W szkołach uczą nas wszystkich, że Polska po 126 latach odzyskała niepodległość dokładnie w dniu 11 listopada 1918 roku. Jest to jednak spore uproszczenie i spróbujemy się mu nieco bliżej przyjrzeć.
Po pierwsze, warto się zastanowić, kto tę niepodległość w końcu XVIII wieku utracił, a kto w roku 1918 odzyskał. Państwo, które zostało w 1795 roku ostatecznie unicestwione przez trzy imperia to nie była jak się potocznie przyjmuje – Polska. Tak w uproszczeniu nas się uczy, ale naprawdę Rzeczypospolita Obojga Narodów była federacją dwóch państw – wielkiego Księstwa Litewskiego i Królestwa Polskiego oraz ojczyzną wielu, a nie dwóch, jak w nazwie, narodów. W rzeczywistości rozbiory były tylko przypieczętowaniem długiego procesu agonii tego szlacheckiego, wolnościowego eksperymentu politycznego. Sam proces rozpoczął się jeszcze w XVII wieku, w który Rzeczypospolita wchodzi jako mocarstwo, a kończy jako państwo o ograniczonej suwerenności, mocno okrojone, obszar rozgrywek obcych dworów.
Za umowną datę końca podmiotowości politycznej Rzeczypospolitej można przyjąć śmierć króla Jana III Sobieskiego i sterowaną już całkowicie przez obce dwory elekcję księcia saskiego Augusta II zwanego Mocnym. Przez następne sto lat Rzeczpospolita jest kolosem na glinianych nogach – wielka obszarem, wielka liczbą ludności, lecz całkowicie bezsilna politycznie i bezbronna pod względem militarnym. Gdy tylko wielka gra pomiędzy mocarstwami doszła do odpowiedniego punktu – bezsilne państwo zostało praktycznie bez walki rozebrane.
Państwo, które wyłoniło się w roku 1918 z niebytu, znane w historii jako II Rzeczypospolita nie było prostą reanimacją tej dawnej, szlacheckiej. Nie pokrywało się z nią obszarowo – odpadły od niej wielkie ziemie na wschodzie, ale weszły w jej skład niewielkie choć cenne fragmenty pruskiego Górnego Śląska. Inny był ustrój społeczny inna struktura. Ważniejsze jednak to, co zaszło podczas XIX wieku w całej Europie – narodził się nacjonalizm, wyrażający przekonanie, że jeden naród powinien mieć reprezentację polityczna w postaci swojego, narodowego państwa. W związku z tym, narody, które niegdyś żyły mniej lub bardziej zgodnie na terytorium Rzeczypospolitej weszły w wiek XX z marzeniem o własnym państwie – Ukraińcy, Litwini, Białorusini a nawet Żydzi, wśród których rozwija się syjonizm. Odtworzenie I Rzeczypospolitej było więc absolutnie niemożliwe. Państwo, które powstało w 1918 roku, II Rzeczypospolita, była już czymś innym, była Polską, państwem narodowym, choć mającym na swym terenie duże mniejszości etniczne i borykające się z wieloma problemami.
Druga sprawa, to sama data 11 listopada 1918 roku. Ma ona charakter wyłącznie umowny, związana jest raczej z oficjalnym końcem I wojny światowej na froncie zachodnim. Sama Polska nie „wyskoczyła” tego dnia z niebytu. Proces jej powstawania trwał długo, w pewnym sensie rozpoczął się na wiele lat przed wybuchem I wojny. Upadek Powstania Styczniowego był straszliwą traumą dla mieszkańców ziem polskich. Zmusił on do przemyślenia na nowo tego, jak miała by wyglądać Polska i jakimi drogami można do niej dojść. Oprócz dawnej, dobrze już zakorzenionej na scenie polskiej tradycji romantycznej doszła opcja narodowa – reprezentowana przez Romana Dmowskiego i jego współpracowników. Próbowano realizować tzw. „sprawę polską” w różnych wariantach – szykując kolejne romantyczne powstanie, szukać sojuszników w Japonii (PPS Frakcja Rewolucyjna), czekać na sprzyjającą okazję i pracować nad budową świadomości narodowej (endecja), pogodzić się z rozbiorami i wypracować na drodze lojalności odrobinę autonomii (lojaliści).
Trzeba sobie jednak otwarcie powiedzieć, że żadne działania samych Polaków nie doprowadziłyby do powstania Polski, gdyby nie doszło do wojny pomiędzy zaborcami – wojna ta zachwiała tradycyjny sojusz pomiędzy Berlinem a Petersburgiem (Moskwą). Mordercza walka pomiędzy Rosją a Niemcami spowodowała, że sprawa polska najpierw zaczęła się liczyć na arenie międzynarodowej, a następnie dzięki działaniom politycznym przywódców narodu – Dmowskiego, Paderewskiego, Piłsudskiego – doprowadziła do powstania Polski.
Tu warto się na chwilę zastanowić nad dzisiejszymi czasami. Zarówno w Rosji jak i w Niemczech panuje w pewnych kręgach dość silne przekonanie, że najlepsze czasy dla obu państw były wtedy, gdy nie walczyły one ze sobą lecz rozgrywały koncert gabinetowy rządząc de facto światem. Zarówno I jak i II wojna traktowana jest z tej perspektywy jako nieszczęście. W rezultacie tego nieszczęścia powstało państwo polskie, zwane przez propagandę niemiecką państwem sezonowym, przez sowietów „bękartem Traktatu Wersalskiego”.
Z tym większym niepokojem należy patrzeć na wszelkie działania dyplomatyczne prowadzone pomiędzy Berlinem i Moskwą, zmierzające do ocieplenia wzajemnych stosunków…
Nigdy na tym dobrze nie wychodziliśmy…
Photo credit: petrOlly / Foter.com / CC BY-NC-ND
Leave a Reply