Społeczeństwo

Zwyczajni – niezwykli

Zwyczajni ludzie.

Studenci. Pracujący w większości, uczący się na dwóch kierunkach, ze swoimi sprawami, swoim życiem i głowami pełnymi pomysłów. Marzenia chowają w sercach, ale wiedzą, że głowa też ma tu sporo do powiedzenia…

Spotkałam ich na uczelni. Wróciłam na studia 🙂 Większość znajomych gratulowała decyzji, niektórzy mówili: „Nareszcie!” Ale byli też tacy, którzy pukali się, nie zawsze dyskretnie, w czoło: „Po co ci to na stare lata? Nie masz dosyć nauki?” Odpowiadałam, że nie mam, że lubię się uczyć, że lubię ludzi, że lubię się dowiadywać i lubię to, że to lubię.

Zaczęły się wykłady. I ćwiczenia. I konwersacje. I warsztaty. Zaczęło się przesiadywanie w czytelni, wpadanie na stołówkę po kawę w tekturowym kubku (wykładu słuchało się dużo lepiej, kiedy można było pić w tym czasie kawę). Pierwsze spotkania, rozmowy, rozpoznawanie się na korytarzu. Zaczęło się … dobrze. Zwyczajnie, bez fajerwerków, bez żadnej pompy, ale – dobrze. Ufnie. Spokojnie. Uważnie.

Jakiś miesiąc później poczułam się na tyle źle, że musiałam zostać w domu. Większość zajęć jest prowadzonych zdalnie, ale część jednak – na uczelni. Zostałam. To była środa. Potem, w poniedziałek, pojechałam na zajęcia, ale kolejne dni  znów spędziłam w domu. Całe dni przed laptopem, bo jak nie studia, to nauczanie albo też, jak to mówi jeden z moich uczniów, „samoedukacja”. Kiedy się dało – wychodziłam w domu, choćby na krótki spacer, najczęściej – po drodze do biblioteki. A potem – przestałam wychodzić. Nie wiem właściwie, kiedy, ale zaczęłam mieć problemy z chodzeniem, z utrzymaniem równowagi. Wiedziałam, że mój kręgosłup jest w fatalnym stanie, ale żeby aż tak? No i – dostałam leki, zwolnienie do końca grudnia (Dojazdy? W żadnym wypadku!) i – znów spędzałam kolejne godziny i dni przed laptopem, ale częściej – w pozycji półleżącej, bo bolało wszystko.

Przez cały ten czas mam kontakt z moimi koleżankami i kolegami z roku. Piszą, pytają o zdrowie, oferują pomoc, podsyłają notatki.

Wiem, że nie wrócę na uczelnię (fizycznie), nawet jeśli zajęcia znów się będą odbywać stacjonarnie. Przynajmniej do końca tego roku kalendarzowego.

Jest trudno.

Ale jest normalnie. Są dobre, pokrzepiające słowa. Są ludzie. Mogę na nich liczyć. Są życzliwi i dobrzy. I uważni. Choć wciąż mają swoje sprawy i swoje kłopoty. I każdy chce spełniać swoje marzenia. I wprowadzać w życie swoje pomysły.

Zwyczajni – niezwyczajni. Nadzwyczajni. Niezwykli.

Dziękuję.

fot. Pixabay

O autorze

Dorota Szczepańska

Z wykształcenia i zamiłowania polonistka i pedagog, z pasją teatralną. Pracuje z dziećmi i młodzieżą, ale bardzo lubi też pracować dla niepełnosprawnych. W wolnych chwilach zajmuje się quillingiem i decoupage`em. Robi różańce z nasion łzawicy i kłokoczki. Bardzo dużo czyta. Coraz więcej pisze. Wolontariusz biblioteczny. Prowadzi bloga w-zaciszu-slow.blogspot.com

Leave a Reply

%d bloggers like this: