Relacje

Prawdziwe potrzeby czyli szkoła czarów

Dopiero gdy wiemy, czego naprawdę potrzebujemy jesteśmy w stanie te potrzeby zaspokoić.

W opowiadaniu „Szkoła czarów” Michaela Endego nauczyciel czarów Rozmaryn Srebrzysty wyjaśnia, co jest potrzebne do tego, aby nauczyć się czarować. Uczniowie wymieniają długą pelerynę, magiczną różdżkę, mikstury i inne akcesoria. Jednak według nauczyciela kluczem do czarów jest poznanie własnych pragnień. 

„Większości z nich tylko wydaje się, ze znają swoje pragnienia. Ktoś wyobraża sobie na przykład, że chciałby zostać sławnym lekarzem, profesorem albo ministrem, tymczasem jego prawdziwym marzeniem, o czym wcale nie wie, jest zawód zwykłego doświadczonego ogrodnika. Ktoś inny sądzi, że chciałby być bogaty i mieć władzę nad innymi, a jego prawdziwym marzeniem jest zostać klaunem w cyrku. (…) Ale fakt, że czegoś by chcieli, wcale nie znaczy, że tego właśnie naprawdę pragną.”

Czytając te słowa przypomniałam sobie niedawną sytację, kiedy moja córka urządziła mi na targu awanturę o lalkę. Ściślej mówiąc o to, że mam jej kupić lalkę. Tłumaczenie, że w domu ma już trzy, nie pomagało.

„Mamo, bo mi się ta zabawa lalkami nudzi i nie wiem już jak się nimi bawić!”
Od słowa do słowa wynikło z rozmowy, że córka wcale nie potrzebuje nowej lalki, tylko inspiracji do zabawy i że mam w tym do odegrania ważną rolę.
„Bo miałaś ze mną uszyć misia ze skarpety!”
„Bo zawsze mówisz, że się ze mną pobawisz, a potem i tak nic z tego nie wychodzi!”.
Okazało się, że jej potrzeby są zupełnie inne, niż początkowo myślała. Była to dla mnie ważna lekcja. Postanowiłam się poprawić i poświęcać córce więcej czasu.

Skąd wiedziałam, że powinnam spróbować dowiedzieć się, co kryje się za jej zachcianką? Dawniej zazwyczaj brnęłam w takich sytuacjach w daremne przekonywanie w stylu „nie potrzebujesz czwartej lalki”.

Otóż pamiętam, jak na wykładzie o metodzie komunikacji zwanej „Porozumienie bez przemocy” upierałam się, że potrzeba kawy jest dla mnie niczym innym jak potrzebą wypicia kawy. Prowadząca wykład mówiła o konieczności rozróżniania między potrzebami a środkami do zaspokojenia tych potrzeb. O tym, że pragnienie wypicia kawy nie oznacza, iż potrzebujemy kawy (choć ja nadal upieram się, że tak też może być), lecz że potrzebujemy chwili wytchnienia lub przyjemności (lub kofeiny).

Dopiero gdy wiemy, czego naprawdę potrzebujemy – my i nasi bliscy – jesteśmy w stanie te potrzeby zaspokoić. Gdy dziecko chce żebym poczytała mu książkę, a ja chcę akurat posłuchać muzyki, powinnam najpierw dowiedzieć się, czego tak naprawdę oboje potrzebujemy. Dziecko potrzebuje książki czy raczej mojej bliskości? Ja – muzyki czy relaksu? Jeśli dziecko rzeczywiście potrzebuje książki, mogę poprosić innego członka rodziny o poczytanie mu. Jeśli jednak mojej bliskości, mogę zaproponować wspólne słuchanie muzyki.

Uczenie się odróżniania zachcianek od potrzeb czy pragnień może być swego rodzaju szkołą czarów. Bo umiejętność porozumiewania się bez przemocy jest jak czarowanie – złość i konflikt zamieniają się w zadowolenie i zgodę. Czyż to nie czary?

Foto: tiny_packages / Foter / CC BY-NC-ND

O autorze

Kornelia Orwat

Z wykształcenia nauczyciel muzyki, z zamiłowania żona i mama trójki dzieci. Od czterech lat w edukacji domowej. W wolnych chwilach najchętniej, czyta, szydełkuje i bloguje (https://korneliaorwat.pl/).

1 Komentarz

Leave a Reply

%d bloggers like this: