Zawsze czytałam dużo, bo książki to było niegdyś najlepsze źródło wiedzy. W tym ferworze czytania natrafiłam wtedy na którąś z książek Margaret Mead, ale nie chodzi mi o jej teorie, lecz zapamiętałam tylko jedno stwierdzenie. O tym, że niejako najwięcej przeżył tak zwany ogólnie człowiek XX wieku.
No bo tylko pomyślmy – rewolucje technologiczne, rewolucje robotnicze i chłopskie, ludobójstwa i krwawe dyktatury, dwie wojny światowe z ich okropieństwami, wędrówki ludów, wzloty i upadki ideologiczne, gułagi i obozy koncentracyjne, no i wreszcie lądowanie człowieka na księżycu. Nawet Juliusz Verne by tego nie wymyślił. /A pośród tych wiekopomnych wydarzeń jak złote nici, jak nieuchwytny zapach kadzidła, rozsnuwały się Boże tajemnice. Budziły lęk i – nadzieję. Podawane z ust do ust, cicho i systematycznie przenikały do coraz większych rzesz ludzkich./
Obraz Jezusa Miłosiernego widziałam po raz pierwszy jeszcze jako dziecko, u babci na wsi, a wokół niego cały ołtarzyk świętych pamiątek, zawsze w kwiatach. O Całunie Turyńskim opowiedziała mi kuzynka, która gdzieś natrafiła na jakiś tajny wydruk. No i Fatima, legendarna Fatima! I te tajemnice. Takie ściśle tajne. Jeszcze nawet nie znając pierwszych dwóch, umysły rozpalała ta trzecia, najbardziej budząca ciekawość, ale i wielki lęk. No i doczekaliśmy się rozwikłania także i tej zagadki. Najlepiej zapamiętałam jakiś taki obraz który powstał pod wpływem tej trzeciej Tajemnicy Fatimskiej – ogromne schody, po nich wstępujący hierarchowie kościelni, a wszystko to skąpane w zagadkowej i niesamowitej czerwieni. I znów – ten lęk i nadzieja, wciąż idą w parze….
Czytaj też: Fatima
Foto: Roberto Berlim/Flickr/CC BY-SA 2.0
Leave a Reply