Niemiecki jezuita, ks. Alfred Delp, stracony przez nazistów w Berlinie, 2 lutego 1945 roku, pisał o Eucharystii i – o sercu człowieka: Chleb ma duże znaczenie, większe ma wolność, a największe trwała wierność i nigdy niezdradzona adoracja. „Wierność i nigdy niezdradzona adoracja…”! To znaczy prawdziwa miłość do Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Wierność Temu, który jest Światłością świata, który karmi swój lud Ewangelią i Eucharystią, i który jest Dobrym Pasterzem! Który stał się człowiekiem dla nas i dla naszego zbawienia. Który poprzez Tajemnicę Wcielenia zamieszkał pomiędzy nami.
Podczas świąt Bożego Narodzenia, które stanowią spotkanie człowieka z Bogiem, narażeni jesteśmy na rozmaite niebezpieczeństwa. Można tajemnice zbawienia traktować jako idylliczne jasełka, ciesząc się powierzchownymi ozdobami i ciepłem domowego spokoju. Tymczasem, peroruje niemiecki jezuita, nie liczy się wół z osiołkiem, ale to fundamentalne pytanie: „Co się właściwie wydarzyło w Betlejem?” Dlaczego aniołowie śpiewają, pasterze biegną ze zdumieniem, a król truchleje (ze strachu)? Jeżeli nie dostrzeżemy tego realizmu świąt Narodzenia Pańskiego, wówczas wszystko wokół przyoblecze się w gorzkie rozczarowanie i obezwładniające znużenie. Tak uczy Delp. Mądry jezuita.
I dodaje, że do zrozumienia misterium Betlejem potrzebujemy błogosławionego niepokoju. Bóg jest z nami – to wybłagaliśmy i wypłakaliśmy, a zatem Gloria in excelsis Deo – ale pamiętajmy, że to „Bóg stał się człowiekiem, ale nie człowiek Bogiem”. Wszystko wokół jest takie samo, ale też wszystko uległo zmianie. Świat stał się uświęcony! „Zaufajmy życiu, bo nie musimy go przeżywać sami, lecz Bóg przeżywa je z nami”. Rzeczy pozostały takie same, ale w ich cichej harmonii dokonuje się ojcowska opieka Boga, okazującego swą czułość wszystkim, którzy potraktowali na serio Jego wezwanie. Dlatego trzeba czytać Ewangelię Bożego Narodzenia po ludzku, z całą świadomością, że „bliskość Boga jest bliskością szukającą, a kto czegoś z niej doświadczył, zostaje wciągnięty w niezmordowaną uporczywość, z jaką Bóg dobija się do człowieka”. Dlatego warto wędrować wciąż dalej i dalej. Odkrywać Blask, Piękno i Moc Bożą, jak pisze Benedykt XVI. Warto sprzymierzyć się z Bogiem Miłością, by choroba samotności nie zatruła naszej duszy. Warto ze swoją maleńką ludzką wolnością wyjść na spotkanie Wielkiej Inicjatywy, która w noc betlejemską przyoblekła się w ciało. Warto. Naprawdę warto. Bowiem „tropienie Bożych tajemnic, odkrywanie ich w duchu adoracji i czci to jedna z najbardziej rzeczywistych i najwznioślejszych zdolności ludzkiego ducha”.
Leave a Reply