Być mamą, być tatą

Być kobietą

Kiedyś nie było wątpliwości, kobieta jest powołana by być żoną i matką, a mężczyzna mężem i ojcem. I to jest ich główne powołanie. Wszystko inne ma jedynie służyć realizacji tych celów.

Teraz to wszystko nie wydaje się już takie oczywiste, coraz więcej osób rozmija się ze swoim powołaniem, bądź to świadomie bądź podświadomie wybierając bardziej atrakcyjne życie oferowane i zachwalane przez media.

Być żoną…

to niełatwa sztuka. Bo trzeba być w relacji z kimś innym od Ciebie, niezależnie od okoliczności. Często trzeba swoje osobiste chcenie zakopać a poszukiwać wspólnych pragnień i celów. W małżeństwie JA zmienia się na MY.

Być żoną to też zaufać, że mąż jest głową rodziny i pozwolić mu na to. To czasem takie trudne. Przecież ja zrobię pewne rzeczy szybciej, lepiej a nawet kilka na raz. A jednak trzeba poczekać, dawać mu czas, nie wyręczać. Chcesz mieć w nim oparcie, to wycofaj się czasami i pozwól mu przejąć „władzę”. Jeśli tego nie zrobisz być może nigdy nie odczujesz, tego co każda kobieta w głębi serca pragnie odczuć, że jest bezpieczna i w dobrych rękach a nie, że ona musi zapewniać bezpieczeństwo rodzinie.

Mężczyźni często wycofują się na przysłowiową kanapę, bo widzą, że żona sobie świetnie ze wszystkim radzi. To po co mąż ma się przemęczać. On jest stworzony do rzeczy wyższych. Gdyby wszystko się na poważnie waliło pewnie ruszyłby do boju.
Ale skoro nie, no to cóż. Dlatego nawet jeśli wszystko toczy się w swoim rytmie nie warto zgrywać super bohaterki co to świetnie sobie poradzi z pracą zawodową , piątką dzieci, nakarmi, ugotuje, upierze, uprasuje, sprzątnie, poczyta.

Kobieto! Daj sobie pomóc. Niech nasi mężowie poczują się potrzebni, i niech wiedzą i czują, że są nam niezbędni. Przecież tak naprawdę są niezbędni!
Być żoną to także umieć służyć. Nie wiem czemu, ale naprawdę odnajduję radość w podaniu mężowi kawy, ugotowaniu dla niego, zrobieniu niespodzianki.
Być żoną to modlić się za męża i wierzyć w niego.
Być żoną, tak czasem trudno, ale jakie szczęście!

Być mamą…

to przede wszystkim mieć czas dla dzieci, być z nimi, rozmawiać, odpowiadać na miliony pytań, kochać, przytulać. Po prostu być.

Być mamą to mieć cierpliwość (ach teoria jest taka piękna), wznosić się na wyżyny komunikacyjne, tłumaczyć, opowiadać o tym co nas otacza.
Być mamą to uczyć miłości, towarzyszyć w najważniejszych chwilach, chronić, ale i pozwalać na upadki.

Obecnie kiedy spora część kobiet jest pochłonięta pracą zawodową bycie mamą jest coraz trudniejsze. Kiedyś mamą było się na cały etat, teraz dzieci oddaje się pod opiekę specjalistów już od najmłodszych lat. Bo przecież kobieta ma wrócić do pracy i być konkurencyjna na rynku pracy, pracować na cały etat potem na drugi w domu.

Tylko dlaczego, ktoś inny ma wiedzieć lepiej ode mnie jak wychować moje dzieci? Czemu ktoś inny ma być świadkiem pierwszych słów, pierwszych kroków, poznawania świata?

Czemu bycie etatową mamą jest powszechnie uważane za „siedzenie w domu” i pasożytnictwo, za to praca zawodowa matki jest jedynym sposobem, który da jej realizacje, podniesie poziom kompetencji, zapewni nowe wyzwania?
Czy matka która wraca umęczona po 12 godzinach do domu i nie widzi przez cały dzień swojego dziecka jest z tego powodu szczęśliwa? Szczerze wątpię. Często po prostu nie ma wyjścia, bo żeby zapewnić byt rodzinie oboje rodzice muszą pracować.

Kiedyś słyszałam wyniki badań amerykańskich mówiące o tym, że standard życia amerykańskiej rodziny jest na tym samym, całkiem niezłym poziomie od 30 lat. Tylko, uwaga, 30 lat temu ten standard zapewniał pracujący ojciec, obecnie na ten standard pracują oboje rodzice. Prowadzący wykład, dodał po tym, że kryzys rodziny i jej demontaż rozpoczął się wtedy kiedy masowo kobiety poszły do pracy. I chyba coś w tym jest.

Równouprawnienie?

Serdecznie dziękuję za równouprawnienie i gender. Dość nam chyba wokół zniewieściałych mężczyzn oraz babochłopów. Nie chcę być górnikiem, zbrojarzem, murarzem, bo się do tego po prostu nie nadaję. Sama odnajdę swoją drogę i nie potrzebuję do tego parytetów. Chcę robić to, do czego zostałam powołana a nie to, co mi się mówi, że powinnam.

Foto: https://www.flickr.com/photos/digitalart/2912152377

 

O autorze

Anna Brzostek

Żona i mama czwórki dzieci. We wspólnocie Domowego Kościoła. Edukator domowy oraz redaktor. Przez kilkanaście lat zawodowo zajmowała się komunikacją z klientami i zarządzaniem kryzysowym. Lubi wspólne wieczorne oglądanie filmów z mężem oraz zwiedzanie Polski. Relaksuje się gotując, piekąc chleby i czytając książki podróżnicze oraz żywoty świętych.

2 komentarze

  • A jak będzie trzeba samemu utrzymać rodzinę (z różnych przyczyn – losowych, zdrowotnych?) Współcześnie zarówno mężczyzna jak i kobieta mogą się spełniać i uzupełniać na rynku pracy, warto z tego korzystać, zwłaszcza, że można prowadząc firmę, pracować zdalnie z domu i nadal wypełniać swoje kobiece powołanie. Nie jest się wtedy niekobiecą, tak samo jak mężczyzna opiekujący się dzieckiem na urlopie tacierzyńskim, nie jest niemęski. Moim zdaniem tekst trochę powiela szkodliwe stereotypy, szkodliwe z perspektywy zabezpieczenia swojej rodziny.

  • Marta, ale przykre jest to,że w naszym społeczeństwie kobieta tak naprawdę nie ma wyboru. Prawdziwy wybór- czy iść do pracy- kobieta miałaby wtedy, gdyby pensja męża starczała na zapewnienie rodzinie godnego przeżycia. Natomiast to czy iść do pracy, zostawić dziecko żeby mieć na chleb, czy zostać z nim w domu i biedować- to nie jest wybór.

Leave a Reply

%d bloggers like this: