Jakiś czas temu przygotowując się do katechizacji własnych dzieci i przygotowania ich do wczesnej I Komunii Świętej zakupiłam kilka polecanych podręczników do nauki religii od zerówki do klasy trzeciej włącznie.
Usiadłam i zaczęłam przeglądać. W zasadzie od pierwszych stron byłam dość zamurowana i wkurzona na siebie, bo zdałam sobie sprawę, że pieniądze jakie wydałam wyrzuciłam w błoto. Poziom katechezy był po prostu żenujący, bo inaczej tego określić nie potrafię. W zasadzie jakbym miała go opisać to ten opis brzmiałby mniej więcej tak:
Zerówka – Pokoloruj Pana Jezusa
Klasa I – Pokoloruj bardziej i dorysuj chmurki
Klasa II – Podpisz pokolorowany obrazek
Klasa III – Zaśpiewaj piosenkę związaną z obrazkiem i opowiedz co na nim widzisz.
Tak tak, to jest lekka ironia i przerysowanie z mojej strony, niemniej jednak odzwierciedla to moim zdaniem poziom katechezy czy zawartość podstaw programowych do edukacji wczesnoszkolnej. Podzieliłam się zdumiona moim odkryciem ze znajomym Księdzem, który kiwnął głową i powiedział, że w kolejnych starszych klasach dalej poziom jest infantylny i dlatego on uczy inaczej, szerzej, więcej niż to wynika z podstawy. Znajoma katechetka stwierdziła, że uczy Ojcze nasz dzieci w zerówce mimo, że nie ma tego w podstawie. No tu już mnie z lekka przytkało, 5 czy 6 letnie dzieci nie znają Ojcze nasz?
Cóż zrobić, całkowicie świadomie zignorowałam podstawę programową (ech ignorowałam ją w zasadzie do wczesnego dzieciństwa naszych dzieci;-), zamówiłam sobie katechezy korespondencyjne, o których wiedziałam, że ich poziom jest o niebo lepszy. Zresztą co tam lepszy, w porównaniu z oficjalnymi podręcznikami to była po prostu wyższa teologia 😉 Jednocześnie przekazana w sposób ciekawy i odpowiadający naszym dzieciom. Były zachwycone i po prostu łykały bardziej skomplikowane teologicznie pojęcia i prawdy wiary.
Pomyślałam sobie wtedy, że siedmiolatka uczymy skomplikowanej dla niego kaligrafii, ośmiolatka tabliczki mnożenia, równań z jedną niewiadomą, zegara, i innych wcale nie tak łatwych dla niego rzeczy a na poziomie katechezy w Polsce wciąż siedzimy z grabkami w piaskownicy. Dziwiąc się potem, poziomowi tzw religijności, świadomości religijnej czy wcielania wiary w życie.
Zapraszam do zapoznania się z naszymi rekolekcjami dla dzieci. Prowadzimy je w Warszawie, choc nie tylko, dla maluchów już od trzeciego roku życia!
http://www.spotkaniezchrystusem.jezuici.pl
Bardzo dziękuję! Tych katechez nie znałam. Widzę, że są podzielone na grupy wiekowe. Tylko co jeśli 6 czy 7 latek jest już po I Komunii Świętej? Akurat mnie ta sytuacja dotyczy.
Nie ma żadnego problemu! Program rekolekcji jest dostosowany ściśle do wieku dzieciaków i zupełnie niezależny od programu katechez szkolnych. Do Polski trafił z Ameryki Południowej, gdzie opracował go meksykański jezuita Eduardo Levy. Zauważył, że samo mówienie dzieciom o Panu Bogu to za mało i chciał pomóc im doświadczyć Go, tak jak potrafią i jak są na to gotowe. Przełożył teorię Miłości na konkret codzienności dostosowany do dzieciaków. 🙂
dziękuję! póki co korzystam z katechez korespondencyjnych i uczę dzieci sama, ale nie powiem zaintrygowała mnie Wasza strona.
Katechezy nie zastąpimy. Cały program rekolekcji opiera się na jednym w roku dniu rekolekcji. Takie mocne uderzenie, które owocuje cały rok. Wiem co mówię, bo moje dzieciaki uwielbiają ten jeden dzień w roku cały rok dopytują kiedy następne. 😉
Polecam zaglądać na stronę i zapraszam na rekolekcje.
Nie wiem, jakie podręczniki ma Pani na myśli. Wrzuciła Pani do jednego worka wszystkie… Znam, jako współautorka, podręczniki do religii dla klasy 0-3 Wydawnictwa WAM. Razem z poradnikiem dla katechety tworzą konsekwentną pomoc w formacji chrześcijańskiej dzieci. Choć czasem krytykowane: że za trudne i zbyt teologiczne. Może jednak Pani zajrzy, np. do klasy 2 lub 3 – gdzie jest wprost przygotowanie do Pierwszej Komunii Świętej? W klasie 3 są opracowane nie tylko przykazania, ale i KAŻDE BŁOGOSŁAWIEŃSTWO – bo to jest podstawa formacji ewangelicznej. To brzmi jak autoreklama, ale generalizowanie to krzywdząca sprawa.
Dziękuję, postaram się zajrzeć. Korzystałam z podręczników znanego wydawnictwa, poleconych przez znajomą katechetkę jako jedne z lepszych na rynku. Nie było to WAM:-) Moim zdaniem poziom wiedzy przekazywanej dzieciom był bardzo niski, niewspółmierny do wieku. W zasadzie konkretną wiedzę dzieci dostawały dopiero w 3 klasie. Wcześniej głównie były to kolorowanki i BARDZO proste rzeczy. Wydaje mi się, że dzieci w wieku 7 i 8 lat (1 i 2 klasa) mógłby być uczone już znacznie więcej. Rozmawiałam z kilkoma osobami, (katecheci, księżą) i również potwierdzali mi, że poziom katechezy (podstawy programowej) jest niski i dziecinny. Widzę jak wymagająca jest nauka liter, ortografii i jak na tym tle wypada poziom katechezy. Szczęśliwie znalazłam kurs katechetyczny dla dzieci, który bardzo mi odpowiada i gdzie treści są mocną i konkretną wiedzą. Nie jest on oparty na podstawie programowej i znacznie poza nią wykracza. Bardzo dziękuję za komentarz.
Problemem nie są podręczniki tylko zlaicyzowani rodzice, którzy powinni być pierwszymi katechetami swoich dzieci. Jeśli dzieci nie umieją Ojcze nasz to świadczy o rodzicach. Oczywiście są i tacy którzy o to dbają, ale to jest nieduży procent. I to jest straszne.
Co do rodziców, niestety muszę się z tym zgodzić. Co nie zmienia fakty, że nawet od takich uczniów można by wymagać nieco więcej niż tylko kolorowanek. A taki mniej więcej poziom reprezentowały polecane podręczniki do klas 0-2.
Katecheza Dobrego Pasterza tez nie infantylizuje dzieci. Na razie atria sa w niewielu miejscach, ale polecam szukajacym czegos szanujacego duchowosc dziecka.