Społeczeństwo

Tyle się od nich nauczyłam… Epilog.

Tak, wiem, że cykl się skończył. Ale jest jeszcze coś…

Historie z moimi dzieciakami są prawdziwe. Chciałam napisać – że z dzieciakami w rolach głównych. Ale przecież to nie były role. One nie grały. One żyły.

Zawsze mnie zdumiewała ta ich autentyczność, ta prawdziwość w życiu. Nawet Renatka (nie mylić z Renią z czerwonym klockiem), która nie mówiła, sama nie jadła, nie widziała i chyba nie słyszała… Jak ona się uśmiechała… Wystarczyło pogłaskać ją po buzi… i można było utonąć w tym uśmiechu, i w tym słońcu w niewidzących oczach… Z Renatką to była trudna historia, bo chora od zawsze – zawsze jednak walczyła. To jest tajemnica jakaś niezgłębiona, bo przecież nie powinno być widać niczego po kimś, kto – mówiąc nieładnie – nie rokował. Nie lubię tego słowa, bo ono dla mnie brzmi jak wyrok skazujący. Ale o Renatce tak mówili: nie rokuje, nie ma szans i tak dalej. A Renatka każdą sekundą życia pokazywała, jak bardzo chce żyć. I jak bardzo to życie kocha. I jak bardzo chce, żeby w tym jej życiu ktoś jej towarzyszył. I jak bardzo prosi o pomoc w tym życiu…

Ale z moimi dzieciakami było też tak, że zazwyczaj żyły krócej. I zostawiały nas z pustym miejscem, którego nikt i nic nie mogło zapełnić.

Renatka z któregoś spaceru wróciła z gorączką. Niby ciepło, słońce, lato… a Renatka miała dreszcze, była jeszcze słabsza niż zazwyczaj (ktoś, kto ją widział choć raz mógłby powiedzieć, ze to niemożliwe – ona zawsze była najsłabszym z moich dzieciaków w tej grupie).

Wtedy pracowałam jeszcze krótko, odpowiedzialna za grupę była, wprowadzająca mnie we wszystko, Gosia. I pamiętam jej zatroskanie o Renatkę, jej przesiadywanie przy niej… wiedziała, że nie może pomóc, że po prostu tym razem dziecko nie da rady. Kiedy wyjeżdżała na kilka dni służbowo, Renatka była już w szpitalu. I pamiętam, jak Gosia powiedziała: „Dzieciaku, trzymaj się i czekaj na mnie. Wiesz, że nie chcę się żegnać, ale jeśli musisz nas zostawiać, to czekaj na mnie”.

Renatka poczekała. Gosia zdążyła wrócić, przyjechać do szpitala i wziąć ją za rękę.

To nie nasza wybujała wyobraźnia. To ich prawdziwe życie. Ich piękne, proste spojrzenia. Nawet oczami, które nigdy nie widziały światła.

 

Photo credit: KrzysztofTe Foto Blog via DiyLovin / CC BY

O autorze

Dorota Szczepańska

Z wykształcenia i zamiłowania polonistka i pedagog, z pasją teatralną. Pracuje z dziećmi i młodzieżą, ale bardzo lubi też pracować dla niepełnosprawnych. W wolnych chwilach zajmuje się quillingiem i decoupage`em. Robi różańce z nasion łzawicy i kłokoczki. Bardzo dużo czyta. Coraz więcej pisze. Wolontariusz biblioteczny. Prowadzi bloga w-zaciszu-slow.blogspot.com

Leave a Reply

%d bloggers like this: