Wiara

Katecheza w czasach postmoderny. Wprowadzenie

Świat, w którym żyjemy potrzebuje piękna, by nie zatonąć w rozpaczy, jak pisze ks. prof. Janusz A. Ihnatowicz, urodzony w Wilnie ksiądz poeta. To właśnie w świat piękna wprowadza nas Ewangelia. Głoszenie Dobrej Nowiny odbywa się w konkretnej rzeczywistości, w konkretnym czasie i przestrzeni głosi się Jezusa jako Zbawiciela świata. Adresatem tego orędzia zbawienia jest człowiek, żyjący w odpowiedniej kulturze, zanurzony w morzu rozmaitych opinii, obyczajów, ideologii i rytuałów. „Kościół jest obecny w świecie ludzkiej historii i kultury, jego instytucje, sakramenty i sama wiara jako ludzkie działanie należą do tego świata, chrześcijanie wespół z wszystkimi innymi ludźmi współtworzą kulturę” (ks. Andrzej Zuberbier). Więcej, nie sposób oddzielić człowieka, któremu głoszona jest Ewangelia, od kultury, w której przyszło mu żyć. Ta kultura (we współczesnym świecie funkcjonująca pod nazwą postmodernizmu) nie jest jakimś rodzajem balastu, który współczesny Syzyf zrzuci z siebie, gdy pobożny kaznodzieja i święty katecheta powiedzą, iż jest to kultura głupia, zła lub bezbożna. Wprost przeciwnie, współczesny człowiek odwrócił się od tego, co mądre, dobre i pobożne… ponieważ jest współczesny! Taka wersja „kultury”, nawet jeśli nazwiemy ją kulturą na opak, kontrkulturą albo negacją kultury, stała się częścią człowieka. Aby objawić mu orędzie zbawienia należy poznać i zrozumieć świat, w którym żyjemy i z otwartością podjąć dialog z kulturą, która wychowała właśnie takiego człowieka i która w nim żyje.

W niniejszej refleksji (jest to rodzaj głośnego namysłu, a nie referat z gotowymi receptami) spróbuję wskazać osiem wyznaczników kultury postmodernistycznej, wobec których orędzie chrześcijańskie nie może przejść obojętnie. To wydaje się charakteryzować współczesnego człowieka: być może nigdy nie słyszał o Ośmiu Błogosławieństwach, ale doskonale posługuje się regułami gry postmodernistycznego świata. Kościół – zamiast narzekać na pustkę i nihilizm współczesnej kultury – powinien śpieszyć na ratunek tym, którym odebrano wiarę w Boga, a poprzez to również wiarę w siebie i w sens własnego życia.

Początkowo miałem zamiar przedstawić znaczenie kultury wysokiej w procesie katechizacji dzieci, młodzieży i dorosłych. Ponieważ Bóg przychodzi do człowieka poprzez świat kultury, zaś sama kultura jest warunkiem sine qua non ewangelizacji, trudno więc przecenić jej rolę w dziele katechizacji. Bez większych problemów można wskazać artystów i dzieła, które odrywają wielką rolę w dialogu człowieka z Bogiem, stanowią świadectwo wiary i duchowości poprzednich pokoleń. We wszystkich dziedzinach kultury (literatura – malarstwo – architektura – muzyka) duch ludzki zdaje się poszukiwać Boga, objawiać Jego wielkość i składać modlitewny hołd. W takim ujęciu symbolem kultury byłaby gotycka katedra, w której rozbrzmiewają dźwięki muzyki organowej, zaś w otoczeniu obrazów i rzeźb słychać stare i nowe psalmy. Kultura jest zatem ogromną księgą, poprzez którą człowiek odpowiada Bogu na Jego Księgę stworzenia (świat) oraz Księgę Objawienia (Biblia).

Jednak szybko porzuciłem pomysł przedstawienia kultury wysokiej, aby… I tutaj pojawia się problem niniejszych refleksji. Zamiast ewidencjonować znane powszechnie dzieła kultury i wskazywać na ich praktyczne zastosowanie w katechizacji, pragnę wypowiedzieć, i w pewnym sensie postawić pytanie, w jaki sposób katecheza powinna rozmawiać ze współczesnym człowiekiem. Najczęściej człowiek postmodernistyczny nie studiuje klasycznych dzieł później nowoczesności (J. Derrida, R. Rorty, M. Foucault, J. Deleuze, Z. Bauman, J.-F. Lyotard, J. Baudrillard), ale w swoim myśleniu i sferze wyznawanych wartości, w codziennej praktyce życiowej, stał się adeptem postmodernistycznych teorii i ponowoczesnego światopoglądu. Człowiekiem, który nie słucha Beethovena i Bacha, nie czyta Dantego i Cervantesa, nie chce oglądać dzieł Giotta i Caravaggia. Człowiekiem, który zamiast do katedry wędruje w kierunku McDonalda. Albo – bardziej współcześnie i po polsku: człowiekiem, którego nie interesuje Penderecki i Kilar, Brandstaetter i Kamieńska, Duda Gracz i Nowosielski (co najwyżej poczyta Hołownię i Grzegorczyka), ponieważ najchętniej porozmawia o meczu Barcelony z Realem Madryt i – pijąc piwo marki PIWO – odnajdzie szczyt artystycznych przeżyć w najnowszym teledysku disco polo lub reklamie Media Markt z rozebraną „do rosołu” artystką o pseudonimie „Doda”. Jak Kościół powinien podjąć dialog z człowiekiem postmodernistycznym, wychowanym w erze popkultury? W jaki sposób katecheta (począwszy od rodzica, który wprowadza w świat wiary swoje dziecko – kończąc zaś na biskupie, odpowiedzialnym za zbawienie wielu tysięcy wiernych) powinien zmierzyć się ze współczesną wizją kultury/kontrkultury? Nie można tej kwestii pominąć albo udawać, iż nie istnieje; tak naprawdę we współczesnym świecie nie istnieje inna wersja człowieka poza człowiekiem postmodernistycznym. Właśnie ten człowiek stanowi cel katechizacji i to do niego skierowane jest orędzie Ewangelii.

Foto: Marta Dzbeńska-Karpińska

O autorze

ks. Stefan Radziszewski

urodzony w 1971 r., dr hab. teologii, dr nauk humanistycznych, prefekt kieleckiego Nazaretu; miłośnik św. Brygidy Szwedzkiej i jej "Tajemnicy szczęścia" oraz "Żółtego zeszytu" św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Czciciel s. Wandy od Aniołów. Od 4 listopada 2020 r. odpowiedzialny za życie duchowe Parafii Przemienienia Pańskiego w Białogonie. Najważniejsze publikacje: "Kamieńska ostiumiczna" (2011), "Siedem kamyków wiary" (2015), "Pedagogia w świecie literatury" (2017), "777 spojrzeń w niebo" (2018).

3 komentarze

Leave a Reply

%d bloggers like this: