Wychowanie

Z nastolatkiem da się żyć!

Młodość jest jak kwiat. Mówiono tak, ponieważ widziano w młodości piękno, krótkotrwałość, zmienność, wiosnę, niewinność, nadzieję, wrażliwość, dochodzenie do najważniejszych pytań egzystencji. Kwiat oznacza także niedojrzałość, bo w młodości łatwo następują wybuchy buntu, ulega się wpływom uczuć, wciąż wybiega się w sferę marzeń. Młodość jest tyglem samodzielnych wyborów, zakochań, namiętności, kompleksów, łatwym uleganiem przyjemnościom papierosowym, alkoholowym, seksualnym, narkotykowym. W tym czasie następuje konfrontacja wartości domu z wartościami kolegów, telewizji, tego, co modne. Wtedy również następuje pierwszy sprawdzian wiary, dochodzi się do samodzielnego wyboru Boga lub Jego odrzucenia.

Razem na drodze

Czy można w tej drodze pomóc? Można, ale tylko wtedy, gdy dziecko wchodzące na ścieżkę dojrzewania otrzyma mądre wsparcie od rodziców. Bo młodość jest procesem, który jest zasadniczo dobry dla człowieka – wzmacnia go w samodzielności i daje mu moc do działania. To czas wielkiej nadziei, której nie wolno zaprzepaścić.tak-rodzinie

Rodzice muszą pomagać własnemu dziecku przez towarzyszenie mu w procesie wzrastania, uczenie się własnego dziecka poniekąd na nowo, przyjmowanie jego radości, sukcesów, porażek i słabości. Młodość kończy czas dojrzewania fizycznego, ale nie kończy procesu doskonalenia moralnego i intelektualnego. Rodzice zatem powinni – obok dbałości o wyżywienie – odpowiedzieć na potrzeby duchowe. A to dzisiaj nie jest łatwe. Z jednej strony dorośli są do tego słabo przygotowani. Z drugiej strony prowadzą życie ukierunkowane na aktywność pozadomową i w ten sposób wytwarzają się oddzielne światy rodziców i dzieci.

Absorbująca praca, szkoły, indywidualne zajęcia, komputer, komórka, gazeta, telewizja. Przypomina to dworzec kolejowy, gdzie każdy wsiada do własnego pociągu. W przypadku dziecka ten pociąg, podstawiany przez współczesną kulturę, raczej przypomina porwanie, które obiecuje wiele, ale kończy się katastrofą. Bo współcześnie młodzież stała się przedmiotem świata konsumpcji. Jest utrzymywana w stanie hiperstymulacji uczuciowej i nadwyboru przyjemności. Proponuje się jej życie w świecie bez oceny moralnej i bez sensu. Kultura współczesna, w tym szkoła, uczy zredukowanego światopoglądu. Uczucia są wychowywane do przeżywania maksymalnej przyjemności przez muzykę, gry, filmy, lektury, powszechną erotyzację obyczajów, banalizację i technizację seksualności. Wola jest sterowana ku decyzjom egoistycznym, ku postawie: „Żyj tak, jakby Boga nie było”. To są deformujące działania współczesnej kultury, które uniemożliwią dziecku owocowanie, gdy kwiat opadnie.

Spójny przekaz

Aby pomóc dorastającemu dziecku, trzeba się nad nim pochylić i zauważyć, że ono jest osobą, kimś, kto chce się posługiwać rozumem, żyć w przyjaźni z innymi, znać prawdę o człowieku i umieć realizować dobro największe, ku któremu jest stworzone. Taka jest jego miara. Nie zadowoli go byle jaka prawda i byle jakie dobro. Chce żyć moralnie i mądrze. I to jest prawdziwe wyzwanie dla ojca i matki.

Jawi się zatem zadanie dla rodziców: odpowiedzieć na potrzeby dziecka. Dziecko musi mieć jasny przekaz z domu i środowiska skupionego wokół domu. Chodzi o świadectwo życia spójnego pod względem zasad i postępowania. Rodzice muszą prowadzić pogłębione życie religijne, mierzyć siebie i innych miarą Boga sprawiedliwego i miłosiernego, chodzić do kościoła, kierować się przykazaniami Boga w ocenach dylematów moralnych, wykazywać jedność przekonań i czynów, pokazać sens seksualności, bogactwa kobiecości i męskości w perspektywie czystości i opanowania.

Ważne chwile

Warto i trzeba rejestrować najdrobniejsze wydarzenia z życia dzieci, by chronić je przed złem. Uczyć zasad życia w oparciu o Ewangelię, stawiać wymagania dla większego dobra, egzekwować obowiązki, uczyć dbałości o ciało. Ograniczać przyjemności i nie dopuścić do tego, żeby stały się głównym motywem wyboru. Dbać o czystość języka, unikać wulgaryzmów, wskazywać ciekawe lektury i filmy, wprowadzać w świat kultury podnoszącej ducha. Uczyć, że można czerpać radość z pokonywania trudu w turystyce, sporcie.

Byłoby bardzo dobrze, gdyby rodzice byli przyjaciółmi Boga i własnych dzieci. Rodzice muszą oddać siebie dzieciom i codziennie znaleźć czas na rozmowę, w której dziecko otrzyma sygnał, że jest akceptowane. I raczej nie chodzi o sytuacje nadzwyczajne, ale o znalezienie wspólnych chwil w ciągu dnia, w których można podzielić się przeżyciami. To jest czas, w którym dziecko może opowiedzieć, co się wydarzyło, co planuje jutro. Może to być wspólny niespieszny posiłek czy spacer, podzielenie się wiadomością, książką, myślą. To są aktywne momenty, w których można dzieciom przekazać świat wartości. Zaufanie, którym obdarzą nas nasze dzieci, jest bezcennym skarbem pozwalającym im pójść w dalsze życie.

Foto: *Seth via Foter.com / CC BY-NC-SA

O autorze

Andrzej Mazan

Magister fizyki, doktor historii wychowania katolickiego, wykładowca akademicki na Wydziale Studiów nad Rodziną na UKSW, zajmuje się edukacją domową, żonaty, ojciec ośmiorga dzieci.

Leave a Reply

%d bloggers like this: