Od dłuższego czasu obserwuję sytuację społeczną i religijną w Europie Zachodniej. Przyglądam się, analizuję, wyciągam wnioski, określam, oceniam stan. I prawdopodobnie, jak wielu innych osób, obraz ten nie napawa mnie optymizmem. Europa zbudowana na wartościach chrześcijańskich, Europa zakorzeniona w Ewangelii, Europa-dumna córka Kościoła, ograna i wykpiona, właśnie popełnia rytualne samobójstwo, ponieważ uwierzyła komuś, kto od dawna sączył jej do ucha, że tlen i pokarm wyszły z mody, że uzależnienie od powietrza ją ogranicza. W obłąkańczym rechocie Europa wyśmiewa tych, którzy bronią prawa do oddechu, brzydzi się tymi, którzy żądają posiłku. Zasadnicza część tkanek jej ciała uległa zakażeniu wirusem rozkładu, pozostała poddana jest atakowi choroby autoimmunologicznej. Z jazgotem, przy dźwiękach upiornego walca, wśród śmiechów pijanej widowni teatr się wali a danse macabre wybrzmiewa aż do ostatniego akordu. Wartości europejskiej cywilizacji kosztem dobra Europejczyków, poprawność polityczna ponad realnym miłosierdziem, ideologiczne Himalaje na fundamencie z duchowej pustki. Można byłoby sparafrazować słowa mitologii antycznej: na końcu był chaos, jednak to jeszcze nie jest koniec, to tylko etap osuwania się w śmierć. Stadium na tyle poważne, że pacjent nie dostrzega już powagi sytuacji, nie wyciąga wniosków i odmawia kuracji, jednak jeszcze nie tak zaawansowane, by dawać odczucie silnego bólu. Słowem ostatni gwizdek do reanimacji.
Europa Zachodnia nie leży gdzieś samotnie zamknięta na klucz, ma wielu obserwatorów i odwiedzających. Z katedralnych wież, z wykładowych auli, sprzed ekranów tabletów, laptopów, telewizorów oglądamy epickie sceny duchowej agonii. W najlepszym przypadku stawiamy diagnozy i ku przestrodze bliźnich piszemy artykuły o genezach tego zjawiska. W gorszym mówimy: mają czego chcieli, my nigdy byśmy…
To, co faktycznie różni nas od Europy Zachodniej, to nieomal pół wieku sowieckiej okupacji, kiedy zło było złem a dobro dobrem, kiedy można było utrzymać pozycję pionową jedynie chwytając się Boga na śmierć i życie. Po roku 1989 zaczęliśmy nadganiać „opoźnienia” mentalne i duchowe względem Zachodu, jednak dystans ten, zwany przez środowiska postępowe ciemnogrodem i zaściankiem nadal jest odczuwalny, mimo rozpędzonej machiny promującej psychologię wstydu, którą jesteśmy na co dzień bombardowani.
Moja panorama, to dwie odrębne postawy środowisk katolickich wobec ducha „nowoczesności i postępu”, fascynacja albo strach. Obie destrukcyjne. Efekt tej pierwszej obserwujemy właśnie w wypranej z tożsamości Europie Zachodniej, druga powoduje izolację i wrogość a cechy te, o ile dobrze pamiętam, nie należą do Darów Ducha Świętego.
Zatem tak, czy inaczej źle? Unicestwienie lub twierdza? W obu wypadkach to już nie chrześcijaństwo? Nie mamy wyjścia?
Po raz kolejny odkrywam, że stare powiedzenie, iż najciemniej pod latarnią jest wyjątkowo trafne. Debatujemy, diagnozujemy, układamy plany… a Bóg, Stwórca i Pan wszechświata patrzy. Przyznam, że ten obraz rozrywa mi serce. Czy wielu z nas jeszcze zaprasza do tej sytuacji Boga? Czy wielu prosi Go za Europę, która oślepła i sama prosić nie jest już w stanie? Czy wielu traktuje Boga jak Osobę, nie atut, nie broń, znak naszej racji, czy ratunek a Osobę? Nasi bracia oddają życie doczesne na Wschodzie, za nich część chrześcijan się modli. Nasi bracia oddają życie wieczne na Zachodzie na oczach obserwatorów, którym brakuje ufności wobec Boga, obserwatorów, którzy boją się ośmieszyć. Dla tych, którzy wciąż oddychają nie jest jeszcze za późno. Po żadnej ze stron. Niniwa została ocalona.
Może warto zapytać siebie, co znaczy oddawać życie za przyjaciół, co znaczy dźwigać ich krzyż, co znaczy chodzić w obecności Boga? Pokuta od wielu lat nie cieszy się popularnością, w naszej chorującej cywilizacji lekarstwa dla duszy nie są w cenie.
„Na widok Jezusa duch zaraz począł szarpać chłopca, tak że upadł na ziemię i tarzał się z pianą na ustach. Jezus zapytał ojca: „Od jak dawna to mu się zdarza?” Ten zaś odrzekł: „Od dzieciństwa. I często wrzucał go nawet w ogień i w wodę, żeby go zgubić. Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam!”. Jezus mu odrzekł: „Jeśli możesz? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy”. Natychmiast ojciec chłopca zawołał: „Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!” A Jezus widząc, że tłum się zbiega, rozkazał surowo duchowi nieczystemu: „Duchu niemy i głuchy, rozkazuję ci, wyjdź z niego i nie wchodź więcej w niego!”. A on krzyknął i wyszedł wśród gwałtownych wstrząsów. Chłopiec zaś pozostawał jak martwy, tak że wielu mówiło: „On umarł”. Lecz Jezus ujął go za rękę i podniósł, a on wstał. Gdy przyszedł do domu, uczniowie Go pytali na osobności: „Dlaczego my nie mogliśmy go wyrzucić?” Rzekł im: „Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą i postem”.” (Mk 9, 20-29)
Codziennie mówię sobie dla przypomnienia, bo z wielką łatwością o tym zapominam: powróć do Ojca chrześcijanko i wierz w Radosną Nowinę, że dla miłości nie ma już śmierci, bo Chrystus zwyciężył świat. Módlmy się za Europę.
Leave a Reply