Edukacja

Barbarzyńskie pokłosie rządowego elementarza

Rozpoczęłam przedstawianie wybranych zeszytów dzieci sześcioletnich nie dlatego, aby się doczepiać i ciągle krytykować reformę, ale dlatego, iż nie zgadzam się na wyrzucanie dorobku naukowego, dobrej metodyki nauczania w klasach I – III.

Do 2009 roku dzieci sześcioletnie przygotowywały się do nauki pisania zgodnie z fizjologią. Dziecko dopiero w drugiej połowie roku szkolnego zapoznawane było z zeszytem, poznawało liniaturę, kreśliło znaki literopodobne i pierwsze litery – nie wszystkie tylko kilka, jak wykazywało chęć.

Przedstawiam powyżej zeszyt pierwszoklasisty, który zapyla pod górkę jak Syzyf i sobie radzi (w szkole dziecko powinno odnosić sukcesy i przeżywać odkrycia, a nie tylko sobie radzić).

Do czego jest zmuszany ten pierwszak :

  • pierwsza część po lewej stronie jest dyktandem, które w pierwszej klasie i to z młodszym o rok dzieckiem nie powinno mieć miejsca, poniżej poprawa tego dyktanda (pragnę tutaj zaznaczyć, iż w trzeciej klasie samo poprawianie przez dzieci ich pisania z pamięci też jest wcześniej przedmiotem edukacji – nauczyciel poprawia razem z dziećmi co napisali i uczy ich tejże poprawy – tutaj czyni to sześcioletnie dziecko bez pomocy nauczyciela)
  • dziecko poprawia i przepisuje, ale wcześniej nikt go nie nauczył prawidłowych połączeń liter – wykonuje zatem czynność złożoną bez uprzedniego wyćwiczenia wszystkich składowych tej czynności; (siedmiolatki dobre zaskoczą z tym może w styczniu po kilku miesiącach nauki, wybitne zrobią to wcześniej)
  • przepisuje fragmenty tekstu z rządowego elementarza i ich nie rozumie;
  • przepisuje, ale czytając i analizując czytany wyraz nie wypowiada prawidłowo głosek, stąd przepisując popełnia błędy – jest zmuszony za wcześnie do zintegrowania dwóch czynności mniej złożonych;
  • przepisuje tekst do zeszytu z tekstu drukowanego, czyli zamienia kształty liter drukowane sam na pisane, których dopiero się uczy – najpierw dziecko powinno przepisywać to co napisze nauczyciel sam na tablicy – a nie to co jest wydrukowane w książce

Ewidentnie nauczycielka przerzuciła do klasy pierwszej zadania i ćwiczenia z klasy drugiej i trzeciej – pytam się po co?

Błagam, nauczyciele buntujcie się na radach pedagogicznych!

Elementarz nie zawiera standaryzowanych ćwiczeń, technik uczenia, które są składowymi umiejętnościami – mniej złożonymi – czynności pisania.

Dzieci są zmuszane do pisania bez wyobrażania sobie ruchu, bez prawidłowego słyszenia głosek.

Pisania uczymy po śladach czytania.

Pisanie to konsekwencja nauki czytania w nauczaniu początkowym, a nie jednoczesna nauka jednego i drugiego.

(Patrz : „Pedagogika wczesnoszkolna”, Ryszard Więckowski )

O autorze

Dorota Dziamska

Dyrektor pracowni pedagogicznej Origami, prezes Polskiego Centrum Origami, autorka systemu edukacyjnego Edukacja przez ruch, autorka książek pedagogicznych dla nauczycieli i materiałów edukacyjnych dla dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym, konsultant metodyczny nauczania początkowego i wychowania przedszkolnego, dyrektor ośrodka kształcenia nauczycieli.

1 Komentarz

  • Hmmm… Ja posłałam syna do pierwszej klasy jako sześcio-, nie wróć – jeszcze pięciolatka, bo urodził się w październiku. Była to decyzja konsultowana w przedszkolu, w szkole, w poradni, w drugiej poradni, dobrze przemyślana. Teraz syn jest w drugiej klasie i świetnie sobie radzi, ale mimo wszystko ciągle kontroluję co robią w szkole, czego i jak się uczą. I nie było w pierwszej klasie żadnych dyktand. Dzieci uczyły się literek po kolei. „Zeszyt do polskiego” został wprowadzony w drugiej klasie. Dzieci uczyły się czytania ze zrozumieniem. Dyktanda pojawiły się niedawno, kiedy dzieci zaczęły zaznajamiać się z ortografią. Być może trafił na nauczyciela idealnego?

Leave a Reply

%d bloggers like this: