Przemawiając przed pomnikiem Powstania Warszawskiego prezydent USA, Donald Trump, oddał hołd bohaterskiemu miast przywołując pewien znamienny fragment historii.
Pamiętam jak kilka lat temu oprowadzałem po Warszawie znanego profesora, obecnie jednego z polskich eurodeputowanych. Zatrzymaliśmy się w Alejach i pokazałem mu fragment domu z tablicą, niepozornie wyglądającą i omijaną codziennie przez tysiące spieszących za swoimi sprawami ludzi. Opowiedziałem wtedy historię tego miejsca, historię z sierpnia i września roku 1944, gdy cała okolica wyglądała zupełnie inaczej. Biegła tam jedyna drogą łącząca zajęte przez powstańców dzielnice Śródmieście Północ i Śródmieście Południe. Nad całymi Alejami panowali ogniem broni maszynowej Niemcy. Wąskim, płytkim wykopem (głębiej nie dało się wykopać, pod ulicą przebiega tunel kolejowy) w jedną i druga stronę przemieszczał się sznur ludzi. Łącznicy z meldunkami, oficerowie sztabowi, sanitariuszki z zaopatrzeniem medycznym, mali chłopcy transportujący domowej roboty granaty. Mimo prób ponawianych przez Niemców przejścia w poprzek Alej nie udało się przeciąć, powstańcy utrzymali je do końca walk.
Profesor był bardzo zaskoczony a jednocześnie poruszony moja opowieścią. Choć świetny erudyta i znawca historii, tego epizodu walk powstańczych nie znał. Powiedział mi, że jest to niesamowita historia a on chciałby tu kiedyś przyjechać ze swoimi niemieckimi studentami z Bremy, by móc im pokazać niepozorne miejsce i powiedzieć kilka słów o dramatycznych wydarzeniach z 1944 roku.
Powstanie Warszawskie było jednym z najtragiczniejszych wydarzeń w naszej najnowszej historii i ukonstytuowało w jakiś sposób naszą obecną kondycję narodową. Dowódcy Armii Krajowej, podejmujący decyzję o wybuchu walk 1 sierpnia stali przed straszliwym dylematem. Widzieli zbliżające się do serca kraju wojska sowieckie, które nie niosły wyzwolenia, lecz nowe jarzmo. Chcieli coś robić, by ratować kraj przed kolejną, tym razem czerwoną, niewolą. Wraz z Armią Czerwoną posuwały się oddziały Ludowego Wojska Polskiego i zależne od Moskwy władze cywilne PKWN. Na arenie między narodowej sprawa Polski była już przesądzona, alianci nie zamierzali poświęcać sojuszu ze Stalinem na rzecz upominania się o naszą suwerenność. W kierownictwie polskim nie do końca zdawano sobie z tego sprawę, część dowódców sadziła, że wielka manifestacja zbrojna zdoła jeszcze zmienić bieg historii.
Warto zastanowić się na skutkami ich decyzji. Z jednej strony, trzeba sobie jasno powiedzieć o tym jakie były straty, a były one horrendalne. Warszawa, dotknięta już w poprzednich latach walkami, nalotami i powstaniem w Getcie, w powstaniu warszawskim straciła prawdopodobnie około 200 tys. mieszkańców, znaczną część zabudowy i infrastruktury miejskiej. W walkach wystąpiła najbardziej patriotyczna, najbardziej wartościowa młodzież i to ona poniosła ogromne straty. W najbardziej elitarnych oddziałach pułkownika „Radosława”, legendarnych batalionach „Zośka”, „Parasol”, „Pięść”, „Miotła”, „Czata 49”, straty w zabitych wyniosły około 70 – 80 %. Wśród poległych byli wspaniali poeci młodego pokolenia, Gajcy, Baczyński, byli studenci podziemnego Uniwersytetu i Politechniki. Ci ludzie mieli po wojnie zostać nauczycielami, lekarzami, adwokatami, politykami. Nie zdołali, gdyż zginęli na barykadach, potopili się w kanałach, trafili do niemieckich i sowieckich obozów. Ich miejsce zajęła „elita z awansu”, często kreowana zgodnie z kryteriami ideologicznymi.
Sama stolica podnosiła się bardzo długo z gruzów i w latach PRL miała już inny niż przed wojną charakter.
Cele polityczne i wojskowe Powstania nie zostały osiągnięte, Polska wpadła na kilkadziesiąt lat w orbitę wpływów sowieckich.
Pamięć o Powstaniu przetrwała jednak bardzo silnie w naszym narodzie. Pamięć o zrywie żyła podskórnie, początkowo wyłącznie w opowieściach ocalałych uczestników. Po roku 1956, gdy stalinizm zelżał, zaczęto coraz śmielej przypominać bohaterstwo powstańców i męczeństwo stolicy. Pamięć kultywowana w różnych miejscach pozwalała się odwołać do tego tragicznego zrywu, do symboliki Polski Walczącej, biało – czerwonych opasek na rękawach, powstańczych piosenek. Kto wie, być może brak decyzji Sowietów o krwawym, siłowym stłumieniu przez Armię Radziecką ruchu „Solidarność” brał się z tego, że pamiętano, iż Polacy potrafią podejmować decyzje szalone i walcząc w obronie wolności obrócą miasto w gruzy ginąc i zabierając ze sobą do grobu wielu napastników?
Po tzw. transformacji ustrojowej mówienie o Powstaniu z jednej strony stało się łatwiejsze, z drugiej ówczesne liberalne media wywierające przemożny wpływ na opinię publiczną lansowały tezę, zgodnie z którą należy się skupić na gospodarce i na przyszłości. Historia jest, co najwyżej zbędnym balastem, który utrudnia nam przyspieszony marsz do „Europy”. Swego czasu podjęto nawet próby ośmieszania czy wręcz wyszydzania powstańców, jak choćby w osławionym artykule Michała Cichego w Gazecie Wyborczej, gdzie autor dowodził, iż powstanie wybuchło po to, by Polacy mogli dobić resztki ukrywających się po piwnicach Żydów. W pokoleniu młodych ludzi, szukających autentycznych wzorców rodził się jednak powoli swoisty, oddolny kult dla powstańców. Gdy kilka lat temu na ulicach miast zaczęły pojawiać się coraz liczniejsze rzesze młodzieży w koszulkach z „kotwicą” jasnym stało się, że Powstanie wygrywa. Po kilkudziesięciu latach, w nieoczekiwany sposób, ale wygrywa. Konsoliduje młodych ludzi, dla których ważne są ideały takie jak ojczyzna, patriotyzm, rodzina, honor i odwaga. Co roku ogromne rzesze ludzi w Warszawie ale i w innych miastach w godzinie „W” zatrzymują się na ulicach i oddają cześć bohaterom.
Przez kilkadziesiąt lat heroiczna i tragiczna historia Polaków walczących w sierpniu i wrześniu 1944 roku w Warszawie nie mogła się przebić do świadomości ludzi na świecie. Jeżeli ktoś słyszał cokolwiek o powstaniu w Warszawie, to kojarzył to wyłącznie z powstaniem w Getcie.
W 2017 roku, dzięki transmitowanemu na cały świat i umieszczonemu w ogromnej ilości odsłon w internecie przemówieniu Donalda Trumpa w świat poszedł sygnał o naszej najnowszej historii, o Powstaniu i o tym, że w walce o wolność Polacy zdolni są do wielkich poświęceń. Tak wielkich, że nawet największy mocarz stawia nas innym za wzór.
Foto: 1 sierpnia 1944, godzina „W” (17.00). Patrol por. „Agatona” z batalionu „Pięść” na pl. Kazimierza Wielkiego (Wikimedia Commons)
Leave a Reply