Pamięć o bohaterskich misjonarzach, którzy nieśli światło wiary do plemion zamieszkujących Chota Nagpur, czyli obszar obecnego stanu Jharkhand ze stolicą w Ranći, oraz część Zachodniego Bengalu, Orissy i Chhattisgarh, zachowała się nie tylko w ich folklorystycznych pieśniach. Kiedy zwiedzałem miasto i jego okolice, niemalże na każdym kroku wspominano misjonarzy i ich pracę, co też zostało upamiętnione licznymi pomnikami czy okolicznościowymi płytami. Dzieło ewangelizacji na tych terenach to przede wszystkim zasługa belgijskich jezuitów. Pierwszym z nich, który pojawił się w Chota Nagpur był ks. Auguste Stockman SJ: przybył tutaj na krótko w listopadzie 1868 r., aby rok później osiąść w Chaibasa. Pierwsze chrzty nawróconych z plemienia Munda miały miejsce 8 listopada 1873. Następnie ks. Auguste rozpoczął pracę wśród plemienia Ho, ale jego misja nie przyniosła tam większych rezultatów, w związku z czym w styczniu 1875 udał się w kierunku dystryktu Ranći.
Inni belgijscy jezuici przybyli do Ranći w 1877 r. Jednak prawdziwą pracę ewangelizacyjną rozpoczął dopiero ks. Constant Lievens SJ, który często jest nazywany apostołem Chota Nagpur. Ks. Constant urodził się 10 kwietnia 1856 w Moorslede, w diecezji Brugii w Belgii. Wstąpił do Towarzystwa Jezusowego w Drongen w 1878 r. Po dwóch latach nowicjatu złożył pierwsze śluby zakonne i wyruszył do Indii, gdzie dotarł do Kalkuty 2 grudnia 1880 r. Święcenia kapłańskie otrzymał w Kalkucie 14 stycznia 1883 r. Po upływie dwóch lat został wysłany do Ranći w Chota Nagpur, gdzie przybył w 1885 r. Ks. Lievens założył swoją pierwszą stację misyjną w Torpa w listopadzie tego samego roku. W swojej pracy ewangelizacyjnej zatroszczył się nie tylko o stan dusz tamtejszych ludzi, ale także o ich sytuację społeczną i materialną. Bardzo szybko zdał sobie sprawę z ciężkiego położenia tamtejszych plemion, które były wykorzystywane przez wielkich posiadaczy ziemskich. Często latyfundyści bezprawnie zajmowali ziemię należącą do plemion, wymuszali od dzierżawców zawyżone czynsze, nie dając pokwitowań, oraz zmuszali ich do darmowej pracy tzw. bet-begari. Również policja w stosunku do tamtejszej ludności dopuszczała się nadużyć. Ks. Lievens zaczął studiować prawo zwyczajowe plemion, jak i ówczesne prawo brytyjskie, obowiązujące w tej prowincji, aby następnie dochodzić praw tamtejszej ludności na drodze sądowej. Prawo zwyczajowe było o tyle ważne, ponieważ sądy brytyjskie uwzględniały je, jeżeli sprawy dotyczyły ustalenia tytułu własności ziemi. Jezuita walczył nie tylko o przywrócenie własności ich prawowitym właścicielom, ale również o przywrócenie im ludzkiej godności, która nie zawsze była szanowana przez bogatych czy bardziej wpływowych.
W tej walce o prawa rdzennej ludności ks. Constant odniósł spore sukcesy, co sprawiło, że stał się niezwykle popularny wśród licznych plemion tego regionu. Do tej popularności przyczyniły się nie tylko sukcesy w sądach brytyjskich, ale jego pełne miłości podejście do drugiego człowieka, gotowość do słuchania i niezwykła duchowość, przeniknięta modlitwą i ascezą. Nic dziwnego, że łaska Boża za pośrednictwem tego pokornego misjonarza uczyniła cuda. Kiedy ks. Lievens przybył do Ranći było tylko 56 katolików, a po siedmiu latach jego pracy ta liczba przekroczyła 70.000. Oprócz budowy kaplic zwracał także uwagę na budowę szkół, aby nauczaniem objąć jak największą ilość dzieci, widząc w edukacji drogę do lepszej przyszłości dla tamtejszej ludności i ochrony jej praw.
W trakcie tej niezwykle wytężonej pracy gorliwy jezuita zaraził się gruźlicą. Chociaż choroba niszczyła jego organizm, nadal kontynuował swoją misję. Gdy przyłożeni zorientowali się, że niezłomny misjonarz znajduje się w stanie krytycznym, polecili mu aby wrócił do ojczyzny dla ratowania zdrowia. Jako posłuszny jezuita wypełnił wolę przełożonych, ale było już za późno. Odszedł do Pana 7 listopada 1893 w, w Louvain w Belgii, mając zaledwie 37 lat życia. Pamięć o nim trwała i ciągle trwa wśród tamtejszych katolików, którzy zaczęli zabiegać, aby jego doczesne szczątki wróciły do Ranći. Stało się to 1 listopada 1993 r., kiedy po przebyciu drogi przez swoje dawne tereny misyjne, jego doczesne szczątki zostały ponownie pochowane w katedrze w Ranći, 7 listopada 1993 r. W tym też roku rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny. Miałem ten przywilej, że mogłem się modlić przy jego grobie w katedrze.
Wraz z dwoma biskupami pomocniczymi Archidiecezji Ranći: Bp. Telesphore Bilung, SVD i Bp. Theodore Mascarenhas, SFX, odwiedziłem też wioskę Jamgain, która była pierwszą wioską na terenie archidiecezji, do której dotarł ks. Lievens. Pierwsze spotkanie z jej mieszkańcami nie wypadło najlepiej, ponieważ misjonarz po prostu nie został przyjęty. Ale później wiarę katolicką przyjęła prawie cała wioska. Ta początkowa obojętność przerodziła się w wielką gorliwość. Na nasze spotkanie przygotowano trzy bramy. Po umyciu dłoni według plemiennego zwyczaju, tanecznym krokiem, wśród śpiewów, odprowadzono nas na centralny plac w wiosce, gdzie w miejscu spotkań była wzniesiona betonowa platforma, ocieniona olbrzymimi drzewami. Na jej skraju, umieszczona była pamiątkowa płyta ku czci ks. Constanta Lievensa, przed którą złożyliśmy kwiaty. W czasie drogi obsypywano nas ryżem, na znak dobrobytu i obfitości. Kiedy wszyscy rozsiedli się wygodnie na betonowej płycie, na głowach zawinięto nam tradycyjne turbany. Potem nastąpiła dalsza część programu artystycznego w postaci śpiewów i tańców mniejszych grup.
Po tej części i rozpoczęły się przemówienia. Przedstawiciel wiernych z wioski podziękował nam za przybycie oraz przypomniał znaczenie ewangelizacji dokonanej przez misjonarzy, którzy przynieśli im wiarę w prawdziwego Boga. Podkreślił, że obecnie z tej wioski pochodzi trzech księży i cztery siostry zakonne. Po przemowach księży biskupów, poproszono również mnie o zabranie głosu. Kiedy powiedziałem, że pochodzę z tego samego kraju, co św. Jan Paweł II, zgromadzeni zaczęli bić gromkie brawa. Następnie przypomniałem, że w tym roku Polska przeżywa swoją 1050 rocznicę chrztu. Podobnie jak w ich wiosce, tak i w Polsce, był czas, kiedy wiara w Jezusa nie była znana. Ale przyszli misjonarze i przynieśli z sobą światło wiary. Ich świadectwo i przepowiadanie było tak silne, że przekonali naszego władcę, aby przyjął chrzest, a wraz z nim cały naród. A potem z Polski wyszli misjonarze i poszli do innych krajów. Powiedziałem, że u niech jest podobnie, ponieważ owoce ewangelizacji widać w postaci powołań kapłańskich i zakonnych, które wyszły z ich wioski. Następnie zachęcałem wszystkich do modlitwy o nowe powołania, aby nie brakło tych, którzy zaniosą Chrystusa tym, którzy go jeszcze nie znają i którzy chcieliby Go przyjąć. Na zakończenie spotkania udaliśmy się na krótką modlitwę do kaplicy, którą mieszkańcy sami wybudowali. Przy pożegnaniu wszyscy cisnęli się do nas, aby ich pobłogosławić osobiście. Wtedy niemal namacalnie odczułem, jak słowa Pana Jezusa realizują się w rzeczywistości: Jeżeli moje słowo zachowali, to i wasze będą zachowywać (J 15, 20). Powodem tej wielkiej radości i entuzjazmu był właśnie Chrystus, który nas zgromadził, i Jego słowo.
Przy zwiedzaniu katedry, którą także wybudowali belgijscy jezuici, z wielką radością ujrzałem ponaddwumetrowy pomnik św. Jana Pawła II, który został tutaj wzniesiony na upamiętnienie pobytu naszego wielkiego rodaka w tym mieście (3 lutego 1986), podczas jego pierwszej pielgrzymki do Indii. Było to naprawdę wzruszające, móc kroczyć po śladach tego wielkiego świętego, którego wydała nasza ojczyzna.
Leave a Reply