjonisty.

Che Guevara najwyraźniej przegrywa walkę rozgrywająca się w sercach i umysłach młodych ludzi, walkę z prawdziwymi bohaterami.

Nie mam zamiaru ukrywać, że fakt ten cieszy mnie niezmiernie – towarzyszu Che, nie pragniemy tu ciebie!

Foto: Surge Polonia

O autorze

Marcin Bąk

Historyk, dziennikarz, wykładowca uniwersytecki. Autor licznych audycji radiowych popularyzujących historię w Radiu Józef, tworzył cykl audycji dla Radia PLUS, współpracował z TV Misericordia. Aktualnie prowadzi programy w TV Republika. Autor tekstów popularyzujących Europejskie Sztuki Walki między innymi w miesięcznikach: "Mówią Wieki" i "Wiadomości Historyczne". Instruktor szermierki sportowej, zajmuje się też szermierką historyczną i choreograficzną oraz boksem francuskim - savate. Żonaty, ojciec Marysi i Tymoteusza, dziadek Aleksandra.

1 Komentarz

Leave a Reply

%d bloggers like this: