Obcowanie z młodymi ludźmi często zmusza człowieka do myślenia – wiem, bo jestem nauczycielem. Pozwolę sobie przytoczyć jeden przykład. Ostatnio w pracy kolega poprosił mnie o zastępstwo na 15 minut. Zgodziłem się i poszedłem do sali, gdzie miałem przypilnować by uczniowie poczytali dowolnie wybraną lekturę. Wszedłem do klasy, przywitałem się z uczniami i poprosiłem, aby wyciągnęli swoje ulubione książki i rozpoczęli czytanie. W pomieszczeniu, gdzie byli sami siedmiolatkowie panowała bezwzględna cisza. Nagle niespodziewanie przed moimi oczami wyrósł wysoki, szczupły chłopiec. Uśmiechnął się pięknie i z dziecinną szczerością oznajmił mi, że dziś ma urodziny. Wstałem, uścisnąłem mu dłoń, złożyłem życzenia i na koniec zapytałem, jakie ma największe marzenie, abym mógł mu życzyć żeby się spełniło. Chłopak o blond włosach bez zastanowienia powiedział: „chcę być całe życie dobrym człowiekiem”.
Życzenie siedmiolatka zaskoczyło mnie i dało mi wiele do myślenia. Tak młody człowiek i takie głębokie, dojrzałe marzenie. Chłopak, który swoje szczęście widzi ukryte w tak pięknym marzeniu. Potem do głowy przyszła mi seria pytań: Dlaczego my dorośli zapominamy o tych najważniejszych wartościach, które są tak proste i zarazem niezbędne do szczęścia? Dlaczego my dorośli w pewnym momencie życia zaczynamy uganiać się za pieniędzmi, awansami w pracy, potrzebą zaspokajania potrzeb materialnych? Dlaczego zapominamy o tym, co naprawdę daje nam szczęście? Dlaczego uciekamy od tego, co jest w nas naturalnie zakorzenione? Przecież nie oczaruję nikogo stwierdzając, że największym szczęściem, największą radością jest dawanie czegoś innym i czynienie dobra.
Uświadomiłem sobie, że jako nauczyciel przychodzę do szkoły nie tylko po to, by uczyć innych, ale by sam te nauki pobierać.
„Być całe życie dobrym człowiekiem”. Pięknie zdanie! Mam nadzieję, że kiedyś mój mały mistrz zdradzi przepis co zrobić, by to wielkie marzenie mogło się ziścić.
Photo: Nick Kenrick. via Foter.com / CC BY
Leave a Reply