Wiara

Znajdziesz Źródło na pustyni?

Myślę, że miałam szczęście, bo spotkałam Boga zanim jeszcze wybrałam swoje powołanie. Było to bardzo pomocne, ponieważ wchodząc w przestrzeń macierzyństwa miałam już doświadczenie Miłości, doświadczenie otrzymania przebaczenia i poczucie, że na nic nie muszę zasługiwać. Uporządkowało to moje relacje z dziećmi, uwolniło je od niezdrowego, niewolniczego przywiązania. Oczywiście kocham je nad życie, ale mam świadomość, że nie są „moje”, że kiedyś odejdą, założą własne rodziny lub wybiorą inną drogę. Nie mam możliwości ani prawa kontrolować ich życia a one nie są po to, by realizować moje pragnienia czy ambicje. W praktyce nie jest to łatwe, ale taka świadomość bardzo pomaga w relacjach.

Druga rzecz, którą niejako otrzymałam już „na wstępie” to poczucie, że bardzo ważny jest obraz Boga, który wyniosą z domu. Ich relacja z nami będzie kształtować wyobrażenie o tym, jaki jest Bóg jako Ojciec. Nie chodzi o to, że my jako rodzice mamy być doskonali. Nie stawiam się na miejscu Boga, wiem, że ideałem byłoby „odbijać” Go, ale tego ideału nie dosięgam. Najważniejsze dla mnie to, nie straszyć Bogiem czy piekłem ( „jak nie będziesz grzeczny to Bozia będzie się gniewać”), nie lekceważyć pytań dzieci o sferę duchową, akceptować je i szanować.

Doświadczenia, które wniosłam były pomocne, ale pustynia, na która weszłam okazała się bardzo trudna. Wydawało mi się, że moje życie w dużej mierze pozostanie takie samo, tylko wzbogacone o nową osobę, nowe możliwości rozwoju. Tymczasem niemal wszystko się zmieniło. Odczuwałam zmęczenie, brak snu, co za tym idzie brakowało czasu i siły na modlitwę. Moja przestrzeń zaczęła się kurczyć. W pewnym momencie miałam wrażenie, ze chodzę w kółko, i nic z tego nie wynika. Dzieci rosły a Bóg zdawał się ukryty.

Moja pustynia zaczęła się zmieniać, a właściwie ja zaczęłam ją inaczej odbierać, kiedy zrozumiałam, ze miałam dużą potrzebę kontroli. Chciałam panować nad tak wielką przestrzenią! Miałam wyobrażenia o tym, co i jak ma wyglądać i wszelkie niedociągnięcia czy pęknięcia między nimi a rzeczywistością rodziły frustrację. Chciałam być bardzo dobrą mamą. Moje pragnienia często nie były złe, ale byłam za bardzo przywiązana do nich i sposobu ich realizacji.

Kiedy zdałam sobie z tego sprawę przyszedł spokój. Nie musiałam ciągle się starać, nie usiłowałam uzyskać pochwały, nie poddawałam się tak łatwo zniechęceniu, kiedy coś się nie udawało. Mogłam oddać całą tę przestrzeń Temu, który jest jako jedyny może zrodzić życie, bo jest jego Źródłem.

Jeśli i Ty jesteś na podobnym etapie pamiętaj, że:

  • to minie. Ten czas, kiedy Twoje dzieci są małe i najbardziej Ciebie potrzebują jest szczególny, nie da się go powtórzyć, nie będzie możliwy powrót, w naturalny sposób przerodzi się w coś innego,w inny etap. Wykorzystaj go zatem na budowanie więzi i zaufania, które będą z Wami, kiedy ten czas się skończy.
  • staraj się każdego dnia znaleźć choćby 15 minut dla siebie, na spokojne posiedzenie przy kawie, książkę, taniec, cokolwiek co lubisz
  • nawet krótkie westchnienie ku Bogu może być modlitwą, nie musisz nic szczególnego odczuwać, ważne są drobne gesty ( błogosławienie dzieci)
  • trudności są naturalną częścią rozwoju
  • na pustynię przyprowadziła Cię Miłość a to znaczy, że jesteś na dobrej drodze.

Photo credit: JefferyTurner / Foter / CC BY

O autorze

Anita Górzan

Ciekawa ludzi i świata żona i mama trzech chłopców.

Leave a Reply

%d bloggers like this: