Iga Stolar-Lypczak: „Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły. [ Łk 23, 29]”. Dziś można zobaczyć, że tak się dzieje. Kobiety nie chcą rodzić dzieci, a jeśli rodzą, nie chcą karmić piersią.
Magda Karpienia: Nie do końca zgodzę się z tą tezą. Około 99,5% kobiet rozpoczyna karmienie piersią po porodzie w szpitalu. To pokazuje, że kobiety bardzo chcą i bardzo im zależy. Niestety, połowa z nich dokarmia dziecko już w szpitalu, a 65% kończy karmienie piersią po wyjściu ze szpitala po porodzie. Moje doświadczenie pokazuje, że nie wynika to z ich niechęci. Wynika to z braku profesjonalnego wsparcia dobrze przeszkolonego personelu, wynika z nieznajomości zachowań noworodka po porodzie, które często interpretuje się jako „brak mleka” czy inne problemy z mlekiem, nawet jeśli zachowania dziecka są typowe dla małego ssaka.
My, jako pokolenie, nie jesteśmy oswojeni z karmieniem piersią, bo większość naszych mam po prostu nie karmiła. Kobiety nie wiedzą jak sobie z karmieniem piersią poradzić, jak wygląda, często nie mają wsparcia w swoich najbliższych. Jeśli dziecko jest przy piersi 24 h na dobę, mama słyszy od otoczenia, że „na pewnie jest coś z mlekiem nie tak”. Jeśli dziecko śpi – źle, jak nie śpi – też źle. Niemal każde jego zakwilenie interpretowane jest jako problemy z mlekiem. Kolorowe gazety i reklamy tak głęboko wniknęły w naszą podświadomość, że młodym mamom wydaje się, że noworodek czy małe dziecko po prostu słodko śpi w swoim łóżeczku, przesypia noce od 3 miesiąca, mama ma czas żeby o siebie zadbać i wypocząć, a smoczek jest nieodłącznym atrybutem dzieciństwa.
Odmitologizowanie tego etapu zajmie dużo czasu, bo wyparcie z podświadomości obrazów, które są nam tam non stop wciskane jest naprawdę bardzo trudne. Kiedy mama nie ma chwili żeby spokojnie umyć zęby, kiedy dziecko chce non stop być przy niej, na niej, dotykać jej, uważa się, że coś jest nie tak, że pewnie nie dostaje wszystkiego co mu potrzebne. Młodej, wystraszonej odpowiedzialnością mamie, naprawdę bardzo łatwo podkopać wiarę w siebie. I to zupełnie nie ma znaczenia czy dziecko jest pierwsze czy czwarte, choć przy pierwszym rzeczywiście panikuje się bardziej. Podkopana wiara we własne możliwości jest podstawowym powodem problemów kobiet, między innymi z karmieniem piersią.
Długie karmienie piersią, jak się określa potocznie karmienie powyżej 1 roku życia dziecka, jest często postrzegane jako fanaberia matki.
Porozmawiaj choć z jedną mamą, która karmi powyżej roku i zobaczysz co Ci powie. Zazwyczaj nie jest to żadna fanaberia tylko świadoma decyzja kobiety, która dba o potrzeby swojego dziecka i jest już po pierwszych próbach odebrania jej pewności siebie, uzbrojona w wiedzę i przekonanie o słuszności własnych decyzji. Niestety świadomość społeczna leży i ludziom wydaje się, że piersią karmi się maksymalnie pół roku, bo później to już patologia, zboczenie i fanaberia właśnie. Te same kolorowe gazetki i te same reklamy nie pozostają tu bez winy.
Kształtuje się w nas przekonanie, że pierś to tylko pierwsze 6 miesięcy, później koniecznie mleko modyfikowane. Ludzi nie dziwi 2 czy 3 latek ze smoczkiem w buzi (Ba! Wydaje się nawet naturalny.), ale dwu- czy trzylatek karmiony piersią to już skandal i patologia! Jakby to ten smoczek właśnie był naturalnym dziełem Boga, a nie pierś 😉 A przecież nawet Słowo Boże, w drugiej księdze Machabejskiej mówi o karmieniu piersią 3 lata i to w pozytywnym kontekście. Wbrew temu co nam się opowiada nie jest to żadne seksualizowanie dziecka, nie jest też wstrzymywaniem jego rozwoju i odbieraniem samodzielności. Wystarczy znajomość mechanizmów jakie zachodzą w organizmie dziecka, kiedy zmierza do samodzielnego zrezygnowania z piersi, żeby zrozumieć, że Bóg nie bez kozery tak to zaplanował i wszystko ma swój naturalny początek i naturalny koniec.
Kobiety często tłumaczą się, że nie karmią piersią bo miały cesarskie cięcie, albo miały za chude mleko. Jak to jest?
Jest bardzo wiele mitów dotyczących karmienia piersią, które są wryte w naszą podświadomość. Mogłybyśmy spędzić kolejne 3 godziny na swobodnym wymienianiu ich. To mitologizowanie karmienia piersią zaczęło się już bardzo dawno temu i sięga początków XVII wieku. Choć tak naprawdę pierwsze mity pojawiają się już w średniowieczu. Wtedy to, mimo sporej popularności karmienia piersią, kobiety były informowane, ze przed każdym karmieniem należy podać dziecku miód wymieszany z wodą. Było też głębokie przekonanie, że kobieta, która aktywnie zbliża się ze swoim mężem ma szkodliwe mleko i nie może nim karmić. Doradzano matkom oddawanie dzieci mamkom do wykarmienia by nie zaniedbywały swoich mężów, natomiast mamki musiały spełniać bardzo określone warunki od statusu cywilnego, poprzez charakter, znajomość języków i kolor włosów. Wierzono, że każdą z tych cech mogą przekazać w mleku. Ciężko się przebić z realną wiedzą przez tak gruby mur narośniętych od wieków przekonań i zabobonów.
Tak jak nie występuje mleko za chude czy za tłuste, tak można swobodnie karmić po cesarskim cięciu, jeść normalne jedzenie w trakcie karmienia jak każdy świadomie dbający o siebie człowiek, ćwiczyć, w większości przypadków leczyć się, jeśli jest taka konieczność, zbliżać się z mężem i nie odbierać sobie wielu przyjemności życia. Ta wiedza jest dostępna, tylko trzeba wiedzieć gdzie szukać i przesiewać wszystko co słyszymy przez własny zdrowy rozsądek. Bo ściana mitów i nieprawd jest niestety bardzo gruba.
Myślisz, że jest szansa by wiedza o ogromnej wartości kobiecego mleka przebiła się do społeczeństwa i że kobiety mają szansę świadomie walczyć o karmienie piersią tak ważne w życiu dziecka?
Ależ kobiety już to robią! Każda mama, która publicznie karmi piersią dziecko większe niż niemowlę walczy. Oswaja widok. Każda kobieta, która dyskutuje z lekarzem czy położną – walczy. Rzesze matek , które uświadamiają swoich mężów, a później swoje rodziny – walczą. Każda mama, która prosi o pomoc – walczy! A przede wszystkim te kobiety, które po prostu karmią piersią, z pomocą lub bez, pokazując swoim dzieciom, że to jest najzwyczajniej w świecie naturalne. Każda z nich walczy. Jest tych kobiet coraz więcej, nawet jeśli to jeszcze kropla w morzu potrzeb. Mimo wszystko jestem dobrej myśli.
Jak pomagać kobietom oczekującym na narodziny dziecka, by wiedziały jak walczyć o karmienie piersią? Jak mają rozmawiać z rodziną i szukać wsparcia?
Przede wszystkim: z szacunkiem. Nie każda kobieta chce karmić do samo odstawienia i choć to najlepsze dla dziecka, warto to uszanować. Większość kobiet w ciąży tak naprawdę nie wie ile chce karmić. Zakładają, że będą, ale nie planują ile. Niektóre natomiast robią ścisłe plany, które później i tak weryfikuje życie, więc nie ma co walczyć z tymi kobietami o zmianę poglądów już na etapie życia łonowego dziecka.
Na zajęciach szkoły rodzenia, które prowadzę, gorąco zachęcam obojga rodziców żeby zainteresowali się karmieniem piersią jeszcze przed porodem. Żeby czytali dobre książki i dobre źródła. Żeby tak jak spędzają godziny na wyborze wózka, fotelika czy chusty poświęcili też czas na poznanie typowych zachowań małego dziecka po porodzie, typowych mitów dotyczących karmienia i typowego przebiegu laktacji. Mężczyzn zachęcam do używania ich wspaniałych analitycznych zdolności by odsiewać mądre informacje od bezwartościowych, a kobiety do stwarzania sobie sieci wsparcia, otoczenie się ludźmi którzy nie straszą, nie powtarzają mitów i który rzeczywiście chcą wspierać. Wspierać, czyli pomagać mamie odnaleźć jej własny cel i go osiągnąć.
To też czas by znaleźć osoby, które mają wiedzę i doświadczenie by pomóc w razie trudności. Możemy też pomóc… karmiąc po prostu. Oswajać z widokiem, dzielić się swoim pozytywnym doświadczeniem. I absolutnie nie straszyć. Karmienie piersią to fizjologia i choć spory procent kobiet doświadcza trudności z karmieniem po porodzie , to nie warto nastawiać młodej mamy na to, że będzie trudno i źle. To samo dotyczy się rozmów z rodziną. Musimy pamiętać, że wszelkie uwagi i komentarze nie wynikają z chęci „dokopania” młodej mamie, ale z troski o malutkiego człowieka. To prawda, że czasem ta troska jest wyrażona w niewłaściwy sposób, że czasem ingerencja jest zbyt głęboka, ale naprawdę warto pamiętać o tym, że nigdy nie jest to tylko i wyłącznie przeciwko mamie. To pozwala budować porozumienie.
Czas po porodzie to taki czas, że trzeba po prostu mówić wprost. Wprost o tym czego się konkretnie potrzebuje i wprost o tym czego się nie potrzebuje. To też świetny czas dla małżonków żeby otwarcie ze sobą rozmawiać, nie liczyć na domysły, albo na „zawsze tak było”. To czas żeby mężczyzna stał się ramionami, które otaczają i chronią parę mama-dziecko, a kobieta dała sobie prawo do bycia Królową Matką. Podsumowując: kulturalnie, wprost i bez zakładania złych intencji.
Czy warto karmić piersią tylko dla mleka? Co jeszcze niesie za sobą karmienie piersią?
Szczerze? Bardzo nie lubię określenia „karmienie piersią”, jest bardzo niefortunne. Karmienie sugeruje wyłącznie zaspokajanie głodu. Prawda jest jednak taka, że karmienie piersią to narzędzie dane nam byśmy jedną prostą czynnością mogły zaspokoić wszystkie potrzeby dziecka. Potrzeba bliskości, potrzeba dotyku, potrzeba kontaktu wzrokowego, oczywiście zaspokojenie głodu i pragnienia, poczucie bezpieczeństwa, ukojenie bólu i wiele innych. Karmienie piersią niesie też za sobą ogromne korzyści zdrowotne dla matki, poczynając od zmniejszenia ryzyka osteoporozy, przez profilaktykę Alzhaimera i chorób wieńcowych, na zmniejszaniu ryzyka przed menopauzalnego nowotworu piersi kończąc. To bardzo szerokie widełki, które mieszczą w sobie i prewencje depresji poporodowej i kilkanaście innych zalet dla mamy. Niesie również ogromne korzyści zdrowotne dla dziecka. Dziecku naprawdę robi różnice jak jest karmione. Na początku 2014 roku pojawiły się badanie udowadniające, że sposób w jaki jesteśmy odżywiani wpływa nie tylko na nas i na nasze dzieci, ale także na nasze wnuki do piątego pokolenia. Warto o tym pamiętać.
Magda Karpienia – jedyna aktywna w Polsce Liderka LLL (organizacji non-profit, która od prawie 60 lat zajmuje się wspieraniem matek karmiących piersią i szeroko pojętą edukacją w tym zakresie). Magda pomaga kobietom za darmo, jako wolontariuszka, oddając im swój prywatny czas. Stale aktualizuje swoją wiedzę, ucząc się od międzynarodowych autorytetów z dziedziny laktacji, a także współpracując z nimi na co dzień. Jej działania są wolne od jakiegokolwiek sponsoringu. Służy swoją wiedzą i wsparciem nie tylko na terenie Polski, ale także poza jej granicami wykorzystując do tego nowe technologie. Kobiety kontaktują się z nią średnio 400 razy w miesiącu. Dodatkowo pomaga rodzicom, wykładając w szkole rodzenia, a także prowadząc warsztaty o tym, jak mądrze wspierać kobiety karmiące.
Foto: Celestipoo / Foter / CC BY-NC-SA
te dzieci sa chyba za duże na karmienie piersią, co duzo to z pewnościa niezdrowo
nie ma za dużych na karmienie:)
pozdrawiam bohaterkę wywiadu:)
Brawo za wywiad i „odważne”, piękne zdjęcie!