W Polsce dni przed uroczystością Wszystkich Świętych to czas wzmożonego ruchu na cmentarzach. Uroczystość Wszystkich Świętych, a potem Dzień Zaduszny, w naszej polskiej tradycji jest czasem szczególnej pamięci o tych, którzy uprzedzili nas do wieczności, czasem modlitwy w ich intencji. Jest to również czas zadumy nad własnym życiem. W niedzielę przed tą uroczystością wybrałem się na jeden z najstarszych chrześcijańskich cmentarzy Delhi, który popularnie jest nazywany „cmentarzem Nicholsona”. Próżno było w słoneczny dzień (przy trzydziestu stopniach Celsjusza), pośród egzotycznej roślinności, szukać klimatu właściwego o tej porze roku polskim nekropoliom.
Cmentarz Nicholsona został założony w 1857 r. i został nazwany na cześć brytyjskiego generała brygady Johna Nicholsona (1821-1857). Cmentarz wraz z przylegającym schroniskiem św. Szczepana należy do anglikańskiej parafii św. Jakuba. Była to najstarsza wspólnota chrześcijańska w Delhi, gdzie największe skupisko chrześcijan znajdowało się właśnie przy bramie kaszmirskiej. Początkowo nazywany był Cmentarzem Wojskowym w Starym Delhi albo Cmentarzem przy Bramie Kaszmirskiej. W roku 1900 r. nekropolia otrzymała imię generała Johna Nicholsona.
Powstanie indyjskie przeciw Brytyjczykom rozpoczęła się 10 maja 1857 r. od buntu indyjskich pułków będących w służbie Kompanii Wschodnioindyjskiej, których żołnierzy nazywano sipajami. Walki, prowadzone początkowo w mieście Meerut, wkrótce swoim zasięgiem ogarnęły równinę Gangesu oraz centralne Indie. W tym czasie John Nicholson był zastępcą komisarza w Peszawar. Odegrał kluczową rolę podczas oblężenia Delhi, jednej z decydujących bitew powstania. Atak na Delhi rozpoczął się 14 września 1857 r., a Nicholson został wybrany na dowódcę głównych oddziałów szturmujących miasto. Podczas ataku został ranny w klatkę piersiową, po czym przeniesiono go do szpitala polowego, ale na skutek odniesionych ran zmarł w dniu 23 września. Był jednym z pierwszych pochowanych na nowym cmentarzu, wraz z innymi ofiarami walk w Delhi. Jego nagrobek został wykonany z białego marmuru, który w tym celu został wzięty z Czerwonego Fortu. Pomimo upływu czasu nietrudno było mi odnaleźć grób młodego generała, który zginął mając zaledwie 35 lat życia. Jego grób znajduje się zaraz przy głównym wejściu, na małym wzniesieniu, otoczony metalową balustradą. Dwie tablice (w języku angielskim i hindi) informują, że grób jako pomnik historyczny podlega ochronie. Według legendy duch generała ma się czasem pojawiać na cmentarzu. Za życia ogłoszony został przez swoich rodaków „bohaterem Delhi”, lecz w pamięci Hindusów zapisał się poprzez szczególne okrucieństwo wobec swoich przeciwników.
Cmentarz został odnowiony w 2006 r. przy wydatnym udziale Ambasady Brytyjskiej, jednakże od tego czasu bujna roślinność zdołała pokryć starą część cmentarza, kryjąc w sobie większość historycznych nagrobków. Spośród traw, krzewów i drzew rzadko wyłaniają się krzyże, niektóre w swojej celtyckiej formie. Gdzieniegdzie widać kolumny i fragmenty grobowców. Jeszcze da się odnaleźć alejki, ale i te w pewnych momentach są trudne do przejścia ze względu na „atakującą” roślinność, a gdzie indziej kompletnie zanikają. Można też spotkać małe, zaokrąglone płyty nagrobne z wyrytym, łacińskim napisem Deo Notus, co znaczy znany Bogu, dla oznaczenia tych pochowanych, którzy nie byli znani ludziom. Potomkowie, krewni, przyjaciele tych, którzy zostali w starej części cmentarza, po 1947 r. opuścili Indie. Obecni anglikanie, a raczej członkowie Kościoła Indii Północnych, wywodzący się w większości z miejscowej ludności, mają swoje groby w nowej części cmentarza, która jest utrzymana z wielką troskliwością. Podczas zwiedzania zauważyłem również ludzi, którzy przy zapalonych lampkach modlili się przy dwóch grobach. Lampki i świece to rzadki widok na chrześcijańskich grobach w Indiach. Raczej, miejscowym zwyczajem, umieszcza się tradycyjne pąki pomarańczowych albo, jak kto woli, szafranowych kwiatów, które można spotkać także w świątyniach innych wyznań jako ozdoby albo jako składane ofiary. Kwiaty te noszą nazwę „aksamitki” i trochę swoim wyglądem przypominają nagietki. Jak mi wyjaśniono, dla chrześcijan nie mają one szczególnego, symbolicznego znaczenia. Po prostu o tej porze roku można je znaleźć w dużej obfitości i dlatego są najczęściej składane na grobach jako znak pamięci o tych, którzy są już po drugiej stronie.
Na cmentarzu Nicholsona pochowani są nie tylko anglikanie, ale także i katolicy. Jedną z wybitnych, katolickich postaci tutaj spoczywających jest belgijski jezuita ks. Camille Bulcke SJ (1909-1982). Przybył do Indii jako misjonarz i zasłynął jako znawca języka hindi. Przez całe życie był zaangażowany w badania i tłumaczenia tego języka. Bulcke jest między innymi autorem słownika angielsko-hindi, zawierającego ok. 40 000 słów, który do tej pory jest najczęściej używanym słownikiem w północnych Indiach. Do końca życia kontynuował aktualizację tego słownika. Jako wytrawny misjonarz ks. Camille przygotował także na podstawie czterech ewangelii opis życia Jezusa w języku hindi pt. „Muktidata” (Odkupiciel). Brał także udział w tłumaczeniu Pisma świętego na język hindi, a także różnych ksiąg liturgicznych i modlitewników. Jego zamiłowanie do języka hindi oraz ujmujący wygląd, a także jego ciągła gotowość do pomocy studentom i uczonym oraz do słuchania prostych i przygnębionych, dała mu opinię bycia guru. Z tego też powodu wiele osób przychodziło do niego po radę, nawet w sprawach niewiele związanych z literaturą. W 1974 r. Rząd Indii przyznał mu odznaczenie Padma Bhushan, będące trzecim w hierarchii co do ważności indyjskim, cywilnym odznaczeniem. „Czas ucieka wieczność czeka”, te słowa przywołane przez św. Jana Pawła II podczas spotkania z mieszkańcami swojego rodzinnego miasta pozostają nadal aktualne, nie tylko w Wadowicach, ale wszędzie tam, gdzie żyją ludzie. Każdy cmentarz nam o tym przypomina. A cmentarz chrześcijański przypomina o nadziei, którą jest Jezus Chrystus. To przecież Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli (1 Kor 15, 20).
Leave a Reply