Być mamą, być tatą

Na kilka dni tylko z tatą! – czyli wyjazd bez mamy nie taki straszny

Wyjechaliśmy. Przeżyliśmy. Wróciliśmy. Trzydniowy wyjazd w składzie „tata i dwie córki” – niby nic wielkiego, a jednak spotkał się taką liczbą reakcji, jakbym zdecydował się na jakiś survival, na jakąś szkołę przetrwania, na wyskok w nieznane, dziewicze tereny, gdzie nie wiadomo co się wydarzy… yy, to znaczy…

Oj tam oj tam. Jeśli któryś z tatusiów ma jakieś wątpliwości – niech je rozwieje, zabiera dzieciaki i jedzie! Survival? Trochę tak, ale myślę że takie doświadczenie jest bardzo cenne, dla wszystkich członków rodziny.

Niech odpoczywa w pokoju
Dlaczego sami, tzn. bez mamy? Z prostego powodu: żeby mama wreszcie choć trochę odpoczęła! Jadwiga jest nałogową cycomanką i gdy tylko wie albo czuje, że mama jest w pobliżu – nie daruje. Pobudka w nocy, bez żadnej dyskusji, i proszę mnie zanieść do waszego łóżka, raz raz. To się zwykle odbywa w okolicach 3:00-4:00 w nocy, czyli gdy wybudzony – jestem w stanie największej psychodeli; nie ma wtedy mowy o jakichś strategiach, planowanych działaniach itd., zasada jest prosta: iść do małej, przynieść ją, położyć się dalej, dożyć do rana. A że Jadzia robi później przez sen prawdziwe oberki w naszym łóżku, i choć najmniejsza, zajmuje w nim najwięcej miejsca (każdy rodzic zna ten paradoks), skutkuje to większym lub mniejszym zmordowaniem nas obojga. Z tym, że ja mogę znaleźć w swoim nieregularnym rozkładzie dnia jakąś luźniejszą godzinę na drzemkę – Elżbieta niestety nie.

Gdziekolwiek
Wyjechać. Gdzieś, gdziekolwiek, na parę dni. Do głowy przychodzą Mazury, bo to jednak zawsze jakieś jezioro się znajdzie, parę godzin tam się posiedzi, pobawi w wodzie i piasku. Weźmiemy książeczki, kolorowanki, komputer – jakoś damy radę. Może tym razem bez namiotu, bo gdy się Jadzia obudzi w nocy i zorientuje, że do wyboru ma tylko tatę, to zrobi taką awanturę, że jeszcze tej samej nocy każą nam się wynosić. Najlepiej jakiś domek, na uboczu. Pokój ryzykowniej, choć na Bookingu odkryłem cudowną opcję: „pokój ze ścianami dźwiękoszczelnymi” – coś wspaniałego, chyba z myślą o samotnych ojcach z maluchami!

Ostatecznie wylądowaliśmy w pokoju w domu na Mazurach, w ładnym miasteczku Rybno, pomiędzy Działdowem a Ostródą. Nie, że jakieś och ach, zwykły domek przerobiony na pokoje gościnne. Pani właścicielka, gdy zobaczyła kto przyjechał, uśmiechnęła się powiedziała że „ona by chyba swojego męża tak nie puściła”. Cóż… może to jest tak, że mamy dzielą się na takie, które o tym marzą i same nawet zaplanują cały wyjazd, załatwią noclegi etc. – i takie, które by chciały, ale się boją?

Fajnie było!
Co tu się długo rozpisywać: trochę odpoczęliśmy, trochę się bawiliśmy, wykąpaliśmy w jeziorze… W tym roku pogoda w czasie wakacji nas nie rozpieszcza – na naszym trzydniowym wyjeździe też w połowie zaczęło padać, więc musieliśmy uciekać z Ostródy… ale zdążyliśmy wybawić się na placu zabaw i zjeść pyszne lody Kroczka z Olsztyna (z ręką na sercu, nie znam w Polsce lepszych!), więc było w porządku.
Najbardziej bałem się nocy. Jadwiga oczywiście budziła się kilka razy, z żądaniem natychmiastowego dostarczenia jej mamy – ale jakoś jej przypomniałem, że na początku wyjazdu umówiliśmy się we trójkę, że damy sobie radę sami, i będziemy dla siebie mili i dobrzy, i przypieczętowaniem tego było przybicie piątki i buziak. Gdy Jadzia wypłakała się tyle, ile jej było trzeba – położyła się na mnie i zasnęła. Jak można się domyślać, komfort snu w taki sposób nie należał do najwyższych, ale coś za coś.

Dobre rady
Na koniec garść wskazówek dla członków rodziny, w której tata sam wyjeżdża z małymi dziećmi na dłużej niż 24 godziny (bo taki wyjazd dotyka wtedy całą rodzinę, wszyscy przeżywają go niemal jak Mundial, a niektórzy chcieliby mieć podgląd live przez całą dobę);

Dla taty:

  • Odwagi! Najważniejsze, to podjąć męską decyzję i po prostu zarezerwować w swoim kalendarzu taki czas.
  • Sam wybierz miejsce (hotel, domek, pokój, pole namiotowe; miasto, wieś), bo Tobie też ma być dobrze, wbrew pozorom da się przy tej okazji trochę samemu odpocząć, gdy dzieci jakimś cudem pójdą spać. Jednocześnie skonsultuj to z żoną, bo mimo wszystko może mieć jakieś mądre wskazówki, np. co do lokalizacji, jakichś ciekawych pomysłów na spędzenie czasu w okolicy, warunków jakie powinniście mieć zapewnione na miejscu.
  • Dobrze się spakuj. Tutaj bez matki Twoich dzieci ani rusz. Zaprzyjaźnij się z mokrymi chusteczkami, miej je zawsze na podorędziu, czynią cuda! Jeśli jedziecie autem (inny środek lokomocji, np. pociąg, to już byłby większy wyczyn), to nie ma znaczenia, czy na trzy dni weźmiesz trzy bluzeczki dla dzieci, czy dziesięć – więc weź dziesięć.
  • Opanuj z grubsza logistykę na miejscu. Otwórz GoogleMaps i sprawdź, gdzie w okolicy jest najbliższy plac zabaw, jakiś park, kąpielisko, dobre lody, ciekawostki dla dzieci (zależy, w jakim są wieku), las ze ścieżkami edukacyjnymi i tak dalej. Nie rób tego na miejscu, bo będzie to o wiele trudniejsze.
  • Wyżywienie. Ważna sprawa – nie wiem, jak tam u Was na co dzień z tym w domu, ale tu będziesz zupełnie sam. Jeśli na miejscu będzie lodówka, to lepiej wziąć ze sobą prowiant, niż z maluchami łazić na bieżąco po sklepach.
  • Sprawdź, czy na miejscu jest WiFi. YouTube zawsze nas ratuje, wiemy dobrze, prawda?
  • Wedle możliwości: zabierz zapas książeczek, kolorowanek, kredek, jakichś domowych zabawek.
  • Bądź w stanie łaski uświęcającej, w razie gdybyś miał tego jednak nie przeżyć.

Dla mamy:

  • Pozwól na to, naprawdę. Jemu się należy, i Tobie się należy.
  • Jeśli w tym czasie pracujesz – zaplanuj czas po pracy. Babskie wyjście, wieczór z książkami/serialami, po prostu spaaaaanie, cokolwiek. Sama dobrze wiesz, co.
  • Pomóż w wybraniu dobrego miejsca, pochwal, pomóż w spakowaniu się, pochwal.
  • Wrzuć na luz i nie dzwoń, nie pisz co jakiś czas „jak tam, żyjecie?”, bo wrócą szybciej, niż Ci się wydaje. Jeśli coś im się stanie, to i tak pewnie pierwsza się o tym dowiesz.
  • Daj na mszę.

Dla rodziców, teściów, dziadków, babć, wujków, cioć:

  • Wrócą, cali i zdrowi – najczęściej tak jest.
  • Nie piszcie i nie dzwońcie do mamy, czy żyją – bo ona tego nie wie.
  • Pomódlcie się.

 

O autorze

Jan Buczyński

W domu mąż Elżbiety i tata Basi. W pracy organista parafialny,
dyrygent chóralny i katecheta przedszkolny. W wolnej chwili bloger
(ejtomy.pl, publikuję również na areopag21.pl). Z wykształcenia
teolog i muzyk, z zamiłowania czytelnik książek, słuchacz muzyki,
pasjonat historii oraz obserwator otaczającej rzeczywistości.

Leave a Reply

%d bloggers like this: