Chyba nikt nie spodziewał się takiego Wielkiego Postu… Słowa, które słyszymy co rok, nagle możemy zrealizować w praktyce. Zatrzymaj się, poświęć czas, zajrzyj głębiej. Teoria zawsze brzmi pięknie, gorzej z praktyką.
Zabrano nam wiele. Najbardziej boli zabranie sakramentów, które są gorzej traktowane niż wizyta w sklepie, czy dojazd do pracy komunikacją miejską. Boli mnie to bardzo. Tym bardziej boli jeśli kościół zamknięty na głucho, nie ma możliwości spowiedzi poza Mszą świętą, na którą i tak większość się nie dostanie. To jak żyć? Nie chodzi o to, że teraz mamy tłumnie walić do kościoła, chodzi o to, że możemy jechać w 30 osób autobusem a nie możemy w 20 być w kościele, który przynajmniej u nas jest ogromny. I słychać różne słowa, także od księży (!), że sakramenty nie są konieczne do życia, że trzeba znaleźć swoje źródło, które ma być we mnie, a nie w sakramentach. Cóż, wiele osób w spokojnych czasach to „źródło” znajdowało, idąc zaczerpnąć energii do lasu. Wtedy grzmiano, że żywy Bóg jest w Kościele w Eucharystii, teraz okazuje się, że jednak nie to jest najważniejsze.
Gdzie logika, gdzie sens?
Jak oaza na pustyni jawią mi się ogłoszenia w niektórych parafiach, że spowiedź jest dostępna, że można samochodem podjechać, a ksiądz będzie czekał, że można spacerować w pewnym oddaleniu, że można w kaplicy…. Wszystko można, trzeba tego tylko pragnąć i wiedzieć, co jest najważniejsze. A człowiek potrzebuje wiedzieć, że ma taką ostoję, że w razie czego ma gdzie iść i ktoś będzie na niego czekał.
Weszłam przed chwilą na stronę pewnej parafii, której proboszczem jest bardzo ceniony przeze mnie ksiądz. Byłam prawie pewna, że coś wymyśli, by być ze swoimi parafianami, być bliżej. I nie pomyliłam się, jest Adoracja, jest spowiedź w formie spaceru, są podane godziny, wszystko jest. To nie jedyna taka parafia, ale prawie zawsze takie wyjście naprzeciw wiernym oznacza, że proboszcz jest na co dzień gorliwy, otwarty, nie chowa się za drzwiami plebanii, a każdy parafianin może do niego zadzwonić. Chwała Panu za takich kapłanów. Chwała za tych odważnych, którzy, przestrzegając w duchu posłuszeństwa wszystkich przepisów, robią jednak coś więcej dla ludzi.
Odczytuję ten Wielki Post jako wezwanie do nawrócenia, może nawet jako gniew Boży. Myślę, że w wielu domach dokonuje się ta przemiana życia, myślę, że ci kapłani, którzy się nie zamykają w czterech ścianach, są świadkami wielu nawróceń. Świat zapędził się tak, że być może tylko pandemia jest w stanie go wyhamować i wrócić na właściwy tor, gdzie najważniejszy jest Bóg, a wszystko ma być tylko pomocą na drodze do zbawienia.
Od powietrza, głodu, ognia i wojny wybaw nas Panie!
Księża też się boją wirusa, zwłaszcza ci starsi. Jeżeli episkopat wydaje określone zalecenia, to trzeba je respektować. Posłuszeństwo to cnota.
Dziękuję za to co napisałaś. U nas kościół zamknięty, gdy tylko wejdzie 5 osoba.
Zamknięty w ciągu dnia na głucho.
Napisałam maila do Księdza proboszcza z prośbą o otwarcie kościoła choć na jakiś czas w niedzielę i Triduum Paschalne dla modlitwy prywatnej. Nie dostałam odpowiedzi 🙁
Mieszkam tuż obok. Wieczorami spaceruje wokół, aby być bliżej…
Ach jak rozumiem. Warto też poszukać czegoś dalej. Ja pojechałam na spowiedź 15 km dalej, a mąż 35 km. W wielu kościołach jest więcej Mszy albo przynajmniej możliwość Komunii i spowiedzi w niestandardowych warunkach i godiznach.