Społeczeństwo

Okna życia – dobre rozwiązanie problemu?

Ostatnio przetoczyła się przez media fala oburzenia dotycząca planów zamykania u nas okien życia. W zasadzie zawsze kiedy ten temat pojawia się w debacie publicznej , okna życia są przedstawiane jedynie w superlatywach – ratują życie, powodują, że mniej dzieci ląduje na śmietniku. Kolejne otwarcia okien życia są szeroko opisywane w prasie i przedstawiane jako sukces.

Ja jednak chciałabym pokazać drugą stronę tego zjawiska.

Pewnie nie raz słyszeliście o znalezionych zwłokach noworodka na śmietniku w reklamówce. A czy kiedykolwiek słyszeliście informację, żeby zaniedbane dziecko w reklamówce trafiło do okna życia? Ja – nigdy. Bo te dzieci, które lądują na śmietniku prawdopodobnie i tak nigdy by do okien życia nie trafiły.

To, co czytamy w prasie wygląda zwykle tak – zdrowe zadbane dziecko trafiło do okna życia, miało przy sobie zapas pieluszek, owinięte było kocykiem. Czy tak postępuje matka, która jest zdolna do wyrzucenia dziecka na śmietnik albo zabicia go jeszcze w swoim łonie? Oczywiście, że nie.

Istnieje wysoce prawdopodobne podejrzenie, że do okien życia trafiają dzieci, których matki chcą pozostać anonimowe, bo wstydzą się, że urodziły. W Niemczech podobno większość dzieci w ogóle nie jest wkładanych do okien przez matki, tylko na przykład przez babcię (matkę nastolatki, która urodziła, „hańbiąc” tym samym rodzinę), przez partnera, przez inne osoby. Czy zatem matka podejmuje decyzję o pozostawieniu dziecka w oknie życia, czyni to z pełną świadomością konsekwencji jakie się z tym wiążą?

Dlaczego nie „promuje” się u nas legalnego, prostego i „bezbolesnego” zrzeczenia się praw do dziecka a zamiast tego pompuje okna życia. Czy kobieta wkładając dziecko do okna w ogóle wie, że jest inna opcja? A jest.

Można dziecka się zrzec zaraz po porodzie i ma się jeszcze 6 tygodni na zmianę decyzji. Jeśli matka, będąc jeszcze w ciąży zgłosi się do ośrodka adopcyjnego, otrzyma tam pomoc i wsparcie, jakakolwiek by jej decyzja nie była. Będzie mogla tę decyzję podjąć w wolności a nie pod wpływem chwilowych emocji czy nacisku otoczenia.

Czy wiecie, że ok 30% matek, deklarujących chęć zrzeczenia i kontaktujących się z ośrodkiem adopcyjnym, zmienia swoją decyzję jeszcze przed narodzinami dziecka lub tuż po nich? A czy wiecie, że spośród tych, które jednak decyzję podtrzymują i pozostawiają dziecko w szpitalu jeszcze kilka- kilkanaście procent zmienia decyzję przed upływem 6 tygodni. Matka pozostawiająca dziecko w oknie życia nie ma praktycznie możliwości zmienić decyzji, nawet gdyby chciała.

W prasie czytamy – dziecko z okna życia znalazło nowych rodziców. Wszytko pięknie, tylko po pierwsze dziecko z okna życia zwykle dłużej czeka na adopcję niż dziecko ze zrzeczenia, bo sąd często próbuje szukać matki, chcąc upewnić się, że dziecko na przykład nie zostało porwane i tym podobne. Matki się nie znajduje zazwyczaj ale to wszystko trwa a dla takiego malucha każdy dzień bez matki pogłębia chorobę sierocą.

Nowi rodzice adopcyjni też mają pod górkę, nie wiedzą o dziecku ani o matce nic. Nie znają obciążeń chorobami, przebiegu ciąży, nałogów. Może być więc znacznie trudniej postawić prawidłową diagnozę i leczyć takie dziecko, w szczególności w przypadku cięższych schorzeń. Nie wiedzą kiedy się urodziło i czy było wcześniakiem, co może mieć kluczowe znaczenie w postępowaniu medycznym. Datę urodzenia ustala orientacyjnie sąd.

Nigdy nie będzie miało szansy poznać swoich korzeni, a na pewno będzie takie pytania zadawać, jak każdy. Skąd się wziąłem, dlaczego byłem niechciany?

O oknach życia wiele się pisze i mówi. O innych formach oddania dziecka prawie wcale. Czy słyszeliście szum medialny wokół tego jak „bezboleśnie” dla matki można zrzec się dziecka korzystając z pomocy ośrodka adopcyjnego. O tym jaką pomoc można tam uzyskać? Czy telefony zaufania do ośrodków są równie eksponowane co otwarcia okien życia? Czemu o tym nie jest głośno?

Nie piszę tego po to by postulować zamknięcie okien życia. Przeciwnie, nie uważam by powinno je się zamykać, nawet jeśliby tylko 1 dziecko miało dzięki nim zostać uratowane. Ale uważam, że powinno się je wyciszać na rzecz promocji, jeśli to tak w ogóle można nazwać, procedur zrzeczenia się praw do dziecka po porodzie w szpitalu. Pomysł „porodu anonimowego” jako pomysłu alternatywnego dla okien życia, jest moim zdaniem bardzo dobry, matka zachowuje anonimowość przez wiele lat, a jednocześnie lekarze i przyszli rodzice mają pełniejszą wiedzę nt stanu dziecka.

Więcej o oknach życia można posłuchać w naszej archiwalnej audycji, w której gościłyśmy p. dyr. Zofię Dłutek z Katolickiego Ośrodka Adopcyjnego w Warszawie i p. dyr. Dorotę Polańską z Interwencyjnej Placówki Opiekuńczej w Otwocku, gdzie trafiają dzieci ze zrzeczeń i z okna życia.

Zofia Dłutek i Dorota Polańska – cała rozmowa by Sylwia Jabs on  Mixcloud

Photo credit: Ania i Artur Nowaccy / Foter / CC BY-NC-SA

O autorze

Anna Brzostek

Żona i mama czwórki dzieci. We wspólnocie Domowego Kościoła. Edukator domowy oraz redaktor. Przez kilkanaście lat zawodowo zajmowała się komunikacją z klientami i zarządzaniem kryzysowym. Lubi wspólne wieczorne oglądanie filmów z mężem oraz zwiedzanie Polski. Relaksuje się gotując, piekąc chleby i czytając książki podróżnicze oraz żywoty świętych.

Leave a Reply

%d bloggers like this: